Mała mieszkanka Eberswalde
Jest luty 2001 roku. Dwunastoletnia Ulrike Brandt mieszka w Eberswalde (Niemcy) wraz z rodzicami i starszą siostrą. Ulrike bardzo dobrze się uczy, jest miła i wesoła, a przy tym uważana jest za osobę solidną, na której zawsze można polegać. Dziewczynka jest przewodniczącą klasy, uprawia sport, bierze udział w wielu dodatkowych zajęciach.
Eberswalde ma ponad 40 tysięcy mieszkańców i leży we wschodniej części Niemiec, w kraju związkowym Brandenburgii. Ulrike mieszka na małym osiedlu domków jednorodzinnych, leżącym przy wjeździe do miasta w Finow.
Finow to nazwa miejscowości, która kilka lat wcześniej została włączona do Eberswalde; choć oficjalnie Finow już nie istnieje, to mieszkańcy wciąż używają tej nazwy jako nieformalnego określenia części miasta.
Finow to okolica z atmosferą typową dla przedmieścia: niskie domki, schludne i ładnie pomalowane, przy nich zadbane ogródki; ruch samochodowy niewielki, wszędzie jest cicho i spokojnie.
Zwyczajny dzień
Czwartek, 22 lutego, to zwykły dzień w rodzinie Brandt. Po powrocie ze szkoły Ulrike je obiad, po czym pakuje swoją szaro-żółtą sportową torbę na cotygodniowy trening piłki ręcznej. Trening odbywa się w hali sportowej, która oddalona jest od domu Ulrike o około 1,3 km. Dziewczynka jeździ tam zwykle na rowerze – to około sześciu minut jazdy spokojną ulicą Zum Samithsee.
O 15.45 dziewczynka wyrusza w drogę. Pogoda jest ładna, świeci słońce, zimowe powietrze jest przejrzyste i rześkie. Po godzinie 19, a najpóźniej o 19.30, Ulrike powinna być już z powrotem w domu.
Wieczór
Jeszcze przed zapadnięciem zmroku pogoda gwałtownie się zmienia. Nadciągają chmury i zaczyna padać śnieg.
Dochodzi godzina dwudziesta, a Ulrike nie wraca. Rodzice coraz bardziej się niepokoją. W końcu wychodzą z domu, żeby poszukać córki.
W ciemności wołają ją po imieniu. Każde z nich w głębi duszy liczy na to, że Ulrike za moment pojawi się z powrotem.
Ale liczą na to tylko do momentu, gdy o godzinie 20.30 mama Ulrike znajduje porzucony rower córki.
Rower
Rower marki Adventure Series leży w miejscu oddalonym o zaledwie 400 metrów od domu, na leśnej drodze, która ciągnie się jeszcze dalej i prowadzi do drogi krajowej 293. To miejsce przy skraju drogi, naprzeciwko kapliczki przynależącej do starego cmentarza; wzdłuż jego murów musiała przejeżdżać Ulrike.
Mama Ulrike jest przerażona, w panice wraca do domu, żeby powiadomić policję.
Funkcjonariusze pojawiają się bardzo szybko.
Leżący na śniegu rower wygląda, jakby był przysypany cukrem pudrem – musi leżeć w tym miejscu już od paru godzin, bo śnieg zaczął padać jeszcze przed zapadnięciem zmroku.
Oględziny roweru wykazują, że kierownica jest lekko wygięta, w lewej części kierownicy widoczne są nieznaczne wyżłobienia. Na śrubie w przedniej części roweru znajdują się drobne odpryski białego lakieru samochodowego (1).
Policja natychmiast rozpoczyna poszukiwania dziewczynki, sprawdzając między innymi informacje o wypadkach drogowych i osobach przewiezionych w ciągu ostatnich godzin do szpitali.
