Czterokrotne morderstwo w Eislingen

W każdym kraju są takie sprawy kryminalne, które, z różnych zresztą powodów, zapisują się w pamięci społecznej na całe dziesięciolecia, a być może nawet na stałe. Do takich prawdopodobnie będzie należeć morderstwo, które wydarzyło się w Niemczech w niewielkim Eislingen w 2009 roku – było bardzo brutalne, a okoliczności, jakie mu towarzyszyły, wyjątkowo szokujące. 

Ciche i spokojne miasto

Eislingen (Badenia-Wirtembergia) to niewielkie miasto. Ma około 20 tysięcy mieszkańców i jest jednym z tych, o których się mówi, że „wszyscy się tu znają”. Mieszkańcy takich miast czują się bezpiecznie, zarówno na ulicy, jak i w swoich domach, przeważnie dobrze się znają i interesują się życiem sąsiadów.

Eislingen jest także miastem wyjątkowo czystym i zadbanym. Przed ładnymi domami, czy to jedno-, czy wielorodzinnymi, widać wypielęgnowane trawniki, ogródki, równo przycięte krzewy.

Jest rok 2009. W otoczonym zielenią budynku wielorodzinnym znajduje się mieszkanie państwa H. Małżeństwo ma trójkę dorosłych już dzieci: dwie córki i syna. Ann-Christin (24 lata) i Annemarie (22 lata) studiują, osiemnastoletni syn Andreas uczy się w liceum ekonomicznym.

Państwo H. to szanowana w całym mieście rodzina, ojciec Hansjürgen od lat mocno udziela się w lokalnym życiu publicznym, zarówno politycznym, jak i kościelnym, matka Else jest nauczycielką. Jeśli chodzi o ich dzieci, to wszyscy „od zawsze” zgodnie mówią o nich: dobrze wychowane, zdolne i miłe. Również i dzieci angażują się od lat, adekwatnie do swojego wieku, w różnego rodzaju działalność publiczną i przynależą do różnych stowarzyszeń (1).

Wielkanoc 2009

Święta Wielkanocne cała rodzina H. spędza razem. Wszyscy bardzo się cieszą na ten wspólny świąteczny czas. Na Wielki Piątek planują długą pieszą wędrówkę, w której uczestniczyć ma również kilkoro przyjaciół i znajomych.

Jest Wielki Czwartek, 9 kwietnia. Wieczorem małżeństwo H. udaje się do restauracji. Else i Hansjürgen siedzą tam przy winie ze znajomymi. Jest bardzo wesoło, atmosfera jest radosna, wszyscy głośno śpiewają stare piosenki. Około godziny 22.30 w restauracji pojawia się syn Andreas wraz ze swoim przyjacielem, 19-letnim Frederikiem. Andreas, z typową dla niego wylewnością, obejmuje matkę i ojca na powitanie, Frederik podaje wszystkim rękę. Chłopcy przyjaźnią się od lat, są niemal nierozłączni, a Frederik czasem zapraszany jest nawet na wyjazdy z całą rodziną H.

Chłopcy zamawiają coś do picia. Wszyscy głośno rozmawiają, śmieją się, rozmowa schodzi na temat wycieczki, ostatecznie zaplanowanej przez państwa H. i ich przyjaciół na następny dzień, to jest na Wielki Piątek. Andreas i Frederik zapowiadają, że też chętnie wezmą w niej udział. Chłopcy żegnają się po pół godzinie (2). Jadą do Frederika, gdyż jego rodzice zaprosili Andreasa na noc.

Wielki Piątek, poranek

Z samego rana chłopak Ann-Christin zachodzi pod dom państwa H., gdyż tego dnia on i jego dziewczyna mają razem śpiewać w chórze kościelnym. Nikt jednak nie reaguje na dzwonek do drzwi, nikt nie odbiera też telefonu. Młody mężczyzna dochodzi więc do wniosku, że cała rodzina H. z jakiegoś powodu dużo wcześniej pojechała do kościoła, postanawia więc po prostu tam do nich dołączyć.

