Ta historia może tylko na początku wydać się przewidywalna, ale dalszy bieg wypadków potwierdza, że taką z pewnością nie jest. Nawet więcej: im dalej, tym bardziej jej przebieg przypomina scenariusz kryminału z wyjątkowo wymyślną fabułą i zaskakującym zakończeniem – tylko że tutaj wszystko wydarzyło się naprawdę.
Nowe początki
Jest maj 2005 roku. Candy Williams ma 36 lat. Właśnie przeniosła się na Florydę, do Gulfport, leżącego na jej zachodnim wybrzeżu. Ta przeprowadzka symbolizuje nowy początek po niedawnym trudnym czasie – kilka lat temu Candy zachorowała na raka jelit; guz został wycięty, ale konieczna była wielomiesięczna chemioterapia. Candy długo dochodziła do siebie i bała się nawrotu choroby, choć jako urodzona optymistka robiła wszystko, by nie popadać w zwątpienie. Ogromnym wsparciem byli dla niej rodzice. W końcu Candy udało się pokonać chorobę.
Floryda, którą wybrała jako kolejną życiową „stację”, od razu przypadła jej do serca: słońce, piasek, ciepłe powietrze – Candy poczuła, że tutaj wszystko musi się udać. I rzeczywiście, jakby zadziałały czary: szybko znalazła dobrze płatną pracę (jako nauczycielka w szkole) i ładny dom do wynajęcia.
Jest tylko jedna rzecz, której jej brakuje: to mężczyzna u boku – a niestety nikogo takiego nie udało jej się tutaj poznać. Ale przedsiębiorcza Candy bierze sprawy w swoje ręce i rejestruje się na jednym z portali randkowych. Z internetowych znajomości jednak nic trwalszego nie wychodzi, a Candy zniechęcona, przestaje się udzielać na portalu.
Mężczyzna z plaży
Któregoś sierpniowego dnia Candy jak zwykle uprawia jogging na plaży. Mija ją wysoki, atrakcyjny mężczyzna, biegnący z naprzeciwka – uśmiecha się do niej, ona odpowiada uśmiechem.
Candy biegnie dalej, ale po jakimś czasie niebo zasnuwa się chmurami. Chcąc uniknąć deszczu, idzie do plażowego baru. Tam niespodziewanie spotyka mężczyznę z plaży, który siedzi przy jednym z pobliskich stolików. Mężczyzna zagaduje ją na jakiś neutralny temat, po czym przysiada się do niej i zaczynają rozmowę.
Candy dowiaduje się, że mężczyzna nazywa się Jo Collier („Jo” od Jovan), ma 37 lat, pochodzi ze stanu Indiana, jest rozwiedziony i również od niedawna mieszka na Florydzie. Opowiada o swoim synu, za którym bardzo tęskni; również Candy mówi dużo o sobie, o swojej chorobie, o początkach tutaj na Florydzie. Z Joem rozmawia się jej wspaniale, jakby go znała od wielu lat – jest nie tylko miły, ale otwarty, dowcipny i szarmancki. Rozmowa przeciąga się na parę godzin i jest już wieczór, gdy Joe odprowadza Candy pod dom. Żegnając się z nim, kobieta myśli o tym, że bardzo by chciała, żeby z tej znajomości wyszło coś więcej; dlatego też bardzo cieszy ją SMS, którego dostaje od Joego jeszcze tego wieczora: „To był mój dotychczas najmilszy wieczór na Florydzie”. Candy czuje, że jest szansa na coś poważniejszego.
Poruszająca opowieść
Rzeczywiście, znajomość się rozwija. Joe wprawdzie dużo podróżuje, albo zawodowo, albo też odwiedza syna, ale regularnie kontaktuje się z Candy przez Internet. Obydwoje rozumieją się świetnie na wszystkich płaszczyznach, znajomość się pogłębia. Candy zauważa tylko, że jest jeden temat, którego jej rozmówca nie chce poruszać: swoje dzieciństwo. Jo unika odpowiedzi na pytania dotyczące swoich rodziców, tego, gdzie się urodził i wychował. Candy wydaje się to dziwne, ale uznaje, że Jo ma widocznie jakieś przykre wspomnienia i trzeba dać mu czas, żeby się otworzył.