Komisja specjalna Finow
Poszukiwania w okolicy nie przynoszą żadnego efektu. Ulrike nie leży również w żadnym szpitalu i nie została nigdzie zgłoszona jako ofiara wypadku drogowego. Śledczy wychodzą z założenia, że ktoś potrącił jadącą na rowerze dziewczynkę, po czym bojąc się konsekwencji, gdzieś ją wywiózł i tam przetrzymuje.
Już rankiem kolejnego dnia, w piątek 23 lutego, policja tworzy komisję specjalną liczącą 25 osób. Komisja otrzymuje nazwę Finow.
Informacja o zniknięciu Ulrike rozchodzi się w Eberswalde lotem błyskawicy, wywołując szok, strach i niedowierzanie. Mieszkańcy Eberswalde już od rana przychodzą oglądać miejsce, w którym został znaleziony rower dziewczynki (2). Sprawa już pierwszego dnia po zaginięciu trafia do mediów.
Poszukiwania i pierwsze wskazówki
Nagłośnienie sprawy Ulrike powoduje, że już od początku spływa mnóstwo informacji od potencjalnych świadków.
Pewien 48-letni mężczyzna zeznaje, że w lesie, w pobliżu którego zniknęła Ulrike, słyszał w czwartek krzyk dziecka. Widział także, jak mężczyzna wzrostu około 175 cm niejako „obiega” auto, począwszy od strony pasażera obok kierowcy, wskakuje do środka i rusza z impetem (2).
Do mediów trafia sporządzony na tej podstawie portret pamięciowy. Niestety nie jest zbyt dobry, świadek nie był w stanie dokładnie opisać owego mężczyzny.
Naturalnie cały czas prowadzone są poszukiwania. Akcja jest bardzo utrudniona za sprawą pogody, gdyż wciąż pada śnieg, a dni są bardzo mgliste. Do poszukiwań włączone zostają także psy tropiące, policja używa również helikoptera. W tych działaniach bierze udział w sumie kilkaset osób.
Rodzice dziewczynki żyją jak w transie, czekając ze strachem pomieszanym z nadzieją na jakiekolwiek informacje. Występują w mediach, błagając porywaczy o uwolnienie córki lub choćby o jakikolwiek znak, że dziecko wciąż żyje.
Ale mijają dni i nie pojawiają się żadne konkretne tropy.
Spalone auto
We wtorek, 27 lutego, na obrzeżach miasta Bernau, leżącego około 30 km od Eberswalde, znaleziony zostaje wrak spalonego auta osobowego. To biały volkswagen polo, skradziony, jak się szybko okazuje, w dniu zniknięcia Ulrike (3). W aucie policja znajduje nadpaloną spinkę do włosów w kształcie różowego kwiatka z błyszczącym kamieniem w środku oraz resztki spalonego plecaka. Funkcjonariusze natychmiast kojarzą te przedmioty ze sprawą poszukiwanej dwunastolatki z Eberswalde i kontaktują się z komisją specjalną Finow.
W środku nocy, o godzinie pierwszej, matka Ulrike zostaje wezwana na komendę.
Kobieta potwierdza, że spinka i plecak należą do jej córki (4).
Nowy portret pamięciowy
Już w środę, czyli dzień po znalezieniu auta, policja publikuje w mediach portret pamięciowy mężczyzny, który widziany był przez świadka przy tym właśnie aucie. Mężczyzna ma około 20-25 lat.
Akcja poszukiwawcza wciąż trwa, policja sprawdza napływające bezustannie wskazówki. Sprawa zaginionej dwunastolatki nie schodzi z pierwszych stron gazet w całym kraju.
Odrzutowce Federalnych Sił Zbrojnych, wyposażone w kamery termowizyjne, robią na przestrzeni kilku dni zdjęcia lotnicze. Na podstawie tych zdjęć funkcjonariusze typują miejsca, w których później prowadzą poszukiwania; w te konkretnie czynności zaangażowanych jest 250 funkcjonariuszy (5).
