John Bateson: Sprawa dla koronera. Kulisy zawodu, który codziennie spotyka śmierć.
Wydawnictwo: Znak literanova.
Książka Johna Batesona jest dokładnie o tym, co zapowiada jej tytuł: o kulisach pracy w zawodzie, w którym kontakt ze śmiercią jest codziennością.
Ken Holmes to emerytowany koroner z Kalifornii. Książka, która w jakimś sensie jest historią jego życia, prezentuje sprawy, przy których pracował w trakcie swojej prawie czterdziestoletniej kariery. Na początku dowiadujemy się, jaką drogą doszedł do tego zawodu: jak to często bywa, najpierw były to po prostu dziecięce zainteresowania – opatrywanie rannych zwierząt, ale także anatomia (chodził na polowania i od dziecka interesowało go wnętrze ciała zabitego zwierzęcia); potem młodzieńcze marzenia, by zostać lekarzem lub weterynarzem (do czego zniechęcała go perspektywa wielu lat studiów medycznych); później praca balsamisty w zakładzie pogrzebowym.
Kluczowe dla bohatera okazało się doświadczenie zdobyte w zakładzie pogrzebowym, gdzie pracował jako balsamista, co wyróżniło go spośród innych kandydatów na stanowisko trzeciego śledczego w biurze koronera hrabstwa Marin (USA, w pobliżu San Francisco) – Ken dostał tę pracę i ten właśnie moment był punktem zwrotnym w jego karierze zawodowej.
Autor „Sprawy dla koronera” pokazuje nam najciekawsze przypadki spośród tych, z którymi zetknął się Ken Holmes: to między innymi zagadkowe morderstwa, wyjątkowo brutalne przestępstwa, ale także samobójstwa. Ponieważ książka prezentuje kulisy pracy koronera, to oczywiście w dużej mierze zyskujemy specjalistyczną wiedzę o tym, jaki wpływ na rozkład zwłok ma temperatura, jak powstają plamy opadowe, jak oblicza się czas zgonu i ustala jego przyczynę. Ale dowiadujemy się także wielu innych ciekawych rzeczy, np. o tym, jak wygląda i funkcjonuje słynne amerykańskie więzienie San Quentin (jego opisy są tak żywe i pełne barwnych szczegółów, że czytelnik nie może się oprzeć wrażeniu, że spaceruje po jego ponurych korytarzach); poznajemy też administracyjne i prawne aspekty zawodu koronera, zostają one przy tym zaprezentowane niezwykle przystępnie, bez zbędnych niuansów i w każdym wypadku adekwatnie do kontekstu, więc zawsze okazują się przydatne.
I w tym właśnie tkwi szczególny walor książki: jest ona na wskroś autentyczna, stanowi całość, bo zaprezentowane przypadki nie są jedynie suchymi prezentacjami anatomicznych szczegółów zwłok czy też po prostu opisów pracy koronera, lecz umieszczone są w kontekście innych problemów, których nie da się oderwać od tego zawodu, choćby na przykład tego, w jaki sposób powiadamia się rodzinę o śmierci bliskiej osoby i jakie stosuje się przy tym techniki psychologiczne, a także „jak zmienia się świat patologii sądowej wraz z postępem technologicznym (s. 14).
Do tego, że relacja autora książki jest tak żywa i autentyczna, przyczynił się nie tylko jego świetny warsztat i umiejętność „wyczucia” interesujących spraw, ale i bez wątpienia postać głównego bohatera, który obcując na co dzień ze śmiercią, pozostaje przede wszystkim niezwykle wrażliwym człowiekiem.
“Sprawa dla koronera” jest lekturą obowiązkową dla miłośników gatunku true crime; jednocześnie warto zachęcić do jej lektury również i te osoby, które dotychczas nie były przekonane do tego gatunku, w tym być może miłośników kryminałów, gdyż ta książka jak rzadko która pokazuje to, co zawsze podkreślam: rzeczywistość pod każdym względem przebija fikcję ze świata książek i filmów.