Ten moment rzeczywiście nadchodzi. Joe wyznaje, że jako niemowlę został oddany do adopcji. Jego adopcyjni rodzice byli wspaniali i czuł się przez nich kochany. Ale gdy miał 14 lat, zdarzył się wypadek – w auto, którym jechał wraz z rodzicami, wjechał pijany kierowca. Jo wyciągnął z wraku swoją mamę, musiał patrzeć, jak umiera; także i jego ojciec zmarł na skutek obrażeń. Przez kolejne lata wychowywała go ciocia, która niezbyt się o niego troszczyła. Jo dodaje, że chciałby odnaleźć swoją biologiczną matkę.
Candy jest wstrząśnięta. Bardzo współczuje Joemu i chciałaby mu w jakikolwiek sposób pomóc.
Razem
W grudniu, czyli kilka miesięcy po spotkaniu na plaży, Jo wprowadza się do Candy.
Mama Candy nastawiona jest do tego sceptycznie. Przede wszystkim uważa, że najpierw powinien być ślub. Ale wkrótce akceptuje fakt, że Candy jest zakochana i – co najważniejsze – bardzo szczęśliwa.
Rzeczywiście, wspólne życie Candy i Joego układa się wspaniale. Ale już na początku Candy zauważa coś dziwnego – jej partner nie dostaje żadnej korespondencji. Zapytany o to, odpowiada, że przecież wszystkie sprawy załatwia przez Internet. Candy zadowala się tym wyjaśnieniem i wkrótce zapomina o sprawie. Ale już kilka dni później nadchodzi moment, kiedy ten pozorny drobiazg nabiera innego znaczenia.
Co znajduje Candy
Candy idzie po coś do auta Joego i dostrzega leżący na wierzchu cały plik korespondencji adresowanej do jej partnera! Koperty owinięte są gumką. Candy bierze plik do ręki i po adnotacji na kopercie od razu zauważa numer skrzynki pocztowej. Co ma do ukrycia, że nic jej o tym nie powiedział?!
Wzburzona, podbiega do Joego i rzuca w niego plikiem kopert. Czuje się oszukana.
Partner próbuje ją uspokoić i tłumaczy, że te listy są od jego eks, która nie może zostawić go w spokoju; nic nie mówił Candy, bo nie chciał jej denerwować. Zapewnia, że ją kocha i że może podać eks swój najnowszy adres, jeśli Candy robi to taką różnicę.
Rozmowa kończy się pojednaniem, choć przez jakiś czas atmosfera jest nieco napięta – Candy jest bowiem przykro, że była okłamywana. Po czasie jednak żal jej mija i wszystko w związku znowu układa się idealnie.
Cudowne miesiące
Boże Narodzenie Jo i Candy spędzają razem z jej rodzicami. Swoim ujmującym sposobem bycia Jo od razu zjednuje sobie życzliwość jej matki. Jest ona również pełna współczucia dla Joego, gdyż słyszała od córki o tragicznej śmierci jego rodziców adopcyjnych. Na prezentach pisze więc „Wszystkiego najlepszego od Mamy”. Jo ma łzy wzruszenia w oczach i mówi, że czegoś równie wspaniałego nigdy nie przeżył.
Zupełnie inny stosunek do Jo ma ojciec Candy – nie lubi go i jest w stosunku do niego pełen nieufności. Pytany o przyczynę, nie potrafi tego uzasadnić. W każdym razie Candy to nie obchodzi, jest szczęśliwa i zakochana.
Sielanka trwa jeszcze kilka miesięcy i kończy się zupełnie niespodziewanie, gdy Candy pewnego dnia wraca z pracy.
Szok
Kobieta wchodzi do domu i z wrażenia aż przystaje w progu – wnętrze oklejone jest karteczkami samoprzylepnymi. Są wszędzie: na ścianach, meblach, firankach, na przedmiotach znajdujących się w pomieszczeniach, nawet na jej kapciach stojących na podłodze – to po prostu setki, setki karteczek.
Candy zauważa, że na każdej z nich jest jakiś napis. Bierze do ręki jedną, potem patrzy na kolejne: wszędzie jest jedno i to samo zdanie, napisane odręcznie przez Joego: „Nie mogę, to jest zbyt trudne”. Kilka karteczek ma napis: „Nie szukaj mnie”. Karteczki są także w garderobie, w łazience, w kuchni – Jo musiał poświęcić na to wiele godzin.