Ciało
Jest 8 marca. W Werneuchen, niewielkim mieście oddalonym o 30 kilometrów od Eberswalde, pewien mężczyzna wychodzi na popołudniowy spacer z psem. Podczas tego spaceru dociera do rzadko uczęszczanej, odosobnionej części lasu w pobliżu dawnego radzieckiego terenu wojskowego. Jego owczarek niemiecki wyczuwa coś – w odległości około 400 metrów od miejsca, które policja przeszukiwała zaledwie parę dni wcześniej.
Policja podejrzewa, że to Ulrike. 9 marca rodzice dziewczynki jadą do Poczdamu, żeby dokonać identyfikacji zwłok. Rodzice Ulrike zdają sobie sprawę, że to przeżycie, bez względu na wynik, będzie wstrząsające, ale po dwóch tygodniach egzystencji na skraju wyczerpania nerwowego i w niewiedzy, co się stało z córką, najważniejsze jest dla nich, żeby mieć pewność (6).
I uzyskują tę pewność – w zwłokach dziecka leżących w poczdamskim Instytucie Medycyny Sądowej rozpoznają swoją córkę.
Wzmożone poszukiwania sprawcy
Przeprowadzona sekcja zwłok wykazuje, że dziewczynka została przed śmiercią wielokrotnie zgwałcona, po czym sprawca udusił ją jej własnym szalikiem.
Jest oczywiste, że teraz, po znalezieniu ciała, policja koncentruje wszystkie siły na znalezieniu gwałciciela i mordercy. Nagroda wyznaczona za jego wskazanie wynosi już ponad 120 tysięcy marek (na tę kwotę składają się datki przekazane przez różne podmioty, między innymi ponad jedna trzecia kwoty przez wydawnictwo Axel Springer (6).
Pogrzeb
16 marca odbywa się pogrzeb Ulrike. Bierze w nim udział kilkaset osób, wiele z nich z braku miejsca musi stać na zewnątrz przed bramą. Uroczystość transmitowana jest przez głośniki. Obecni są reporterzy z prasy, radia i telewizji. Nie mogą jednak filmować i robić zdjęć z bliska rodzinie Ulrike, gdyż kordon policji oddziela ją od reszty obecnych osób.
Płonie morze świec, grób dziewczynki zostaje wręcz zasypany wieńcami i wiązankami kwiatów.
Podczas pogrzebu policja bacznie przygląda się wszystkim tym, którzy pojawili się na tej smutnej uroczystości (7).
Jednak na schwytanie sprawcy trzeba będzie czekać jeszcze blisko dwa tygodnie.
Zatrzymanie
28 marca wszystkie media obiega wieść o zatrzymaniu podejrzanego w sprawie gwałtu i morderstwa na dwunastoletniej Ulrice. Jego tożsamość nie jest jeszcze wtedy znana, wiadomo tylko, że ma dwadzieścia parę lat i że był już wcześniej karany w związku z włamaniami do samochodów.
Tożsamość sprawcy, jego pełna sylwetka, a także szczegóły związane ze śledztwem – wszystkie te informacje będą przenikać do mediów stopniowo, w dużej części dopiero podczas procesu, który odbędzie się parę miesięcy późnej, zatem dopiero po dłuższym czasie wyłoni się pełny obraz, tak istotny dla dramatu, jaki rozegrał się w życiu dwunastoletniej Ulrike 22 lutego 2001 roku.
Informacje te wywołają w mediach ciągnące się miesiącami dyskusje i krytykę dotyczącą zarówno pracy policji, jak i funkcjonowania systemu wychowawczo-resocjalizacyjnego.
Warto więc teraz przedstawić w porządku chronologicznym wszystko to, co działo się przed zatrzymaniem sprawcy, jak i to, co dotyczy jego życiorysu.
