W czwartej części cyklu o mrocznych latach osiemdziesiątych w Szwajcarii przedstawiam wydarzenia, które stały się punktem wyjścia do wytropienia i złapania szwajcarskiego seryjnego mordercy dzieci. Za ile zbrodni jest on odpowiedzialny? To pytanie wciąż pozostaje kwestią otwartą…
Porwanie na wiejskim festynie
W sobotę, 7 września 1985 roku, w Rümlang (kanton Zurych) odbywa się wiejski festyn zorganizowany z okazji otwarcia dworca kolejowego. Wśród gości jest również małżeństwo Suter z sąsiedniej gminy Niederglatt; przyjechali tutaj z wraz z sześcioletnim synem Danielem.
Danielowi bardzo podobają się pływające łódeczki z napędem elektrycznym. Ponieważ rodzice chcą iść do pobliskiej restauracji, kupują synowi żetony na 4 jazdy i proszą go, żeby przyszedł do nich, gdy już skończy jeździć (1).
Daniel po jakimś czasie pojawia się w restauracji przy rodzicach. Informuje, że jeździł tylko dwa razy i zostały mu jeszcze dwa żetony. Nie chce zostać w restauracji, gdyż znacznie bardziej interesują go inne atrakcje dla dzieci dostępne na jarmarku; chce się im przyjrzeć i wykorzystać pozostałe żetony.
Wielu przebywających na festynie gości zna się wzajemnie. W lokalu rodzice Daniela spotykają swoich znajomych, czas upływa bardzo przyjemnie.
Gdzie jest Daniel?
Robi się coraz później, na dworze jest już ciemno, ale sam teren festynu jest bardzo dobrze oświetlony. Daniel raz na jakiś czas pojawia się w restauracji, żeby podzielić się z mamą i tatą swoimi wrażeniami. Podczas jednej z takich „wizyt” mama daje mu kurtkę, gdyż powoli robi się chłodno, a tata przypomina chłopcu, żeby przyszedł, gdy zużyje swoje żetony.
Około godziny 22 Daniel siedzi z grupą innych dzieci na ławce w pobliżu miejsca z łódeczkami elektrycznymi. Jest to wiadome, gdyż właśnie wtedy przechodzi tamtędy sąsiad z Niederglatt. Zamienia z Danielem kilka słów, po czym idzie dalej.
Mniej więcej w tym czasie mama i tato Daniela postanawiają już udać się do domu. Zakładają, że znajdą syna w pobliżu miejsca, w którym pływał na łódkach.
Ale chłopca tam nie ma. Rodzice zaczynają go szukać, lecz niestety bez rezultatu. Postanawiają wezwać policję.
Na oczach wszystkich
Festyn jeszcze trwa, gdy przybyli na miejsce funkcjonariusze rozpoczynają poszukiwania. Bardzo szybko wychodzi na jaw wstrząsający szczegół, potwierdzony później także i w czasie kolejnych dni śledztwa: Daniela porwano, a świadkami tego zdarzenia było mnóstwo osób! Widziały one bowiem mężczyznę, który ciągnął za rękę opierającego się i głośno płaczącego chłopca. Chłopiec wołał głośno „Mamo, mamusiu!” Incydent ten zwrócił uwagę wielu osób; ich brak reakcji wynikał z tego, że każda z nich zinterpretowała tę sytuację w następujący sposób: ojciec zabiera dziecko z festynu do domu ze względu na późną porę; dziecko oczywiście protestuje, co jest naturalną reakcją, i woła mamę, licząc może jeszcze, że ta nakłoni ojca do zmiany zdania. Niektórzy świadkowie mówili, że obserwowana sytuacja wywołała w nich nawet pewne rozbawienie (1).
Świadkowie nie potrafili podać dokładniejszego rysopisu porywacza, lecz jedynie ogólny opis: wiek czterdzieści do pięćdziesięciu lat, wzrost około 175 cm, szczupły, ciemne włosy zaczesane do tyłu; mężczyzna miał na sobie skórzaną brązowa kurtkę.
Potwierdzają się najgorsze przypuszczenia
W kolejnych dniach funkcjonariusze i wolontariusze z ogromnym zaangażowaniem szukają Daniela. Policja wykorzystuje do tych celów także helikopter.
Trzy dni później potwierdzają się najgorsze przypuszczenia: zwłoki dziecka zostają znalezione na terenie kantonu Argowia, w odległości 30 km od Rümlang. Ciało leży na polu kukurydzy, w niezbyt dużej odległości od drogi. Można przypuszczać, że chłopiec został uduszony sznurem do zasłon leżącym na ziemi w pobliżu ciała (2). Przy Danielu policja nie znajduje wszystkich elementów odzieży, którą w dniu zaginięcia miał na sobie: brakuje kurtki, jednej skarpetki oraz butów.