W tym czasie w domu państwa B., to jest u rodziców Frederika, wszyscy jedzą śniadanie, rozmawiając i śmiejąc się jak zawsze. Andreas zrobił wszystkim niespodziankę, z samego rana poszedł na stację benzynową po świeże bułeczki (3).

Po śniadaniu obydwaj chłopcy jadą autem do domu Andreasa, chcąc razem z jego rodzicami i siostrami udać się do kościoła.

Telefon

Około wpół do dziesiątej rano w domu państwa B., rodziców Frederika, dzwoni telefon. Słuchawkę podnosi dwunastoletni brat Frederika. W słuchawce słyszy głos nieznanego mu mężczyzny, który mówi do chłopca coś, czego ten nie jest w stanie zrozumieć. Dziecko rozłącza się więc, ale telefon dzwoni ponownie. Tym razem odbiera Suse B., matka Frederika. Obcy mężczyzna podenerwowanym głosem mówi: „Proszę natychmiast przyjeżdżać, u państwa H. stało się coś strasznego” (4).

Suse B. natychmiast wsiada do samochodu i jedzie na Friedhofsstraße, do domu Andreasa; dopiero tam na miejscu dowie się, że tym, który telefonował, jest sanitariusz.

Na Friedhofsstraße stoi karetka pogotowia i policyjne auta. Andreas stoi przed domem i nawet z daleka słychać, jak głośno i rozpaczliwie płacze. W pewnej chwili wykrzykuje: „Zabiję go, gdy go dopadnę” Frederik siedzi na ziemi i drży.

Zbrodnia

Przerażona pani B. dowiaduje się, że siostry i rodzice Andreasa nie żyją, a chłopcy odkryli w domu ich ciała. Ponieważ są ważnymi świadkami i trzeba ich przesłuchać, matka Frederika uzgadnia z policją, że sama zawiezie obydwu chłopców do pobliskiego miasta powiatowego na komendę.

Informacja o zbrodni na rodzinie H. obiega miasto niczym błyskawica. Mieszkańcy przynoszą pod dom kwiaty, zapalają świeczki. W tym momencie, jak się wydaje, najwięcej wsparcia potrzebuje Andreas. Niektórzy załączają do kwiatów krótkie wiadomości, na przykład „Andreas, jesteśmy z Tobą”, a wielu z przyjaciół i znajomych państwa H. telefonuje bądź też nawet jedzie na komendę, gdzie przebywa Andreas; osoby te wyrażają chęć, żeby zabrać chłopca do siebie zaraz po tym, gdy zakończy się przesłuchanie.

Oczekiwanie i strach

Na komendzie, na korytarzu, siedzi matka Frederika. Jej krzesło stoi bezpośrednio pod drzwiami pomieszczenia, pod którym, jak wie, przesłuchiwany jest jej syn. Kobieta czeka cierpliwie, ale mija godzina, potem kolejna, potem jeszcze jedna. Pani B. nie miała w swoim życiu okazji zdobycia doświadczeń w zakresie przesłuchań świadków, ale zaczyna odnosić wrażenie, że coś jest nie w porządku – i czuje, jak do straszliwego stresu, w którym tkwi od rana, dochodzi nieokreślony strach, zwiększający się z każdą kolejna godziną.

Tych godzin jest w sumie pięć. Wreszcie na korytarz wychodzi policjant i zwraca się do niej: „Frederik coś wie, ale nie mówi, co” (4).

Niedługo potem od innego policjanta pani B. dowiaduje się, że na dłoniach obydwu chłopców znaleziono ślady prochu (2).

Wtedy do matki Frederika dociera, że nie ma po co dłużej siedzieć na komendzie.