Kulisy śledztwa
2 marca, a więc 6 dni przed znalezieniem zwłok Ulrike, pewna kuratorka zgłasza komisji specjalnej Finow, że ma podejrzenie, iż jej podopieczny Stefan Jahn, notoryczny złodziej samochodów, może wchodzić w grę jako sprawca porwania dziewczynki z Eberswalde. Kuratorka informuje, że podejrzenie to nasunął jej wizerunek poszukiwanego mężczyzny na portrecie pamięciowym, który policja opublikowała dwa dni wcześniej (8).
Do mieszkania Stefana Jahna jedzie patrol. Nie ma tam nikogo, a skrzynka pocztowa jest przepełniona. Policjanci odchodzą z niczym. Nikt z komisji specjalnej nie powraca już do wątku tego mężczyzny.
8 marca, gdy znalezione zostaje ciało dziewczynki, policja zabezpiecza odcisk kciuka znajdujący się na butelce po piwie, która leży obok zwłok dziecka.
Śledczy wysyłają butelkę do ekspertów Federalnego Urzędu Kryminalnego w Wiesbaden, tam jednak okazuje się, że odcisk nie jest wystarczająco wyraźny, żeby nadał się do elektronicznej identyfikacji.
16 marca w miejscowości Fürstenwalde patrol policji zatrzymuje opla, który został zgłoszony jako kradziony. Funkcjonariusze dokonują zatrzymania kierowcy w związku z podejrzeniem popełnienia przez niego przestępstwa kradzieży. Na posterunku spisują jego personalia i sprawdzają w komputerze, czy mężczyzna nie jest poszukiwany. Okazuje się, że nie jest, ale ponieważ policjanci z Fürstenwalde wiedzą, że w związku z morderstwem Ulrike należy zwracać szczególną uwagę na złodziei samochodów, informują komisję specjalną Finow o tymczasowym zatrzymaniu niejakiego Stefana Jahna, który ukradł samochód. W komisji specjalnej wiadomość ta nie zwraca niczyjej uwagi (8) i zatrzymany mężczyzna zostaje wypuszczony. Tymczasem wystarczyłoby przetrzymać go na posterunku jeszcze przez kilka godzin, żeby dać czas prokuraturze na zajrzenie do jego akt – wtedy na pewno rzuciłby się w oczy „bogaty” katalog przestępstw Jahna, ze szczególnym uwzględnieniem kradzieży samochodów – a sprawcy o takim profilu przecież poszukiwano!
Mijają kolejne dni i dopiero wtedy technicy kryminalni komisji specjalnej sięgają po akta złodziei samochodów, żeby przy pomocy lupy porównać ich odciski z odciskiem kciuka znalezionego na butelce. W tym samym czasie, gdy nad tym pracują, jedna z policjantek natrafia w dokumentacji na wypowiedź kuratorki Stefana Jahna. Lektura tej wypowiedzi sprawia, że policjantka sugeruje kolegom, żeby przy porównywaniu odcisków zwrócili szczególną uwagę na odciski tego właśnie mężczyzny.
Podobieństwo natychmiast rzuca się w oczy; potwierdzają to eksperci z Krajowego, a potem ostatecznie z Federalnego Urzędu Kryminalnego, w związku z czym Jahn, jak wspomniano, zostaje 28 marca zatrzymany.
Stefan Jahn
Stefan przychodzi na świat w 1975 Strausberg, mieście leżącym około 40 kilometrów na wschód od Berlina. Matka jest sprzątaczką, ojca chłopiec nie poznaje nigdy. Gdy Stefan ma 4 lata, jego matka wychodzi za mąż. Rodzina Stefana powiększa się w tym momencie o dwie osoby, gdyż ojczym wychowuje swojego rocznego wtedy syna.
Te wczesne lata Stefan wspomina bardzo dobrze. „Piękny czas, żadnych problemów” (9).
Ale ten dobry czas trwa tylko do jesieni 1982 roku, to jest do momentu pójścia Stefana do szkoły. Chłopak ma ogromne problemy z nauką, szczególnie z matematyką. Ojczym zaczyna go bić, z czasem coraz częściej i mocniej. Zaczynają się problemy wychowawcze. Stefan kradnie, w domu pojawia się policja, przemoc ze strony ojczyma nasila się, tworzy się zaklęty krąg. Stefan ucieka z domu.