Prowadzone intensywnie śledztwo nie przynosi żadnych rezultatów.
Znowu sobotni festyn i zniknięcie
W sobotę, 19 października 1987 roku, dziesięcioletni Christian Widmer świętuje jubileusz katolickiej organizacji młodzieżowej, do której należy. Urządzona z tej okazji impreza odbywa się w Windisch (kanton Argowia); Windisch oddalone jest zaledwie o ponad trzydzieści kilometrów od Rümlang, w którym dwa lata wcześniej podczas festynu został porwany Daniel Suter.
Na festyn w Windisch Christian przyjechał sam pociągiem z Döttingen, w którym mieszka. W imprezie bierze udział około stu członków organizacji.
Udana impreza
Najpierw odbywa się konkurs balonowy. Każdy z uczestników może wypuścić balon z dołączoną do niego kartą opatrzoną własnym nazwiskiem i adresem. Zwycięzcą zostanie ten, którego balon poleci najdalej – co okaże się wtedy, gdy dana karta zostanie odesłana z powrotem przez znalazcę. Konkurs cieszy się wśród dzieci wielkim powodzeniem; Christian także wypuszcza w powietrze otrzymany balonik wraz z zaadresowaną do siebie kartą.
Po południu impreza przenosi się do dużej sali gimnastycznej. Sala jest uroczyście przyozdobiona, a pośrodku stoją połączone w rzędy stoły; przy nich członkowie organizacji, po części wraz z rodzinami, spożywają kolację.
Przy Christianie nie ma nikogo z rodziny, ale wiadome jest, że chłopiec wie, iż jego mamie może się nie udać dotrzeć na festyn – w takim wypadku Christian ma zostać najpóźniej o godzinie 23 odprowadzony przez opiekuna na dworzec kolejowy i sam wrócić do domu pociągiem.
Co widział motorowerzysta
Nikt nie pamięta momentu, gdy Christian opuszcza salę gimnastyczną, w której odbywa się posiłek – dopiero później zostanie ustalone, że musiało mieć to miejsce około godziny 19; nikt też nie wie, dlaczego chłopiec wychodzi i co robi od tamtego momentu. Jego nieobecność zostaje zauważona dopiero godzinę później, przed rozpoczęciem wspólnego wystąpienia planowanego na godzinę 20. Opiekun grupy oraz inni chłopcy wołają i szukają Christiana, ale nigdzie go nie ma, wystąpienie zaczyna się więc bez niego.
Właśnie w tym czasie pewien motorowerzysta, który jedzie drogą krajową między Rüfenach i Riniken, stwierdza, że jego pojazd ma jakieś problemy z tylnym światłem. Kierowca kilka razy przystaje przy drodze i próbuje naprawić usterkę; wtedy właśnie, w świetle przednich reflektorów pojazdu, dostrzega mężczyznę spacerującego wzdłuż drogi z około dziesięcioletnim chłopcem (1).
Sytuacja ta nie budzi w nim żadnych podejrzeń; motorowerzysta dopiero później skojarzy ten obrazek z informacjami, które pojawią się na pierwszych stronach gazet, i zgłosi się na policję.
Zwłoki w lesie
Gdy w Windisch kończy się impreza, nikt już nie szuka Christiana – wszyscy zakładają, że pojechał on do domu.
Następnego dnia grupa jadących konno osób przemierza las w pobliżu Riniken. Jedna z nich zauważa w pewnym oddaleniu od ścieżki coś, co wygląda na leżącego człowieka. Podjeżdża bliżej i dostrzega leżące pod drzewem na wpół obnażone zwłoki dziecka.
Dwaj mężczyźni zostają na miejscu, resztą grupy natychmiast udaje się do najbliższej restauracji, żeby stamtąd zatelefonować po policję.
Dwie niemal identyczne sprawy
Śledztwo okazuje się bardzo trudne, nie ma żadnego punktu zaczepienia i żadnych świadków – prócz motorowerzysty, nie będącego jednak w stanie opisać wyglądu mężczyzny, który najprawdopodobniej był porywaczem i mordercą Christiana.
Sprawę zamordowania Christiana policja łączy z morderstwem Daniela Sutera, nie tylko ze względu na fizyczną bliskość miejsc zbrodni (niecałe 600 metrów). Na tego samego sprawcę wskazuje również typ urody ofiar i niektóre inne szczegóły: obydwaj chłopcy byli szczupli i mieli blond włosy; obydwaj zniknęli w sobotę po południu podczas otwartej imprezy; obydwaj zostali uduszeni i w obydwu przypadkach narzędzie duszenia było z materiału tekstylnego; Daniela, jak wyżej wspomniano, sprawca udusił sznurem do zasłon, a Christiana paskiem od płaszcza kąpielowego lub szlafroka.