Jest w tym coś tak patologicznego, że Candy ogarnia zgroza. Mimo to wystukuje numer komórki Joego. Automat informuje ją, że taki numer nie istnieje.
To dla niej wielki szok, zwłaszcza że nic, absolutnie nic nie zapowiadało nagłego rozstania!
Od Joego nie nadchodzą żadne wiadomość, nie ma żadnego wyjaśnienia. Candy przeżywa to wszystko bardzo mocno, także za sprawą formy, w jakiej nastąpiło rozstanie.
Dwa lata później
Mijają dwa lata, jest czerwiec 2008 roku. Któregoś dnia Candy siedzi na plaży, gdy nagle dzwoni telefon. Okazuje się, że to Jo. Candy chce się od razu rozłączyć, ale Jo błaga ją, żeby przynajmniej posłuchała. Przeprasza ją za ból, jaki jej zadał, a dziwaczne zachowanie na koniec tłumaczy swoim trudnym dzieciństwem. Prosi o kolejną szansę. Candy kategorycznie odmawia, ale zgadza się kontynuować rozmowę.
Jo dzieli się z nią wiadomością, że poznał swoją biologiczną matkę i przez telefon wysyła jej zdjęcie. Candy otwarcie mówi, że nie wierzy w prawdziwość tej historii. Jo mówi na to, że matka zaprosiła go do siebie do Atlanty na obiad i prosi Candy, by mu towarzyszyła; dla niej byłaby to niecała godzina lotu samolotem w jedną stronę. Candy odmawia.
Po tej rozmowie ma jednak ambiwalentny stosunek do całej sprawy: to złość pomieszana ze współczuciem. W końcu przeważa to drugie – Candy po kolejnym telefonie Joego wyraża zgodę na spotkanie, informując go jednak, żeby nie liczył z jej strony na nic więcej niż przyjaźń.
Matka Joego
Jak się okazuje, Linda, biologiczna matka Joego, mieszka wraz ze swoim partnerem w pięknym domu w eleganckiej dzielnicy Altanty. Podczas spotkania wszyscy są dla siebie nadzwyczaj uprzejmi. Mimo że rozmowa dotyczy wyłącznie neutralnych tematów, to atmosfera jest w jakiś dziwny sposób napięta, i w odbiorze Candy nie tłumaczy tego fakt, że na spotkaniu są osoby, które dopiero co się poznały. Candy nie może się pozbyć wrażenia jakiejś sztuczności, a przez głowę przebiega jej nawet myśl, że Jo wyreżyserował całą sytuację, a poznana przez nią para to zupełnie obce mu osoby.
Na dodatek w trakcie spotkania dzwoni do Candy obca kobieta, informując ją tylko, że Jo jest kłamczuchem i że zadzwoni później, żeby powiedzieć jej więcej.
Candy nikomu z obecnych nie wspomina o tym, co właśnie usłyszała, i nie może się doczekać końca tej dziwnej wizyty. Na lotnisku chłodno żegna się z Joem, obiecując sobie w duchu, że nigdy więcej się z nim nie spotka.
Wieczorna rozmowa
Wieczorem, gdy Candy już leży w łóżku, nieznajoma kobieta telefonuje ponownie. Mówi, że nazywa się Leah i jest żoną Joego. Candy dowiaduje się, że Jo regularnie przyjeżdżał do niej do Indiany i spędzał czas z nią i ich wspólnym synem, a wszystko to, jak się okazuje, miało miejsce w czasie, gdy był z Candy. Leah dodaje, że ostrzega ją przed Jo, który jest notorycznym kłamczuchem i oszustem.
Candy jest poruszona tym, że można zbudować tak ogromny gmach kłamstw i żyć w nim przez długi czas. Jo nie był nawet rozwiedziony! Candy nie wierzy już nawet w historyjkę o jego trudnym dzieciństwie. Mimo że Jo nie jest już jej partnerem, rozmowa z Leah jest dla niej dodatkowym wstrząsem.
Gdy niewiele później dzwoni Jo i zapewnia ją o swojej miłości, Candy nazywa go kłamczuchem i się rozłącza.