W styczniu 1983 roku, gdy chłopak ma 13 lat, umiera jego matka. Stefan trafia do domu dziecka. Sprawia coraz więcej problemów, wciąż kradnie, nie chce się uczyć, porzuca kolejne miejsca stażowe, gdzie przygotowywał się do wykonywania zawodu. Wciąż kradnie, dosłownie wszędzie: w zakładach pracy, w domach dziecka, które wciąż musi zmieniać z powodu swoich postępków; wdaje się w bójki, jest sprawcą kilku pobić, włamuje się do samochodów.
W 1994 roku z powodu kradzieży dostaje wyrok w zawieszeniu, potem kolejny za kolejną kradzież. Tym razem idzie do więzienia. Odsiaduje dwa lata kary, wychodzi w lipcu 1997 roku. Na wolności przebywa jednak tylko miesiąc, gdyż nie jest w stanie przestać kraść. Następny wyrok to trzy lata więzienia, ale po odsiedzeniu dwóch trzecich Stefan wychodzi na wolność – to dokładnie 13 miesięcy przed popełnieniem morderstwa.
Na przestrzeni tego czasu mężczyzna pozostaje pod dozorem kuratorki sądowej. Nie na wiele się to jednak zdaje, gdyż mężczyzna – jak okazuje się później w trakcie śledztwa – nie jest w stanie zmienić swojego trybu życia. Wciąż popełnia drobne przestępstwa, a w grudniu 2000 roku przestaje się kontaktować ze swoją kuratorką.
22 lutego 2001 Stefan jest w Berlinie. Dzień spędza podróżując od rana koleją miejską, gdyż nie chce marznąć na dworze. W końcu zostaje wyrzucony przez jednego z kontrolerów (10). W supermarkecie Stefan kradnie butelkę wódki, ma przy sobie także kilka ukradzionych wcześniej puszek piwa.
Kradnie samochód, białego volkswagena polo. Jedzie nim do Eberswalde, miasta, które zna z dzieciństwa. Przy drodze biegnącej przy lesie, wzdłuż murów cmentarza, dostrzega jadącą na rowerze dziewczynkę. Uderza w rower samochodem. Rower się przewraca.
Stefan podbiega do Ulrike i zaczyna ją wciągać do auta. Dziewczynka broni się, robi wszystko, żeby wyrwać się z rąk sprawcy, głośno krzyczy. Niestety nikt jej nie słyszy.
Stefanowi udaje się wciągnąć dziewczynkę do auta i związać. Jedzie z nią do oddalonego o 50 kilometrów Werneuchen; to miejscowość, w której również przez jakiś czas mieszkał. Gwałci dziewczynkę w odległej części lasu, na terenie dawnego radzieckiego terenu wojskowego. Potem, jak twierdzi, jedzie z nią na cmentarz, a następnie powracają do miejsca, w którym została zgwałcona. Stefan dusi dziewczynkę w, związawszy jej najpierw ręce z tyłu za fotelem. Ciało dziecka wyciąga z samochodu, przykrywa gałęziami i liśćmi, po czym jedzie autem na obrzeża oddalonego o około 20 kilometrów miasta Bernau. Tam podpala samochód i ucieka.
Wątpliwości
To, co się stało od momentu wciągnięcia Ulrike do auta, jest drobiazgowo analizowane podczas procesu, mimo to nie jest łatwo oddzielić fakty od wymysłów oskarżonego.
Stefan twierdzi zatem, że nie zamierzał zgwałcić ani zamordować dziewczynki. Upiera się przy tym, że nie spowodował umyślnie wypadku – był pod wpływem alkoholu; również pod jego wpływem dokonał gwałtu, a potem wcale nie zamierzał zabić dziecka.