„Jak długo jeszcze…?”
Fakt podobieństwa obydwu spraw nie przyczynia się jednak do sukcesu w śledztwie, nie pomagają też apele w prasie, radiu i telewizji – sprawca nie zostaje schwytany. Szwajcarska policja znajduje się pod ogromną presją, zwłaszcza że media coraz więcej i częściej piszą o tym, że w ostatnich latach ma miejsce wyjątkowo dużo porwań i morderstw szwajcarskich dzieci. W nagłówkach artykułów prasowych wciąż przewija się pytanie o to, jak długo jeszcze tajemniczy seryjny morderca będzie spokojnie chodził po ulicy i ile dzieci musi jeszcze zginąć.
Czarna seria
Wprawdzie wydaje się to zwykłym żerowaniem na sensacji, zwłaszcza że wiele z owych zaginięć i morderstw dzieci zostaje prędzej czy później wyjaśnionych, a sprawcy złapani, nie da się jednak zaprzeczyć, że tych tragicznych spraw dotyczących dzieci (ale także i nastolatków!) jest od początku lat osiemdziesiątych więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Do tego pośród tych spraw wiele jest wciąż niewyjaśnionych – obok spraw morderstwa Daniela oraz Christiana media wskazują na następujące przypadki (3)(4):
- 12 maja 1980: Ruth Steinmann, 12 lat (Würenlos, kanton Argowia); Ruth wyjeżdża na rowerze ze szkoły do domu, do którego nie dociera. Jej zwłoki zostają znalezione tego samego dnia w pobliskim lesie.
- 11 lipca 1981: Annika Hutter, 18 lat (Nürensdorf, kanton Zurych); Annika wyjeżdża na motorowerze do Winterthur, żeby tam spotkać się z przyjaciółmi, lecz nigdy nie dociera na miejsce. Annika pozostaje zaginiona; sprawa opisana jest tutaj.
- 22 września 1981: Peter Perjesy, 14 lat (Ulisbach-Wattwil, kanton Sankt Gallen): pozostaje zaginiony, sprawa opisana jest tutaj.
- 20 marca 1982: Rebecca Bieri, 8 lat (Gettnau, kanton Lucerna): pozostaje zaginiona, sprawa opisana jest tutaj.
- 31 lipca 1982: Karin Gattiker, 15 lat i Brigitte Meier, 17 lat (Goldach, kanton Sankt Gallen): udają się na trzydniową wycieczkę rowerową. Ostatni raz widziane w pobliżu miejscowości Kobelwies, w tymże miejscu pozostawiają przy drodze swoje rowery (co robi wrażenie, jakby zostały odstawione jedynie na parę chwil). Dziewięć tygodni później niedaleko od tego miejsca zostają odnalezione zwłoki obydwu dziewcząt; sprawa opisana jest tutaj
- 14 sierpnia 1982: Karen Schmitz, 16 lat (Adliswil, kanton Zurych): Karen około godziny 23 wychodzi od koleżanki i udaje się do domu, do którego nigdy nie dociera. Jej rzeczy osobiste, w tym pieniądze oraz starannie złożone ubrania, zostają znalezione w worku plastikowym przy brzegu Jeziora Zuryskiego w Wollishofen/Kilchberg. Pozostaje zaginiona.
- 30 września 1982: Stefan Brütsch, 14 lat (Büttenhardt, kanton Turgowia): wraca na rowerze ze szkoły do domu. Jego nagie zwłoki zostają odnalezione wkrótce potem przy drodze; sprawca zostaje schwytany dopiero w pierwszej połowie lat 90-tych.
- 14 kwietnia 1983, Loredana Mancini, 6 lat (Spreitenbach, kanton Argowia): znika z centrum handlowego, skąd, jak się przypuszcza, zostaje uprowadzona. Po sześciu tygodniach w lesie w Rümlang (kanton Zurych) zostaje znaleziony jej szkielet.
- 27 października 1983, Benjamin Egli, 10 lat (przebywał wtedy w Sünikon, kanton Zurych): następnego dnia zostają odnalezione jego zwłoki.
- 12 maja 1984 roku, Peter Roth, 7 lat (Aachmüli-Mogelsberg, kanton Sankt Gallen): pozostaje zaginiony, sprawa opisana jest tutaj.