Pocieszyciel
Parę tygodni później ojciec Candy doznaje zawału serca. Przez tydzień leży w stanie śpiączki. Jego stan jest beznadziejny i w końcu Candy wraz z matką wyrażają zgodę na odłączenie go od aparatury.
Jo dowiaduje się o jego śmierci i oferuje swoją pomoc. Candy jest w takim stanie, że nie ma siły protestować. Mężczyzna w tym czasie jest ogromnym wsparciem dla niej i dla jej matki: pomaga we wszystkim, jak tylko jak może (i działa przy tym z autentycznym zaangażowaniem), jest na każde zawołanie; na dodatek robi wszystko, żeby Candy zechciała znowu z nim być.
W końcu kobieta przełamuje się i zgadza, by Jo się wprowadził do niej. Naturalnie Candy wciąż jest nieufna, ale ich pożycie układa się całkiem dobrze.
Wycięta z kadru
Któregoś dnia, gdy Candy akurat przebywa w pracy, dzwoni do niej przyjaciółka. Informuje ją, że na portalu randkowym, z którego korzysta, znalazła profil Joego – a profil ten, co od razu widać, jest aktualnie w użytku!
Candy wchodzi na przesłany link. Ze zdjęcia spogląda na nią jej partner, informując, że jest odnoszącym sukcesy przedsiębiorcą i obecnie singlem, który ceni sobie życie rodzinne i towarzyskie usposobienie u partnerki, a obecnie szuka nowego związku. Jedno ze zdjęć, które zamieścił, robione było nawet razem z Candy – Jo wyciął ją po prostu z kadru!
Candy ma raz na zawsze dość. Wystawia Joemu walizki za drzwi.
Tajemnicze awarie
Po kilku dniach w jej domu zaczynają dziać się dziwne rzeczy: przestaje działać klimatyzacja, a potem także suszarka do prania i lodówka. W każdym z wypadków, jak się okazuje, przyczyną są poprzecinane kable od elektryczności.
Po kilku dniach do Candy zaczynają przychodzić maile. Ich treść robi wrażenie, jakby wysyłali je różni znajomi Joego, którzy pragną się za nim wstawić, np. tej treści: „Hej, tu Mark. Szkoda, że ty i Jo się rozstaliście, Jo jest kompletnie załamany” albo: „On kocha cię nad życie”; „To wspaniały człowiek. Daj mu jeszcze jedną szansę” itp.
Candy nie reaguje. Kolejne maile są już w zupełnie innym tonie: „Bez ciebie będzie mu lepiej. Oby przytrafiło ci się wszystko, co najgorsze”. Candy rozważa zgłoszenie tego na policję, gdy nagle maile przestają przychodzić.
Ogłoszenie w Internecie
Za to mniej więcej miesiąc później, gdy Candy kosi trawę przed domem, obok niej pojawia się nagle obcy mężczyzna. Z tego, co mówi, wynika, że Candy korespondowała z nim wcześniej, umówiła się z nim na seks i uzgodniła spotkanie – a on właśnie po nią przyjechał. Gdy Candy zaprzecza, mężczyzna wyciąga z kieszeni kartkę z wydrukiem maila i adresem Candy, który jest tam podany. Gdy kobieta stwierdza, że tego nie pisała, mężczyzna wpada w złość i wykrzykuje, że nie pozwoli sobie na żadne gierki, a Candy ma z nim pójść. Zaczyna się szarpania.
Candy ma ogromne szczęście, że ulicą akurat przejeżdża patrol policji. Kobieta podbiega do auta i mówi policjantom o tym, że jest napastowana. Mężczyzna opuszcza jej posesję dopiero wtedy, gdy jeden z policjantów grozi mu natychmiastowym aresztowaniem.
Candy natychmiast otwiera laptop i już po paru chwilach znajduje w Internecie ogłoszenie, które zamieścił ktoś, kto się za nią podał. Jest tam jej zdjęcie oraz informacja, że „gotowa na wszystko Candy” szuka przygód seksualnych, z uwzględnieniem orgii, trójkątów i eksperymentów lesbijskich. Obok podany jest jej adres i telefon, a także dane o miejscu jej pracy!
Candy oczywiście się domyśla, kto stoi za tymi pomysłami, i rozważa zgłoszenie tego faktu na policję; nie robi tego tylko dlatego, że ogłoszenie wkrótce znika i znowu powraca spokój. Niestety, nie trwa on dłużej niż parę miesięcy.