Podejrzenia

Jeszcze tego dnia po mieście zaczynają krążyć wieści o tym, że zatrzymano 18-letniego syna zamordowanego małżeństwa H. oraz jego przyjaciela, gdyż mogą mieć coś wspólnego ze zbrodnią. Ci, którzy znają Andreasa i Frederika, absolutnie nie mogą w to uwierzyć. W ogólności także i inni mieszkańcy Eislingen wątpią w to, że dwaj zatrzymani chłopcy to faktyczni mordercy, dlatego też ludzie zaczynają się bać. Niektórzy boją się tak bardzo, że nie opuszczają swoich domów przez wiele dni po zbrodni.

Dopiero wtedy, gdy kilka dni po świętach policja oficjalnie publikuje rekonstrukcję przebiegu zbrodni, prawda, jak się zdaje, zaczyna powoli docierać do mieszkańców Eislingen. Trudno opisać, jak duży jest ich szok; dotyczy to szczególnie tych osób, które znały Andreasa i Frederika: ich sąsiadów, szkolnych koleżanek i kolegów, ich rodzin, nauczycieli oraz opiekunów rozmaitych organizacji, do których należeli zarówno podejrzani, jak ich rodzice.

Niedowierzanie i szok są tak ogromne, że wiele z tych osób decyduje się skorzystać z pomocy fachowców, specjalizujących się w interwencji kryzysowej.

Mnożą się pytania

Ale przede wszystkim jedni drugim zadają ciągle te same pytania: dlaczego Andreas zamordował swoich najbliższych, dlaczego Frederik brał w tym udział, jak to możliwe, że tak zwyczajni chłopcy byli w stanie zrobić coś takiego, dlaczego nikt wcześniej nie zauważył, że chłopcy mają jakieś problemy?

Ludzie wymieniają się informacjami na temat rodziny Andreasa, próbując stworzyć sobie spójny obraz i doszukać się w nim odpowiedzi. Sprawa jest bardzo medialna, dlatego też dość szybko do publicznej wiadomości przenikają bardziej szczegółowe informacje na temat relacji w rodzinie H.

Relacje w rodzinie Andreasa

Przede wszystkim osoby znające rodzinę H. zgodnie powtarzają, że można ją uznać za wzorową, sam zaś Andreas był przystojny, dowcipny, szarmancki (5). Przyjaciółka sióstr Andreasa twierdzi, że siostry kochały brata i były z niego dumne. O dumie z syna mówił też zawsze jego ojciec; dzieci były dla niego bardzo ważne, chciał, żeby „wybrały właściwą drogę życiową” bo materialnie ich przyszłość była zabezpieczona (4).

Z drugiej strony jednak wiele osób wyraża opinię, że ojciec Andreasa był dość surowy, że pilnował, aby wszyscy w domu przestrzegali pewnych reguł, takich jak na przykład wspólne spożywanie obiadów, prowadzenie przez wszystkich członków rodziny zdrowego trybu życia, zdrowe odżywianie się, wspólne spędzanie wolnego czasu. Dzieciom, gdy jeszcze były młodsze, nie wolno było spożywać słodyczy, oglądać telewizji, grać w gry komputerowe (1).

Najbliższe im osoby, w tym przyrodni brat zamordowanego, podkreślają, że Else i Hansjürgen byli dobrym małżeństwem i że w ich domu panowała surowa, ale pełna miłości atmosfera (4). Wszyscy wykluczają, że w tej rodzinie działo się coś, co uzasadniałoby nienawiść, która mogłaby pchnąć Andreasa do zbrodni.

Frederik

Ta zbrodnia jest czymś zupełnie niezrozumiałym również dla osób znających Frederika, gdyż uważany jest powszechnie za chłopca spokojnego, nieśmiałego i trzymającego się zawsze na uboczu; nikt nigdy nie słyszał, żeby sprawiał jakiekolwiek problemy.