- 23 maja 1985, Sylvie Bovet, 12 lat (Bevaix, kanton Neuchâtel): pozostaje zaginiona, sprawa opisana jest tutaj.
- 28 września 1985, Sarah Oberson, 5 lat (Saxon, kanton Valais): pozostaje zaginiona, sprawa opisana jest tutaj.
- 3 maja 1986, Edith Trittenbass, 7 lat (Gass-Wetzikon, kanton Turgowia): pozostaje zaginiona, sprawa opisana jest tutaj.
Sygnały, których nie wykorzystano
Rosnąca atmosfera strachu stale powiększa presję wywieraną przez media na policję. We wrześniu 1988 roku sprawy morderstwa Daniela i Christiana zostają zaprezentowane w niemieckim programie „Aktenzeichen XY” (odpowiedniku naszego „997”), emitowanym także w Szwajcarii. Po programie na policję telefonuje matka chłopca, który 1971 roku został zamordowany przez niejakiego Wernera Ferrari, skazanego później za tę zbrodnię. Kobieta podkreśla, że okoliczności tych spraw są bardzo zbliżone, jej dziesięcioletni syn, Daniel Schwan, również został porwany z miejsca, w którym odbywała się podobna uroczystość; kobieta dodaje, że wie również, iż zabójca jej dziecka przebywa już od lat na wolności.
Po tym telefonie policja kantonu Argowia umieszcza nazwisko Ferrari na liście osób do sprawdzenia. Ponieważ nie udaje się namierzyć miejsca jego aktualnego pobytu, mężczyzna nie zostaje nawet przepytany na okoliczność zamordowania Daniela i Christiana.
Informacje o tym przedostają się jednak do mediów dopiero kilka lat później – tak jak i to, że już w 1982 roku, po zamordowaniu Stefana Brütscha, berneńska policja kantonalna zwróciła uwagę swoich kolegów z kantonu Turgowia na notowanego przestępcę seksualnego, który w 1971 roku udusił dziesięcioletniego chłopca i od roku 1979 przebywa na wolności. Analogiczne sygnały pojawiły się także i później, gdy maju 1986 przepadła bez śladu siedmioletnia Edith Trittenbass. Wtedy również w toku prowadzonego śledztwa pojawiło się nazwisko Ferrari – mężczyzna został zapytany, co robił 3 maja. Okazało się, że ma na ten dzień alibi, jakkolwiek ani on sam, ani jego świadek nie mieli stuprocentowej pewności, czy alibi dotyczy 3 czy 4 maja. Ferrari nie został wtedy zatrzymany, nikt nawet nie przepytał go w sprawie innych niewyjaśnionych spraw zaginięć bądź morderstw dzieci (3).
Złowieszcza cisza i kolejna ofiara
Po emisji materiału o morderstwie Daniela i Christiana nie ma niestety żadnych znaczących postępów w śledztwie, media zwracają jednak uwagę na to, że po morderstwie Christiana w październiku 1987 nagle robi się „cisza” – żadne dziecko nie ginie ani nie znika w Szwajcarii w niewyjaśnionych okolicznościach (5).
Ta złowieszcza cisza trwa przez blisko dwa lata.
26 sierpnia 1989 roku w Hägendorf (kanton Solura) odbywa się uroczystość wiejska „Chilbi”, organizowana tradycyjnie w czasie parafialnego odpustu i oczywiście połączona z jarmarkiem i mnóstwem atrakcji, w szczególności dla dzieci.
Na festynie przebywa także dziewięcioletnia Fabienne Imhof. Razem z koleżanką Fabienne spędza dużo czasu zwłaszcza przy autodromie, przyglądając się jeżdżącym.
Gdy obydwie dziewczynki chcą już wracać do rodziców, zaczepia je obcy mężczyzna. Wdają się z nim w rozmowę i razem z nim opuszczają teren festynu. W pewnym momencie mężczyzna wraz z Fabienne idzie dalej, a koleżance każe poczekać (5).
Gdy mija jakiś czas, rodzice zaczynają szukać Fabienne, jednak nigdzie nie mogą jej znaleźć. Gdy dowiadują się od ośmioletniej koleżanki córki, że Fabienne poszła gdzieś z jakimś panem, natychmiast wzywają policję.
Cenna wskazówka
Rozpoczęta błyskawicznie akcja poszukiwawcza nie daje początkowo żadnych rezultatów. Dopiero następnego dnia któraś z grup poszukujących znajduje zwłoki Fabienne, i to zaledwie 300 metrów od jej rodzinnego domu. Zwłoki są rozebrane, a widoczne obrażenia od razu nasuwają motyw seksualny. Sekcja zwłok wykazuje później, że bezpośrednią przyczyną śmierci dziewczynki było uduszenie.