Atak
Któregoś majowego dnia w 2009 roku Candy siedzi w restauracji z przyjaciółkami. Gdy w pewnym momencie udaje się do toalety, nagle staje przed nią Jo. Mężczyzna wzniosłym tonem obwieszcza, że nie może bez niej żyć, po czym pada na kolana, wyciąga pierścionek i się jej oświadcza! Candy chce odejść, wywiązuje się szarpanina. Jo pokazuje jej napis „Candyman”, który wytatuował sobie na przedramieniu, po czym wyciąga nóż i wymachuje jej nim przed nosem. Candy wybiega z lokalu, wołając jeszcze do siedzących w Sali przyjaciółek, że jest tu Jo i że ma przy sobie nóż.
Dotarłszy do domu, Candy wzywa policję. Funkcjonariuszom, którzy wkrótce u niej się zjawiają, opowiada o całym zajściu, a także o wcześniejszych problemach z Joem.
Candy jest roztrzęsiona. Tej nocy nie może spać. Następnego ranka, tak jak jej radzili policjanci, składa wniosek o wydanie dla Jovana Colliera tymczasowego zakazu zbliżania się do niej.
Wniosek zostaje formalnie zaakceptowany. Od tego momentu Jo musi się trzymać od niej z daleka, ale bynajmniej nie daje jej spokoju. Wysyła jej kilkadziesiąt maili dziennie – są to wyznania miłosne pomieszane z groźbami. Trwa to przez kilka dni, a potem maile nagle przestają przychodzić.
„Jo nie żyje”
Miesiąc później Candy dostaje mail od Leah, byłej żony Joego, która pisze jej, że Joe nie żyje – popełnił samobójstwo; zostawił natomiast rzeczy, które należą do Candy, wraz z informacją, żeby je jej odesłać. Leah w mailu pyta, czy mogłaby je odesłać. Candy jest poruszona, ale przede wszystkim zdaje sobie sprawę z tego, co oznacza dla niej ta wiadomość: to WRESZCIE koniec jej kłopotów! Odpisuje więc, że się zgadza. Dodaje pytanie, co konkretnie się stało i kiedy, ale nie otrzymuje odpowiedzi. Nie wydaje jej się to podejrzane, poza tym nie ma powodu, żeby nie ufać byłej żonie Joego.
Przesyłka
Kilka dni później na adres szkoły przychodzi przesyłka adresowana do Candy. Kobieta zabiera ją do pustej klasy i otwiera – po czym odskakuje z przerażeniem: w pudełku leży ucięta ogromna świńska głowa!
Dyrekcja szkoły wzywa policję. Funkcjonariusze, poznawszy kulisy całej sprawy, pytają Candy, kto – skoro Jo nie żyje – mógłby jej grozić. Candy nie ma pojęcia, policjanci sugerują jej więc, że być może była żona Joego jednak ją okłamała i że może działa teraz wraz z nim w zmowie.
Candy nie wydaje się to prawdopodobne, ale tak czy inaczej nie ma już ochoty się kontaktować z Leah, by sprawdzić te informacje. Postanawia zadzwonić do Lindy, tj. do kobiety, którą poznała jako biologiczną matkę Joego. Candy tak naprawdę wątpi, że Linda, mieszkająca w pięknym domu w bogatej dzielnicy, miałaby być matką Joego, ale uznaje, że czegoś się w każdym razie od niej dowie.
Znowu matka Joego
Candy przedstawia się i od razu zapytuje, czy prawda jest, iż Jo nie żyje. Linda odpowiada, że to nieprawda.
Candy bierze kilka głębokich oddechów i próbuje przetrawić informację, którą właśnie usłyszała; nie ma jednak pojęcia, że to jest jedynie drobiazg w porównaniu z tym, czego dowie się już za chwilę.
Linda pyta Candy, czy wie już o morderstwach. Candy nic nie rozumie.
Linda zaczyna zatem opowiadać całą historię.