Mijają tygodnie, a potem miesiące, i wszyscy czekają, aż rozpocznie się proces. Dla tych, którzy znali chłopców, trauma wciąż trwa. Ci spośród nich, którzy są rodzicami, zadają sobie pytanie: skoro Andreas i Frederik mogli popełnić taką zbrodnię, to skąd mam wiedzieć, czy nie jest do niej zdolne także i moje dziecko?

Proces

Proces rozpoczyna się 12 października, czyli niemal dokładnie pół roku po zbrodni. Rozprawa ma miejsce przez Izbą ds. Nieletnich przy Sądzie Krajowym w Ulm. Odbywa się ona jawnie, gdyż ze względu na ogromne zainteresowanie opinii publicznej sąd zdecydował, że może go obserwować grupa wskazanych z nazwiska dziennikarzy (jest to dziewięć wybranych losowo osób), z zastrzeżeniem, że w razie konieczności będzie można decydować o utajnieniu wybranych posiedzeń (6).

Wszyscy liczą na to, że teraz wyjaśni się wszystko, co się wiąże z tą sprawą, w której wciąż jest więcej pytań niż odpowiedzi.

Już na samym początku pojawiają się kolejne wątpliwości. W trzecim dniu procesu Frederik zeznaje, że to wyłącznie on strzelał do członków rodziny H. i że zrobił to „z miłości do Andreasa” (1). Jest to ewidentnie sprzeczne z tym, co mówił podczas pierwszego przesłuchania po zbrodni, kiedy to zeznał, że Andreas zastrzelił siostry oraz ojca, ale nie był w stanie zastrzelić matki, więc poprosił o to Frederika, ten zaś go w tym wyręczył.

Pełnomocnik przyrodniej siostry Hansjürgena (czyli oskarżyciela posiłkowego), uważa wprawdzie, że zdecydowanie należy wierzyć pierwszej wersji – ale jest to jeden ze szczegółów, które już na zawsze pozostaną niejasne.

Tak czy inaczej wyjaśnienia złożone podczas procesu pozwalają przynajmniej na dość dokładne odtworzenie przebiegu zbrodni.

Szczegółowy przebieg zbrodni

Wieczorem w Wielki Czwartek, 9 kwietnia, obydwaj chłopcy jedzą kolację w domu Frederika, a po jej spożyciu udają się do mieszkania Andreasa. W piwnicy przebierają się w przygotowane wcześniej ubrania.

Andreas i Frederik idą schodami do góry do pokoju sióstr. Jest mniej więcej godzina 22.

Siostry Andreasa siedzą w piżamach na łóżku i oglądają telewizję. „Co to ma być?”, pyta Ann-Christin, zirytowana tym nagłym wtargnięciem. Odpowiedzi nie ma – w jej stronę pada dziesięć strzałów z pistoletu, w stronę Annemarie dziewięć (7).

Chłopcy starannie zbierają z podłogi łuski. W piwnicy przebierają się, chowają pistolety wraz z tłumikami oraz ubrania, które przed chwilą mieli na sobie. Wychodzą z domu, udając się do restauracji, w której, jak wiedzą, przebywają rodzice Andreasa. Dosiadają się do nich około 22.30.

Spędzają tam, jak już wiadomo, mniej więcej pół godziny. Po tym czasie wracają do domu Andreasa. W piwnicy ponownie przebierają się w to, co mieli na sobie podczas popełniania zbrodni na siostrach, i siadają w salonie, w oczekiwaniu na rodziców Andreasa.

Rodzice wracają po północy. Ojciec jest w przedpokoju, gdy dosięga go osiem kul, w matkę trafiają trzy, gdy stoi w drzwiach łazienki. Sprawcy zbierają łuski i ponownie się przebierają. Łuski, ubranie, broń, pakują do worków foliowych. Worki zakopują w lesie za miastem (8), w przygotowanym wcześniej dole.