Dwa dni po odnalezieniu zwłok Fabienne w Solurze spotykają się członkowie komisji specjalnej „Rebecca” (historia powstania tej komisji opisana jest tutaj). Jeden z nich, a konkretnie funkcjonariusz z kantonu Argowia, sugeruje, że sprawcą może być niejaki Werner Ferrari, gdyż jest on bardzo podobny do mężczyzny z portretu pamięciowego sporządzonego na podstawie opisu ośmioletniej koleżanki Fabienne (5).
Już 30 sierpnia, czyli niemal natychmiast, sędzia śledczy wydaje nakaz aresztowania dla notowanego sprawcy Wernera Ferrari. Ferrari zostaje aresztowany jeszcze tego samego dnia w swoim mieszkaniu w Olten (kanton Solura, tj. ten sam, na którego terenie została uprowadzona Fabienne).
Bulwarowa prasa niemal natychmiast przypisuje mu winę porwania i zamordowania 11 dzieci (6). W mediach rozpętuje się burza.
Śledztwo trwa
Policja cały czas prowadzi niezwykle intensywne śledztwo. 16 sierpnia koleżanka Fabienne spośród przedłożonych jej zdjęć różnych mężczyzn wybiera zdjęcie Wernera Ferrari, potwierdzając, że ten właśnie mężczyzna zaczepił je na festynie i że to właśnie z nim odeszła Fabienne.
Podczas przesłuchiwań w areszcie Ferrari wciąż zmienia zeznania: przyznaje się do uprowadzenia i zamordowania Fabienne, potem te zeznania odwołuje. Ponieważ policja podejrzewa, że Ferrari może mieć coś wspólnego także i z innymi niewyjaśnionymi sprawami morderstw i zaginięć dzieci, mężczyzna pytany jest również i o te sprawy. Ferrari przyznaje się do zmordowania Christiana Widmera oraz Benjamina Egli. Kolejnego dnia odwołuje te zeznania, a jeszcze następnego wycofuje swoje odwołanie (5) – po czym kilka dni później wycofuje także i to ostatnie zeznanie!
Ostatecznie jednak Ferrari przyznaje się do zamordowania Fabienne Imhof oraz trzech chłopców: Bejnamina Egli, Christiana Widmera i Daniela Sutera; przyznaje się także do zamordowania Ruth Steinmann (czemu już później będzie konsekwentnie zaprzeczał).
„Doskonały kontakt z dziećmi”
W mieszkaniu Wernera Ferrari, przeszukanym zaraz po jego aresztowaniu, policja znajduje dziesiątki zanotowanych adresów domów dziecka, szkół baletowych, przedszkoli, a nawet placów zabaw. Obrazuje to, czego i gdzie w wolnych chwilach poszukiwał Werner Ferrari: mianowicie kontaktu z dziećmi. Sam Ferrari twierdzi, że na przestrzeni wielu lat miał styczność „z mnóstwem dziećmi, a w większości przypadków nic złego nie miało miejsca” (5). Zeznaje, że na co dzień był na taki kontakt przygotowany: nosił ze sobą zawsze jakieś zabawki, np. gumowe piłeczki.
W jego mieszkaniu znaleziono także mnóstwo pocztówek i listów, które na przestrzeni lat otrzymywał od dzieci. Często pisały do niego z wakacji, zwierzały mu się z różnych problemów; treść tej korespondencji potwierdza niejako, że Ferrari faktycznie miał bardzo dobre podejście do dzieci i świetny kontakt z nimi. Niektóre z nich wysyłały mu listy nawet jeszcze wtedy, gdy przebywał w areszcie. Oto przykłady: „Co u Ciebie słychać? Tutaj w Rzymie świeci słońce, mamy 30 stopni w cieniu”; „Masz piękne pismo. Wernerze, ile lat skończysz w tym roku?”(5).
W toku śledztwa wychodzi na jaw, że gdy Ferrari przebywał na wolności, z uporem szukał pracy w charakterze wychowawcy w domu dziecka. Takiej konkretnie posady wprawdzie nigdy nie udało mu się otrzymać, ale od listopada 1986 do marca 1987 pracował jako pomocnik kucharza w domu dziecka w Oberägeri. Śledczy dowiadują się, że starając się o jakąkolwiek pracę zawsze podawał informację, iż z wykształcenia jest wychowawcą domu dziecka lub też pracownikiem socjalnym.
Diagnoza biegłych
Według opinii psychiatrów Ferrari ma schizoidalne zaburzenie osobowości: to wzorzec zachowań polegający na wycofywaniu się ze związków społecznych; osoba taka nie pragnie ani nie lubi bliskich związków, prawie zawsze wybiera samotne działania, jest wycofana emocjonalnie (7).