Opowieść Lindy
Jak Candy już wie, Linda jest biologiczną matką Joego. Urodziła go w wieku 18 lat i za namową własnych rodziców oddała od razu do adopcji. Gdy 40 lat później nowe przepisy stworzyły możliwość dotarcia do informacji, jak teraz nazywa się jej biologiczny syn, odnalazła go i się z nim skontaktowała. Cieszyła się z tego ogromnie i miała poczucie, że pozwoliło jej to wręcz wypełnić lukę we własnym życiu. Jo powiedział jej, że jego rodzice adopcyjni zginęli w wypadku, gdy miał 12 lat, i że trafił do ich krewnych, którzy stworzyli mu rodzinę zastępczą do czasu, gdy się usamodzielnił.
Jo miał też córkę oraz syna z dwóch różnych małżeństw (o córce Candy właśnie usłyszała po raz pierwszy), tym bardziej więc Linda cieszyła się na możliwość poznania własnych wnuków. Jednakże jakiś czas później zarówno jej, jak i jej partnerowi zachowanie Joego wydało się dziwne, wynajęła więc prywatnego detektywa – to właśnie on dotarł do informacji, które okazały się wstrząsające.
Peter Zimmer
Detektyw powiedział, że rodzice Joego wcale nie zginęli w wypadku.
Prawdziwe imię i nazwisko Joego to Peter Zimmer. Wychowywali go Hans i Sally Zimmer, którzy adoptowali go zaraz po urodzeniu. Peter miał też młodszego brata Perryego – również i on został adoptowany przez Hansa i Sally. Peter i Perry wychowali się w niewielkim mieście Mineral Point (stan Wisconsin). Peter zawsze był trudnym dzieckiem i nigdy nie potrafił się przystosować.
W maju 1983 roku, gdy Peter miał 14 lat, a cała rodzina akurat przeniosła się do nowego domu, do miejscowych policjantów dotarły niepokojące informacje o tym, że nastoletni Peter Zimmer opowiada swoim znajomym, iż planuje zamordować swoją rodzinę. Trudno było uwierzyć w realność tych zamiarów, ale na wszelki wypadek policjanci postanowili podjechać do domu Zimmerów i sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
Niestety, okazało się, że jest już za późno. Policjanci znajdują się w samym środku krwawej sceny zbrodni: nie żyją rodzice Hans i Sally, nie żyje ich syn Perry – a ponieważ nigdzie nie ma Petera, podejrzenie od razu pada na niego.
Informacje ze sceny zbrodni pozwoliły odtworzyć przebieg wydarzeń: Peter najpierw czekał, aż do domu wróci jego ojciec, po czym oddał do niego pięć strzałów. Swoją matkę dźgał nożem w głowę tak mocno, że kompletnie zgruchotał jej czaszkę, przebijając ja w końcu na wylot. W sumie było to piętnaście ciosów; po ich oddaniu ciało matki zawlókł do szopy.
Jego dziesięcioletni brat musiał słyszeć to, co działo się w domu, i schował się pod łóżkiem, ale Jo wywlókł go stamtąd i również zadźgał nożem. Ślady z miejsca zbrodni wskazują na to, że dziecko broniło się ze wszystkich sił, aż do ostatniej chwili – co niestety na nic się nie zdało.
Następnie Peter Zimmer wziął kluczyki do rodzinnego auta i pojechał nim na przejażdżkę. Został schwytany tego samego dnia i wcale nie wypierał się morderstw.
Ze względu na swój młody wiek Peter otrzymał karę 3,5 roku pozbawienia wolności, które odsiedział w Ethan Allen School, tj. zakładzie dla młodocianych przestępców. Odpowiednio do nazwy była to raczej szkoła z internatem, tyle że otoczona płotem z drutu kolczastego. Osadzeni w niej chłopcy mieli jednak możliwości gier i zabaw na nowocześnie urządzonych terenach rekreacyjnych oraz wiele innych przywilejów, w tym nawet kontaktów z dziewczętami. Peter poznał tam 19-letnią wolontariuszkę Belindę, która niedługo potem zaszła z nim w ciążę.
Na wolność wyszedł w wieku 18 lat, a ponieważ ze względu na swój młody wiek nigdy nie był formalnie uznany za winnego, to jako jedyny spadkobierca Zimmerów stał się właścicielem pozostawionego przez nich majątku. Peter Zimmer dokonał urzędowej zmiany swojego imienia i nazwiska i rozpoczął nowe życie.
Na posterunku
Candy jest jak sparaliżowana. Jedno wie na pewno: Jo jest kimś, kto nie zawaha się przed niczym.