Jeśli chodzi o podróż samochodem bezpośrednio po gwałcie, to twierdzi, że zatrzymał auto przy cmentarzu, na którym znajduje się grób jego matki, i opowiadał dziewczynce, jaką wspaniałą i dobrą kobietą była jego rodzicielka (9).
Nie wiadomo, czy informacja o postoju przy cmentarzu jest prawdziwa, czy też oskarżony wymyślił to, żeby w jakiś sposób poprawić swój wizerunek. A co do kwestii samego „wypadku”: ślady pozostawione zarówno na rowerze, jak i na aucie wskazują na to, że Stefan celowo zagrodził dziecku drogę, doprowadzając tym do kolizji (9).
Mężczyzna zostaje skazany na dożywocie.
Żałoba bez końca
Rodzice Ulrike bardzo dbają o grób swojej córki, zawsze stawiają na nim świeże kwiaty, starannie grabią ziemię wokół. Obok grobu postawili ławkę, by móc dłużej posiedzieć w miejscu, w którym spoczywa ich córka.
Gdy rodzice odchodzą, na ławce pozostają ukochany miś i lalka ich córki. Miś i lalka pilnują Ulrike przez całą dobę. Siedzą na ławce niezmiennie po dziś dzień, choć już trochę obrośnięte mchem, często przemoczone – ale rodzice chcą, by wciąż strzegły Ulrike (11).
Przypisy
(1) DER SPIEGEL, 17.12.2001 (Wolfgang Bayer / Irina Repke / Sven Röbel / Hans-Ulrich Stoldt / Peter Wensierski: Jagd auf den Kinderschänder).
(2) Hamburger Abendblatt, 27.02.2001 (Eberswalde unter Schock: Ulrike seit vier Tagen vermisst).
(3) NTV, 29.03.2001 (Der Fall Ulrike. Chronologie einer der spektakulärsten Fahndungsaktionen in Brandenburg).
(4) DER SPIEGEL, 5.03.2001 (Wolfgang Bayer / Irina Repke / Sven Röbel / Hans-Ulrich Stoldt / Peter Wensierski: Spuren ins Nichts).
(5) Der Tagesspiegel, 8.03.2001 (Claus-Dieter Steyer: Der Fall Ulrike: 12-jährige tot im Wald gefunden).
(6) DIE WELT, 10.03.2001 (Michael Mielke: Die traurige Wahrheit um Ulrike).
(7) Der Tagesspiegel, 16.03.2001 (Claus-Dieter Steyer: Abschied: Ein letztes Lichtermeer für Ulrike).
(8) FOCUS Magazin, 14.04.2001 (Alex Desselberger / Christian Sturm: Verbrecherjagd. Unterhalb der Verdachtsschwelle).
(9) Süddeutsche Zeitung, 29.10.2001 (Hans Holzhaider: Mordfall Ulrike. Auf Katastrophe programmiert).
(10) MOPO. Hamburger Morgenpost, 12.10.2001 (Sie wehrte sich bei ihrer Entführung im Wald – da rastete Stefan Jahn aus. „Ich hatte Wut auf sie”).
(11) Bild, 22.02,2016 (Ein Teddy wacht an ihrem Grab. Vor 15 Jahren verschwand Ulrike Brandt).
Straszne… , śliczna dziewcznka. Czytając tego typu artykuły, zawsze myślę o Monice Kobyłce, która również zaginęła kilkaset metrów od domu w Woli Gałeckiej i utwierdzam sie w przekonaniu, że dziewczyna nie żyje…:-(
Trochę dziwne, ze pospolity zlodziejaszek aut nagle dopuścił się tak przerażającego czynu. Biedne, biedne dziecko ;(
Jak widać proces resocjalizacji marnie działa również w innych krajach. Kuratorka nic nie zrobiła, kiedy straciła kontakt z podopiecznym na ponad 2 miesiące (jak wynika z artykułu)? A potem gdy go rozpoznała i została zignorowana przez policję?
Szkoda rodziców 🙁