W opinii, którą wystawia mu Mario Etzensberger, ordynator kliniki psychiatrycznej w Königsfelden, można przeczytać, że w kontaktach z Ferrarim często odnosi się wrażenie, iż „opowiada on nie o sobie samym, lecz o obcej osobie, mając przy tym na twarzy dziwny uśmiech, zupełnie jakby stał z boku […] i z zafascynowaniem tę osobę obserwował” (5). Według tego psychiatry Ferrari, z racji swojego zaburzenia osobowości, nie jest zdolny do pełnego zrozumienia znaczenia swoich czynów.
Niezwykle interesujące jest to, co pisze Etzensberger, odnosząc się do kwestii, czy da się w ogóle stwierdzić, co skłaniało Ferrariego do popełniania morderstw. Zdaniem psychiatry mianowicie jedynie wtedy można mówić o pełnym wyjaśnieniu motywacji, gdy „sprawca jest w ogóle świadomy istnienia takiego motywu, że później o nim pamięta i jest w stanie przedstawić stan emocjonalny, w którym się w danej sytuacji znajdował, i zaprezentować go zgodnie ze stanem faktycznym. Osoby z osobowością schizoidalną mają tak czy inaczej problemy z postrzeganiem emocji, nie mówiąc już o ich odzwierciedlaniu i dokładnym werbalizowaniu” (5).
Według Etzensbergera zatem motywację u Wernera Ferrari da się wyjaśnić jedynie częściowo, a było nią mianowicie „poszukiwanie poczucia bezpieczeństwa w cielesnej bliskości dziecka” (5). W tym ujęciu Ferrari nie jest więc klasycznym przypadkiem przestępcy seksualnego, który morduje w celu zaspokojenia swoich popędów – pozostają one niejako w dalszym tle.
Do tego aspektu opinii psychiatry pasuje to, co w jednym z listów napisał Ferrari sam o sobie: (5) „Nigdy nie obcowałem płciowo z żadnym dzieckiem i zawsze byłem daleki od wszelkich odbiegających od normy czynności seksualnych. Moje pożądanie ma zupełnie inny charakter. W odniesieniu zarówno do kobiet, jak i dzieci brzuch jest dla mnie najważniejszą częścią ciała ludzkiego. Substytutem był zawsze dla mnie termofor, na którym mogłem położyć głowę. Tak jak i ludzki brzuch termofor dopasowuje się do kształtu głowy. Jednakże termofor nie nadaje się do głaskania i pieszczenia, to martwa materia” (5).
Dwa procesy
Pierwszy proces Wernera Ferrari zaczyna się w grudniu 1994 przed sądem okręgowym w Baden i już po pierwszym dniu musi zostać przerwany, gdyż obrońca oskarżonego zrzeka się swojej funkcji po tym, jak Ferrari ponownie odwołuje wszystkie swoje zeznania.
Kolejny proces ma miejsce pół roku później, także przed sądem w Baden. Ten drugi proces zaczyna się 6 czerwca 1995 roku i kończy 8 czerwca, czyli po trzech dniach. Mimo wcale nie najlepszej sytuacji dowodowej (co w dużej mierze wiąże się z faktem upływu wielu lat od popełnienia prawie wszystkich zbrodni) Ferrari zostaje skazany na dożywocie za zamordowanie Bejnamina Egli, Christiana Widmera, Daniela Sutera, Fabienne Imhof i Ruth Steinmann.
Ferrari rezygnuje z przysługującego mu tak zwanego ostatniego słowa, jego obrońca odczytuje zamiast tego przygotowane wcześniej pisemne wyznanie:
„Tego, co się stało, nie da się już cofnąć. Trzeba sprawić, żeby takie nieszczęście nie powtarzało się już w przyszłości, ponieważ istnieją ludzie, którzy są dokładnie tacy sami jak ja. Od dzieciństwa szukam miłości i poczucia bezpieczeństwa. Nigdy ich nie znalazłem. Jedynymi, od których otrzymywałem namiastkę tych uczuć, były dzieci i młodzi ludzie, których udało mi się poznać. Dzieci, które mi zaufały i którym ja sam zaufałem. Ale wbrew własnej woli zniszczyłem to szczęście. Nikt nie jest w stanie tego zrozumieć, a ja sam najmniej”(5).
Na ile to wyznanie jest szczere, nie da się stwierdzić, ale na zawikłaną motywację czynów Wernera Ferrari na pewno może rzucić nieco światła opowieść o jego dzieciństwie.