Nie wiedzą, że podczas pobytu u Andreasa mają świadka, który po części obserwuje ich poczynania. Sąsiadka, która mieszka w domu naprzeciwko, nie śpi, gdyż ma chore dziecko. Próbując je uspokoić, kobieta chodzi po całym mieszkaniu, kołysząc malucha na rękach. Z jej okien można praktycznie dostrzec wnętrze pokoi w mieszkaniu rodziców Andreasa. Około godz. 22 w rozświetlonych oknach państwa H. sąsiadka widzi sylwetki dwóch mężczyzn; sylwetki bezustannie krążą po różnych pomieszczeniach (9). Kobieta nie rozpoznaje w nich nikogo, ale też nie zastanawia się nad tym dłużej.

Przed 2 w nocy sąsiadka znowu staje przy oknie. Teraz także dostrzega w mieszkaniu państwa H. dwie męskie sylwetki. Mężczyźni mają nagie torsy i wyciągają w górę ręce, niczym w jakimś tryumfalnym geście. Teraz kobieta od razu ich rozpoznaje, to Andreas i Frederik. Wszystko wydaje jej się bardzo dziwne.

Po ukryciu w lesie śladów zbrodni, obydwaj mordercy idą do domu Frederika. Tam kładą się spać, a gdy rano wstają, zachowują się tak, jakby nic się nie stało. Andreas idzie do sklepu i przynosi dla wszystkich świeże bułeczki. Wspólnie z przyjacielem i jego rodziną jedzą śniadanie. Po śniadaniu obydwaj chłopcy udają się do Andreasa.

Wchodzą do mieszkania. W przedpokoju przeskakują przez ciało ojca, po czym idą do pokoju sióstr. Andreas przeszukuje podłogę obok obydwu ciał w poszukiwaniu pozostałych łusek, gdyż dopiero teraz, w świetle dziennym, jest w stanie znaleźć je wszystkie. Dopiero potem obydwaj wychodzą na zewnątrz, udając, że właśnie przed chwilą znaleźli ciała rodziców i sióstr Andreasa.

Motyw

Oczywiście podczas procesu oskarżonym wiele razy zadawano pytanie, dlaczego to zrobili. Niestety, żadnej z wypowiedzi – czy to oskarżonych, czy też ich obrońców – nie można uznać za satysfakcjonującą.

Adwokat Andreasa stara się zaakcentować fakt, że jego klientowi brakowało wsparcia i poważania ze strony rodziny; że był w niej jedynym, który sprzeciwiał się dominującemu ojcu. Andreas jakoby czuł się w swojej rodzinie tak źle, że już od dłuższego czasu myślał o wyprowadzce, ale w końcu odrzucił tę myśl, gdyż zdawał sobie sprawę, że byłoby to dla niego bardzo niekorzystne w aspekcie finansowym.

Sam Andreas także podkreśla, że nie miał dobrej relacji z ojcem, czuł się „prowadzony za rączkę” i zdominowany, że w związku z sytuacją w domu miał myśli samobójcze. Oskarżony twierdzi przy tym, że lubił siostry i bardzo kochał matkę, ale ich solidarność z ojcem sprawiła, że postanowił w końcu „albo one, albo ja”. Ostateczna decyzja o zbrodni zapadła w lutym 2009 roku, podczas wycieczki w Allgäu. Warunki były bardzo trudne, a za sprawą faktu, iż ojciec pomylił drogę, cała rodzina błądziła dwie godziny dłużej w ciemności, brnąc w śniegu po kolana. Syn mówił ojcu, że ten wybrał niewłaściwą trasę, lecz jego opinia została zignorowana. Właśnie wtedy, w trakcie owej wyprawy, Andreas poczuł – według jego własnych słów – „wprost nieprzytomną wściekłość” (4), co poskutkowało podjęciem nieodwołalnej decyzji o zamordowaniu całej rodziny.