Kobieta nie jest w stanie zmrużyć oka w nocy, boi się każdego skrzypnięcia drzwi,
Z samego rana jedzie na policję. Dyżurującemu funkcjonariuszowi kładzie na biurku wydruki tekstów z Internetu. Policjanci są dość sceptyczni, ale sprawdzają otrzymane informacje.
Gdy wszystko się potwierdza, nawet i oni są poruszeni tym, w jakiej sytuacji znalazła się Candy. Podkreślają, że chcieliby jej pomóc, ale muszą trzymać się przepisów – a z nich wynika, że dopóki Jo nie naruszy zakazu zbliżania się do Candy, nie mogą absolutnie nic zrobić.
Candy stara się nie załamywać, ale nie jest to łatwe, zwłaszcza że wciąż czuje się śledzona. Czasem widzi, że Jo jedzie za nią autem – w każdym razie zawsze trzyma się z daleka.
Noce są jednak dla Candy koszmarem, zwłaszcza że zdarzają się anonimowe telefony. Matka Candy, mieszkająca w innym mieście, boi się każdego telefonu, bo za każdym razem ma wrażenie, że właśnie dzwoni policja, by jej przekazać, że córka nie żyje.
Aresztowanie
Candy kupuje sobie broń. Trudno jej uwierzyć, że przepisy dopuszczają, by osoba mająca zakaz kontaktu, jeździła autem za swoją ofiarą i kręciła się w pobliżu jej domu. Candy wysyła zażalenia i skargi, gdzie tylko może. W końcu odnosi to skutek: prokuratura klasyfikuje działania Joego jako prześladowanie najwyższego stopnia. Zmienia to całkowicie całą sytuację, gdyż od tego momentu w sprawie Joego Colliera ma miejsce śledztwo – a to z kolei oznacza, że mężczyznę można aresztować.
Niedługo potem, tj. 21 października, Jo zostaje aresztowany, gdy przebywa w pewnym motelu w mieście Savannah (stan Georgia). Gdy policjanci osobiście przekazują Candy te wieści, kobieta płacze ze szczęścia.
W maju 2010 Jo zostaje skazany na 3,5 roku więzienia.
Odsiaduje swoją karę i wychodzi na wolność. Candy go już więcej nie spotyka, ale docierają do nie czasem informacje o kolejnych oszukanych kobietach.
Bardzo dziękuję za to, co robisz!
To jest zwyczajnie straszne, że tacy ludzie są wśród nas…
Swietny blog. Super sie czyta. Od dawna interesuje sie tematyka kryminalna i tutaj dowiaduje sie o sprawach o których nie slyszalam wczesniej…
Hej, czy to Ty prowadzisz ten podcast kryminalny na youtube? Praktycznie słowo w słowo jest to samo i zastanawiam się, czy ktoś zarąbał treść czy to Twoj kanał.
Pozdrawiam
nie podałam linka: https://www.youtube.com/watch?v=2PGnEiMk5Kg
Hej,
dziękuję Ci bardzo za informację. Tak, owszem, ta osoba zarąbała mi treść. Już zgłosiłam sprawę do you tube. Jeszcze raz Ci dziękuję!!! Zwłaszcza że to jest nagminne u Youtuberów i taka sytuacja, z różnymi moimi tekstami, miała miejsce już mnóstwo razy.
Dobry wieczor. Powyzszy tekst uwazam za najlepszy, dlaczego? Powodow jest kilka:
-jest bardzo dlugi, otwierajac go pierwsza mysl jest taka” no way, nie przemecze tego “, ale po pierwszych kilku zdaniach czyta sie go z wypiekami do konca, zalujac jak juz ten koniec nastapi
– jest dla mnie takim tekstem o ktorym sie po prostu nie zapomina, jak Titanic, raz obejrzysz ale nawet po latach przebudzony w srodku nocy pamietasz fabule 😉
– znam wszystkie Twoje wpisy, wiem ze sa byc moze bardziej interesujace niz ten, poniewaz mozna bylo opisac ta historie w czterech zdaniach, ale Ty zrobilas z niej mistrzostwo, czulam sie jakbym byla jej uczestnikiem a nie czytelnikiem- budowanie napiecia zwroty akcji, dbanie o najmniejszy szczegol w tym przekazie.
Pozdrawiam, gratuluje talentu.