Dzieciństwo
Werner Ferrari przyszedł na świat 29 grudnia 1946 roku w Bazylei. Jego matka, Gertrud Ferrari, miała wtedy 18 lat. Była panną, ale 2 lata później wyszła za mąż; nie wiadomo, czy jej mąż był ojcem Wernera, czy też nie (5). Po dwóch latach kobieta rozwiodła się i w tym samym roku ponownie wyszła za mąż. Z drugim mężem rozwiodła się już o ośmiu miesiącach, a w roku 1958 wyszła za mąż po raz trzeci.
Do czwartego roku życia Werner mieszkał u swojej babci. Potem matka zabrała go do siebie, ale – jak stwierdzi po latach sam Ferrari – bardzo go zaniedbywała, a poza tym biła za każdym razem, gdy tylko nie spodobało się jej cokolwiek w jego zachowaniu. Rok później Gertrud umieściła go w domu dziecka w Rümlingen.
Następne lata były dla chłopca wędrówką po różnych domach dziecka. W jednym z nich (miał wtedy osiem lat) stwierdzono u niego „zaburzenia koncentracji, zaniedbanie i infantylizm”; w innej placówce kierownictwo umieściło w jego karcie adnotację o tym, że Werner „kłamie i kradnie, moczy łóżko w nocy, ale jednocześnie jest spragniony miłości i kontaktu i chętny do pracy” (5).
W dwunastym roku życia został skierowany do domu wychowawczego dla chłopców, w którym przebywał do szesnastego roku życia. Po opuszczeniu domu wychowawczego mieszkał z matką.
W kolejnych latach Werner dokonywał drobnych kradzieży, był także sprawcą kilku podpaleń. Po tym, jak w kwietniu 1965 próbował spowodować wykolejenie się pociągu, został zatrzymany przez policję i skierowany do kliniki dla epileptyków w Zurychu. Po popełnieniu jeszcze w tym samym roku kolejnych drobnych przestępstw trafił do psychiatrycznej kliniki uniwersyteckiej w Bazylei. W opinii wystawionej pacjentowi Ferrari przez jednego z biegłych psychiatrów znalazły się następujące stwierdzenia: „osobowość infantylna, wykazująca rozwinięte poniżej normy inteligencję i charakter, a prócz tego rysy psychopatyczne w sensie trudności w kontaktach, mających cechy schizoidalne” (5). Biegły stwierdził także skłonność do gwałtownego i nieobliczalnego zachowania i wskazał na prawdopodobieństwo popełnienia przez pacjenta w przyszłości przestępstwa na tle seksualnym o charakterze pedofilskim.
Po opuszczeniu kliniki (w 1967) Ferrari pracował w wielu różnych miejscach, w tym także na wsi, przeważnie jako niewykwalifikowany pomocnik przy prostych zajęciach.
Pierwsze morderstwo
6 sierpnia 1971 roku na wiejskim festynie w Reinach (kanton Bazylea-Miasto) Ferrari zagadnął dziesięcioletniego Daniela Schwana. Namówił chłopca na spacer do lasu leżącego w sąsiedniej gminie Therwil i udusił go tam, pozostawiając jego ciało na miejscu zbrodni.
Kilkudniowe poszukiwania dziecka nie odniosły skutku. Ale 12 sierpnia na policję zgłosiła się właścicielka restauracji z pobliskiego miasta Listal i podała informację, że już 7 sierpnia telefonował do niej niejaki Werner Ferrari z zapytaniem, czy informacje o zaginionym chłopcu podano w radiu – był to zatem moment, kiedy fakt zaginięcia Daniela nie był jeszcze znany opinii publicznej.
Ferrari zaraz po tym został aresztowany, złożył obszerne zeznania i nawet wskazał miejsce popełnienia zbrodni. Jeszcze podczas pobytu w areszcie śledczym wielokrotnie i przy różnych okazjach wyrażał skruchę z powodu tego, co się stało, a do matki zamordowanego Daniela napisał nawet list z przeprosinami.
Biegły psychiatra zdiagnozował u niego skłonności pedofilskie i homoseksualne.
Za umyślne spowodowanie śmierci Ferrari został skazany na 12 lat więzienia.
Na wolności
11 sierpnia 1979 roku, czyli po odbyciu kary w niepełnym wymiarze, Ferrari został wypuszczony z więzienia jako osoba „wyleczona”; miał jednak obowiązek przez trzy lata poddawać się tak zwanemu dozorowi prewencyjnemu.
Od tamtego momentu Ferrari prowadził zasadniczo samotnicze życie, nikomu nie rzucał się w oczy. Wiadomo, że często się wtedy przeprowadzał i że mieszkał zawsze w małych jednopokojowych mieszkaniach.