Wciąż wątpliwości

Wyjaśnienie Andreasa nie wydaje się w pełni przekonujące. Biegły psychiatra stwierdza na przykład, że po wielogodzinnych rozmowach z oskarżonym zupełnie niejasne pozostaje dla niego, dlaczego musiały zginąć matka i siostry, gdyż niemal wszystko to, co stanowiło w relacjach rodzinnych problem, odnosiło się wyłącznie do ojca (4).

Oskarżenie z kolei sugeruje zupełnie inny motyw: gdy Andreas dwa miesiące przed zbrodnią skończył 18 lat, uzyskał pełnomocnictwo do szwajcarskiego konta, na którym znajduje się ponad 250 tysięcy euro. Wtedy to właśnie, według oskarżenia, Andreasowi przyszło do głowy, żeby zamordować siostry i rodziców i móc samemu dysponować pieniędzmi (8).

Dla biegłego psychiatry niejasne pozostaje również to, dlaczego w nocy, gdy siostry już nie żyły, obydwaj chłopcy poszli do restauracji zobaczyć się z rodzicami Andreasa. Psychiatra próbuje tłumaczyć to zachowanie na różne sposoby, między innymi względami taktycznymi, próbą demonstracji siły, a nawet chęcią swego rodzaju pożegnania się z bliskimi, ale żadna z wersji nie jest jego zdaniem przekonująca.

Jeśli chodzi o Frederika, to zgodnie z tym, co powiedział biegłemu, brał udział w zbrodni z dwóch powodów: nie chciał stracić przyjaciela, a także współczuł mu i potrafił zrozumieć jego nienawiść do rodziny.

Andreas i Frederik

Adwokat Frederika zwraca uwagę, że dla zrozumienia tego, co się stało, ważna jest także znajomość relacji chłopców. Obydwaj znali się od wczesnych lat szkolnych. Frederik podziwiał Andreasa, który zawsze był wesoły, pewny siebie i lubiany przez wszystkich i pożądany w każdym towarzystwie. Frederik pod tym względem stanowił niemal jego przeciwieństwo: trzymał się z boku, był raczej nielubiany, często wręcz nieakceptowany przez grupę. O tym, żeby mógł się w jakikolwiek sposób zbliżyć do Andreasa, nawet nie marzył; gdy ten jednak dwa czy trzy lata temu niespodziewanie wybrał go na przyjaciela, Frederik miał wrażenie, jakby część splendoru Andreasa spływała też na niego (4).

Jeszcze na początku procesu pojawiają się plotki, że chłopców łączyła jakaś relacja homoseksualna, ale trudno to w jakikolwiek sposób potwierdzić. Andreas stanowczo temu zaprzecza, a rodzice Frederika twierdzą, że było to po prostu, przynajmniej ze strony ich syna, niezwykle głębokie uczucie przyjaźni (3).

Adwokat Frederika podkreśla, że z pewnością chłopcy w jakiś sposób się „uzupełniali”, Frederikowi ta relacja pozwalała podnieść poczucie własnej wartości, a Andreas potrzebował po prostu kogoś, kim mógł komenderować. Używając tego argumentu, obrońca Frederika wyraźnie idzie w kierunku przedstawienia swojego klienta jako osoby w jakimś sensie chorobliwie uzależnionej od Andreasa.

Wcześniejsze wybryki chłopców

Jak się wydaje, założenie to znajduje przynajmniej częściowe potwierdzenie, gdy w trakcie procesu wychodzą na jaw szczegóły wcześniejszych poczynań Andreasa i Frederika. Za sprawą mediów opinia publiczna dowiaduje się mianowicie o istnieniu rzeczy, o których wcześniej nie miał pojęcia nikt, nawet najbliższe im osoby.