Po zakończeniu okresu dozoru Ferrari otrzymał doskonałą opinię: „Z radością mogliśmy stwierdzić, że faktycznie dokonały się u Pana zmiany i że dobrze Pan nad sobą panuje. Choć jestem przekonany, że znajduje się Pan na właściwej drodze, mogą pojawić się pewne problemy. Dlatego chciałbym Pana poinformować, że jesteśmy gotowi wspierać Pana, jeśli uzna Pan, że zaszła taka potrzeba” (5).
Jeszcze podczas trwania okresu dozoru w Szwajcarii rozpoczęła się seria zaginięć i morderstw dzieci.
Trzeci proces
W 2007 roku w nowym procesie Werner Ferrari zostaje uwolniony od zarzutu zamordowania Ruth Steinmann. Pozostaje winnym czterech pozostałych morderstw na dzieciach, a jego wymiar kary nie ulega zmianie.
Po dziś dzień jednak wiele osób (w tym także policjanci lub byli policjanci) uważa, że Werner Ferrari ma na sumieniu znacznie więcej morderstw niż te, do których się przyznał, choćby dlatego, że po jego aresztowaniu „czarna seria” gwałtownie się skończyła (8). Jest przy tym niemal pewne, że niezależnie od niego działał lub działali jeszcze inni sprawcy, którzy po dziś dzień pozostają na wolności lub też zdążyli już zabrać do grobu swoją tajemnicę – i niewielkie są szanse na to, że któraś z tych dawnych spraw jeszcze się kiedyś wyjaśni (9).
Przypisy
(1) ZDF, Aktenzeichen XY, 9.09.1988.
(2) Zürcher Unterländer, 5.02.2018 (Werner Ferrari mordete auch im Unterland).
(3) Neue Zürcher Zeitung, 02.10.2015 (Christine Brand: Vermisstenfälle: Die verlorenen Kinder).
(4) Blick, 13.04.2019 (Marco Latzer: Verschwunden, aber nie vergessen).
(5) Peter Holenstein. Die Geschichte des Schweizer Serienmörders Werner Ferrari: Der Schrei.
(6) DIE ZEIT 31/2002 (Urs Willmann: Der Ermittler Witzkrieg).
(7) Kryteria diagnostyczne z DSM-5. American Psychiatric Association. (2015). Wrocław: Edra Urban & Partner.
(8) Blick, 14.09.2018 (Viktor Dammann: Ungelöste Tötungsdelikte an Kindern. Ex-Kripochef hängt Werner Ferrari weitere Morde an).
(9) SRF, 23.07.2018 (Mario Gutknecht: Ungeklärte Kriminalfälle: Wer hat neun Kinder umgebracht?).
Świetnie napisana seria artykułów o zbrodniach w Szwajcarii. Przerażający typ, szczególnie jego motywacja i stan psychiczny. Boję się takich ludzi jeszcze bardziej odkąd jestem matką.
Dziękuję! <3
Już nie mogę się doczekać kolejnego wpisu!
Już nad nim pracuję, tak więc niedługo 🙂
Straszna wręcz przerażająca nieudolność całego wymiaru sprawiedliwości. Zbagatelizowanie wielu ważnych aspektów pominięcie wielu tropów.
Do tego takich ludzi, u których zdiagnozowano tak rażące symptomy zanim popełnili zbrodnie oraz późniejszy brak monitorowania ich poczynań doprowadził do wielu tragedii. Aż się wieżyc nie chce, że to stało się w Szwajcarii kraju bardzo dbającym o spokój i porządek społeczny.
Ten facet-gad nie był spragniony miłości, ale był zwyczajnym sadystą. Być może w dzieciństwie był spragniony miłości, być może ktoś go skrzywdził i może jeszcze wtedy, gdyby spotkał kogoś pozbieranego, to można by mu jakoś pomóc. Natomiast obecnie jest zywczajnym zwyrolem-sadystą, psychopatą i kłamcą. A nie żadną osobowością schizoidalną, jak niedouczeni i naiwni psychologowie zwykli go przedstawiać. Facet-gad jest nieuleczalnie wypaczony (charakteropatia) i wymaga stałego nadzoru w systemie zamkniętym. Wypuszczanie takich zwyroli po 8 latach to po prostu kpina i infantylizm. Oni nawet dla własnego dobra powinni siedzieć, bo tylko w więzieniu mogą przypominać ludzi.
Kolejna bardzo małe dzieci bez opieki jak by rodzice nie mieli mózgów….skrajna nie odpowiedzialność, rażąca.
A morderca…zasługuje tylko na jedną karę.