Zaczęło się rok czy dwa wcześniej od dręczenia zwierząt. Andreas umieścił kiedyś żywego jeża na rozgrzanym grillu. Poprosił Frederika, żeby zrobił to samo ze swoim domowym kotem. Frederik nie chciał się na to zgodzić, tłumacząc się tym, że w domu po śmierci ukochanego kota zrobiłaby się okropna atmosfera (9). Chłopcy wobec tego uzgodnili, że wybiorą kota sąsiadów. Zwierzę często zachodziło do mieszkania państwa H. „w odwiedziny”, było lubiane przez wszystkich domowników. Andreas i Frederik złapali kota i włożyli go do worka. Uderzali zwierzę w worku nożami tak długo, aż przestało dawać oznaki życia.

Mniej więcej w tamtym czasie przyjaciele nakręcili też film. Widać na nim, jak łapią na łące gęś, zabijają ją, po czym unoszą w górę ociekające krwią ciało ptaka; jednocześnie każdy z nich trzyma wysoko nad głową zakrwawiony kij, jakby w jakimś tryumfalnym geście.

Nie wiadomo, dlaczego żadnemu z chłopców nie włączył się w tamtym momencie jakiś „hamulec”. Z części niejawnej ich zeznań wiadomo, że w takich momentach pojawiały się u nich emocje, ale robili wszystko, żeby je wyciszyć (4).

Oskarżenie akcentuje, że Andreas i Frederik stworzyli sobie równoległy świat z własnym systemem wartości. W tym świecie wszystko było im wolno, dawali w nim więc upust swoim fantazjom o zabijaniu. Każdy z nich żył w swego rodzaju rozszczepieniu, przechodząc gładko z normalnego życia do owego równoległego świata, do którego tylko oni dwaj mieli dostęp jako wybrańcy.

Siedem miesięcy przed zbrodnią włamali się do siedziby bractwa strzeleckiego, do którego zresztą sami należeli (byli bardzo przeciętnymi strzelcami, ale nie kryli swojej fascynacji bronią). Pewnego wieczoru zablokowali drzwi domu strzeleckiego, dzięki czemu mogli w nocy do niego wejść; rozcięli sejf elektryczną piłą i zabrali 19 sztuk broni oraz 1700 sztuk amunicji (8). Łup ukryli u babci Frederika na strychu pod deskami podłogowymi.

Gdy następnego dnia w bractwie strzeleckim odkryto kradzież, Andreas był jednym z tych, którzy najgłośniej manifestowali swoje oburzenie.

Kilku sztuk pistoletów przyjaciele nie schowali, chcąc mieć do nich swobodny dostęp. Czasem nosili je ze sobą w plecakach, zabierali nawet do szkoły, chodząc z nimi po szkolnym podwórzu i wykrzykując do siebie niezrozumiałe dla postronnych obserwatorów hasła.

Kradzież broni należy interpretować tak, że chłopcy dużo wcześniej i bardzo dokładnie planowali zbrodnię. Obydwaj przyznają się zresztą, że rozważali różne scenariusze morderstwa: zastrzelenie pozostałych członków rodziny podczas wędrówki; zagazowanie, po czym rozpuszczenie ciał w kwasie; śmierć w pożarze (9).

Mieli też na koncie kilka innych drobniejszych przestępstw, o których nikt wcześniej nie wiedział, a które oskarżyciel skrupulatnie teraz wyliczył: jazda samochodem bez prawa jazdy, nocne włamanie do szkoły i włamanie do supermarketu. Policja w sumie dwa razy deptała im po piętach, ale nie udało jej się ich przyłapać.

Wyrok

Ostatecznie w 2010 roku sąd skazuje Andreasa na karę dożywotniego pozbawienia wolności, uznaje bowiem, że chłopiec działał z chciwości, czyli pobudek wyjątkowo niskich. O rok starszy Frederik zostaje skazany na karę dziesięciu lat pozbawienia wolności (10).

Sąd uznaje Andreasa za niegodnego dziedziczenia. Majątek rodziny to około 800 tysięcy euro, gdyż do kwoty na szwajcarskim koncie dochodzą jeszcze działki oraz nieruchomości (11). Sąd decyduje, że majątek zostanie rozdzielony między rodzeństwem rodziców.

Od kwietnia 2019 roku Frederik jest znów na wolności (12). Nie udziela się w mediach i nic o nim obecnie nie wiadomo.

Przypisy

(1) Bild, 27.01.2010 (Das Motiv für den Vierfachmord war Liebe).

(2) Bild, 11.10.2009 (Albert Link: Familienfoto mit Mörder).

(3) DIE WELT, 21.12.2009 (Eltern von Frederik B. sagen vor Gericht aus).

(4) Sibylle Tamin (2013): Das Böse von nebenan. FISCHER Taschenbuch, Frankfurt am Main.

(5) Frankfurter Allgemeine Zeitung, 16.04.2009 (Reinhold Manz: „Wir glauben an dich“).

(6) DER SPIEGEL, 12.10.2009 (Gisela Friedrichsen: Die netten Mörder vom Wirtschaftsgymnasium).

(7) Frankfurter Allgemeine Zeitung, 31.07.2009 (Rüdiger Soldt: Mörder von Eislingen handelten aus Habgier).

(8) Frankfurter Allgemeine Zeitung, 13.10.2009 (Peter-Philipp Schmitt: „Gemeinschaftlich und arbeitsteilig“).

(9) Stuttgarter Nachrichten, 31.03.2010 (George Stavrakis: „Jetzt ist es gut“).

(10) DIE WELT, 11.11.2010 (Urteil im Vierfach-Mord von Eislingen rechtskräftig).

(11) Frankfurter Allgemeine Zeitung, 16.12.2009 („Ja, so ist die: arrogant bis zum Schluss“).

(12) STERN, 09.04.2019 (Vierfachmord von Eislingen: Einer der Täter ist wieder auf freiem Fuß).

11 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  1. Bardzo się cieszę, że po ponad roku pojawił się nowy wpis! To najlepszy blog kryminalny, jaki znam. Przez ostatnie miesiące co kilka dni tu zaglądałam, w nadziei, że znajdę nowe opowiadanie. I proszę, jaka dziś niespodzianka 🙂 Moim zdaniem ten blog jest tak fantastyczny, bo przybliża historie z Niemiec, Szwajcarii, co rzadkie w polskich mediach. O 99 procent tych wydarzeń nigdy nie słyszałam, mimo że od zawsze interesuję się zbrodnia:-). Z całego serca zachęcam więc Panią do dalszej pracy nad tym wspaniałym blogiem!!! Mam tu swoje ulubione historie, które naprawdę mną wstrząsnęły i mocno dały do myślenia, a są to: Morderstwo w “Kryształowej Jaskini”, Zaginięcie emerytki, Telefony od zaginionej Frauke Liebs, Zniknięcie dziecka Inga Gehricke . Jeszcze raz dziękuję!!! Wierna czytelniczka

    • … mam tak samo jak Ty 😉
      Blogów i podcastów o tematyce true crime powstało w ostatnim czasie bardzo dużo i szczerze mówiąc jeśli chodzi o polskie sprawy to ciężko znaleźć coś nowego i jest delikatny przesyt tych produkcji. Sprawy z Niemiec opisane na tej stronie są bardzo ciekawe, nie słyszałem o nich wcześniej, a zainteresowały mnie na tyle, że szukałem więcej informacji w necie (zresztą sprawy polskie również są bardzo fajnie opisane).
      Wchodzę na tę stronę co jakiś czas z nadzieję, że jest jakiś nowy materiał 🙂

  2. Napisałam komentarz 21 czerwca, ale niestety się nie pojawił, a szkoda, bo wychwalalam tego super bloga. Pozdrawiam serdecznie Autorkę

  3. Dobrze wiedzieć, że nadal piszesz 🙂

    Zbrodnia absurdalna, trudno stwierdzić jaki faktyczny był motyw. Trochę przypomina historię z Rakowisk.

%d bloggers like this: