Tajemnicze zbrodnie w Szwajcarii. Część VII: Porwanie z okolic pływalni – Ylenia Lenhard

Oto ostatnia część mojego cyklu o szwajcarskich zbrodniach popełnionych na dzieciach. Opisana sprawa nie wydarzyła się wprawdzie w latach 80-tych, lecz mniej więcej dwie dekady później, tj. w 2007 roku, jest w niej jednak tyle nawiązań do „mrocznych latach osiemdziesiątych” i tyle pozostających w związku z nimi znaków zapytania, że stanowi moim zdaniem idealne zamknięcia całego cyklu.

Wyprawa na pływalnię

Jest rok 2007. Ylenia Lenhard ma pięć i pół roku. Mieszka z mamą we wsi Appenzell (kanton Appenzell). Ylenia jest wesołym i pełnym życia dzieckiem; bardzo lubi wszelką aktywność na świeżym powietrzu włącznie ze wspinaniem się na drzewa; chętnie i często chodzi na basen, gdyż uwielbia pływanie (1).
W piękny pogodny poranek, 31 lipca, dziewczynka bierze plecak, wsiada na swoją hulajnogę i jedzie na basen. Tym razem Ylenia nie zamierza pływać, chce jedynie zabrać z basenu swój szampon, pozostawiony tam dzień wcześniej. Dziewczynka planuje także, że wracając z basenu kupi sobie coś do jedzenia w dyskoncie „Denner” (1).

Porwanie?

Charlotte, mama Ylenii, czeka na córkę w domu. Gdy dziewczynka się nie zjawia, Charlotte dzwoni na policję. Kobieta zakłada, że Ylenii przytrafił się jakiś wypadek – tylko to przychodzi jej do głowy jako wyjaśnienie nieobecności dziecka. Ale szybko się okazuje, że żaden wypadek z udziałem dziewczynki w tym wieku nie miał miejsca (1). Policja dość szybko ustala również, że Ylenia nie dotarła ani na sam basen, ani do sklepu; wszystko wskazuje zatem na to, że została porwana z okolicy basenu i że wydarzyło się to około godz. 9.20 (2).
Policja rozpoczyna akcję poszukiwawczą, nie natrafia jednak na żaden ślad dziewczynki.

Strzelanina w lesie

Tego samego dnia ma miejsce wydarzenie, które policja dopiero później połączy ze sprawą Ylenii.
Po godzinie trzynastej w lesie niedaleko Oberbüren (kanton Sankt Gallen), około 30 kilometrów od domu Ylenii) 46-letni Walter B. zostaje postrzelony przez nieznajomego mężczyznę. Walter B. podaje następujący przebieg wydarzeń: przypadkowo spotkał mężczyznę, z którym wdał się w sympatyczną pogawędkę na neutralny temat; po tej rozmowie mężczyzna zaczął nagle do niego strzelać z rewolweru. Walter B. zaczął wtedy uciekać w stronę drogi, zatrzymał tam przejeżdżające auto, a kierująca nim kobieta zawiozła go do szpitala. Walter B. obstaje przy tym, że mężczyzny nie zna, wie tylko tyle, iż sprawca przyjechał do lasu białym mikrobusem na hiszpańskich tablicach rejestracyjnych (3)
Dokładnie o 19.15 (2) również w lesie, kilka kilometrów dalej, zostaje znaleziony porzucony biały mikrobus marki Renault Trafic. Z takiego właśnie samochodu kilka godzin wcześniej nieznajomy mężczyzna strzelał do Waltera B.
Policja zabezpiecza teren.

Kolejny dzień

Następnego dnia w godzinach przedpołudniowych niedaleko od porzuconego auta policja znajduje ciało jego właściciela. To 67-letni Urs Hans von Aesch, Szwajcar, który od 1990 roku mieszka wraz z żoną w Hiszpanii.

Mężczyzna zastrzelił się z pistoletu. Niedaleko leży hulajnoga, dziecięcy kask oraz łopata ogrodowa.
Policja łączy tę sprawę ze sprawą Ylenii, gdyż w dniu jej zaginięcia świadkowie widzieli w pobliżu budynku basenu taki właśnie model Renault Trafic (2).
Tego samego dnia mieszkanka miejscowości Bilwil (leżącej w okolicy Oberbüren) znajduje w okolicy lasu plecak z dziecięcymi ubraniami w środku.

Zaczyna się układać

Przeprowadzona szybko analiza wykazuje, że w aucie mężczyzny znajduje się DNA Ylenii, natomiast na rzeczach należących do dziewczynki – DNA von Aescha. Teraz jest już oczywiste, że istnieje ścisły związek między strzelaniną oraz samobójstwem von Aescha a porwaniem Ylenii – nie wiadomo tylko dokładnie, jaki.
Poszukiwania Ylenii trwają. Policja wykorzystuje helikoptery i psy tropiące, nurkowie przeszukują zbiorniki wodne w okolicy, w całej akcji biorą udział dziesiątki osób, w tym także osoby prywatne.
Oczywiście sprawa obecna jest we wszystkich mediach: w czołówkach gazet i portali internetowych oraz w dziennikach informacyjnych w telewizji.

Dom-twierdza

Hiszpańska policja wraz z kolegami ze Szwajcarii przeszukuje dom von Aescha w Hiszpanii. Dom ten robi wrażenie czegoś w rodzaju twierdzy. Już na drzwiach wejściowych wisi tabliczka z informacją (w pięciu językach), że dom chroniony jest przy pomocy tak zwanego urządzenia samostrzelającego. Policjanci, którzy uznają tę informację za „straszak”, ustalają potem, że takowe urządzenie faktycznie tam się znajduje i że jedynie błąd konstrukcyjny sprawił, iż z broni nie padły strzały.
W jednym z pokoi znajduje się drut przeciągnięty na wysokości ludzkiej szyi. W domu jest kilka miniarmatek wykonanych własnym sumptem. W słoikach na przetwory – martwe pisklęta i jaszczurki. Jest także skrzynia pełna zabawek oraz ponad tuzin portretowych zdjęć dzieci (4).
Nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek przebywała tam Ylenia. Po tygodniu śledczy kończą przeszukiwanie domu oraz posesji (5).

Porwania dzieci w latach 80-tych – podejrzenia

Zanim von Aesch przeprowadził się do Hiszpanii, mieszkał w Szwajcarii, w tym czternaście lat przed samą wyprowadzką w niewielkiej miejscowości o nazwie Iselisberg w kantonie Turgowia (4). W samej tylko drugiej połowie lat 80-tych w tej okolicy zniknęło dziesięcioro dzieci, z czego pięcioro z kantonów St. Gallen i Thurgau (4).
Przez wszystkie te lata, począwszy od lat osiemdziesiątych, von Aesch podróżował po całej Szwajcarii jako pracownik służb zagranicznych. Z zeznań różnych osób wynika, że miał niejako dwie twarze: uchodził za sympatycznego i ujmującego, ale niektórzy uważali go za „dziwaka, uparciucha i mądralę, który w skrytości ducha gardzi ludźmi” (6). Odsiadywał już kiedyś karę za szantaż oraz grożenie uprowadzeniem dziecka (6).
Von Aesch powrócił do Szwajcarii na początku lipca (czyli parę tygodni przed porwanie Ylenii), gdyż – jak zeznała jego żona – chciał znaleźć tam mieszkanie. Media nie przestają spekulować na temat, do czego sprawcy potrzebne było drugie mieszkanie; w wywiadzie z jednym z czasopism żona tłumaczy to następująco: „Urs szukał mieszkania, ponieważ miał już dość nudnego hiszpańskiego krajobrazu. Otoczenie sprawiało, że jeszcze bardziej popadał w depresję. Tęsknił za bujnymi łąkami i lasami” (4). Naturalnie po tym wyjaśnieniu spekulacje nie ustają, a w ich tle przewijają się wciąż nierozwiązane sprawy zaginięć i morderstw dzieci z lat osiemdziesiątych.
W toku śledztwa policja ustala, że von Aesch przygotowywał się do porwania: już trzy tygodnie wcześniej zakupił taśmę, sznur oraz toluen, który miał mu służyć jako środek odurzający (6). Ylenia była najprawdopodobniej zupełnie przypadkową ofiarą porwania; co zaś do związku Waltera B. ze sprawą: von Aesch spotkał go w lesie niedługo po tym, jak zamordował Ylenię; uznał Waltera B. za niewygodnego świadka i próbował go zastrzelić, a po tym, jak mu się to nie udało, popełnił samobójstwo (5).

Tygodnie niepewności

Mijają tygodnie. Sprawa zaginięcia Ylenii wciąż nie schodzi z czołówek serwisów informacyjnych, pojawia się także w programach kryminalnych. Za pomoc w odnalezieniu dziewczynki przewidziana jest wysoka nagroda (7).
Dziecka cały czas szuka policja, straż, a także, niezależnie od siebie, mnóstwo prywatnych osób. Niestety, wciąż nie wiadomo, co stało się z dziewczynką, choć im więcej czasu mija, to coraz bardziej prawdopodobny wydaje się najgorszy z możliwych scenariuszy…
Te dni to jeden wielki koszmar, na który matka Ylenii po dziś dzień nie znajduje słów. Kobieta musi jednak jakoś funkcjonować, zwłaszcza że zajmuje się jeszcze dwójką dzieci (jedno ma siedem lat, drugie osiem), należących do jej byłej partnerki (1). Ylenia nie ma formalnie ojca – jest dzieckiem poczętym metodą in vitro – Charlotte jest więc w jakim sensie pozostawiona z bólem sama sobie. Na szczęście ogromnym wsparciem okazuje się dla niej brat, który ma dwójkę dzieci mniej więcej w wieku Yleni (1).

Odkrycie

15 sierpnia, czyli siedem tygodni po zaginięciu Ylenii, poszukiwacz hobbysta natrafia na zwłoki dziecka w lesie przy Oberbüren. Zwłoki leżą niedaleko miejsca, w którym 1 sierpnia znaleziono łopatę ogrodową, hulajnogę i kask Ylenii (5). Uwagę poszukującego zwraca najpierw leżący na ziemi niedopałek hiszpańskiego papierosa. Mężczyzna rozgląda się – i w pobliżu dostrzega podejrzanie wyglądający kopczyk ziemi; zaczyna kopać łopatą i zaraz natrafia na ciało dziecka (6).
Poszukiwacz natychmiast zawiadamia policję.
Już po wstępnych oględzinach wydaje się pewne, że są to zwłoki poszukiwanej Yleni.

Dlaczego dopiero teraz???

Informacja o odnalezieniu w lesie ciała dziecka zaraz trafia do mediów. Naturalnie od razu pada pytanie: dlaczego ciało znaleziono dopiero teraz? Dotychczasowa praca policji staje się obiektem ostrej krytyki: przecież ta część lasu przeszukiwana była wielokrotnie, również przy udziale psów! Jak to możliwe, że doświadczeni funkcjonariusze, dysponujący fachowym sprzętem, nie byli w stanie znaleźć dziecka, a udało się to prywatnej osobie?
Policja tłumaczy, że przyczyną był fakt, iż ciało było zakopane w ziemi (8), a to, że dopiero rozgrzebanie ziemi przez zwierzęta umożliwia odnalezienie ciała, zdarza się dość często (9).
Sekcja zwłok wykazuje w organizmie Yleni obecność toluenu. Toluen, bezbarwna ciecz o przyjemnym zapachu, to organiczny związek chemiczny, który znajduje zastosowanie między innymi jako surowiec oraz rozpuszczalnik. Na ciele dziecka nie ma śladów przemocy seksualnej fizycznej (6), jako bezpośrednią przyczynę śmierci Yleni lekarze wskazują przedawkowanie toulenu.

Trauma

Dla Charlotte znalezienie zwłok jej córki to w jakimś sensie ogromna ulga, gdyż oznacza koniec niewyobrażalnego koszmaru niepewności. Kobieta ponownie wraca do pracy (jest pielęgniarką), stara się jak najlepiej zajmować dziećmi; na własne życzenie udaje się wraz z policją do miejsca, w którym znaleziono ciało jej dziecka, a na grób córki przez pierwsze dwa lata chodzi codziennie. wszystko to jest dla niej ważne, gdyż pozwala lepiej radzić sobie z traumą (1)
Charlotte dostaje dużo wsparcia także od zupełnie obcych ludzi, na jej prywatny adres przychodzi mnóstwo listów z kondolencjami, życzeniami zdrowia i ze słowami otuchy. W niektórych z nich znajdują się pieniądze, mimo że Charlotte nigdy nie prosiła o wsparcie finansowe). Nasuwa jej to pomysł założenia fundacji imienia Ylenii. Fundacja powstaje; w tym przedsięwzięciu pomaga brat Charlotte (1).

Wciąż znaki zapytania

Również w toku dalszego śledztwa policji nie udaje się dokładnie ustalić, dlaczego von Aesch zamordował Ylenię. Nie udało się potwierdzić, że von Aesch miał związek z uprowadzeniem innych dzieci, choćby na przykład tych, które zniknęły w promieniu zaledwie 30 kilometrów od miejsc uprowadzenia Ylenii i miejsca znalezienia jej zwłok (9): w roku 1981 Petera Perjesy’a (Ulisbach-Wattwil, kanton Sankt Gallen); w roku 1984 Petera Rotha (Aachmüli-Mogelsberg, kanton Sankt Gallen); Edith Trittenbass (Gass-Wetzikon, kanton Turgowia), te sprawy opisane są tutaj.
Co więcej, nie udało się ustalić z absolutną pewnością, że to właśnie von Aesch jest mordercą Ylenii. Naturalnie wszystko na to wskazuje, ale absolutną pewność można mieć tylko co do jednego: że uprowadził dziewczynkę. Formalnie sprawa morderstwa Ylenii pozostaje zatem nierozwiązana (6).
Nie potwierdzają się także przypuszczenia, że von Aesch miał coś wspólnego ze zniknięciem w 2007 roku pięcioletniej Madeleine McCann (co miało miejsce w portugalskiej miejscowości wczasowej). Przypuszczenia te pojawiły się w prasie niedługo po zniknięciu małej Brytyjki –von Aesch mieszkał bowiem wtedy w Hiszpanii, a sprawy Ylenii i Madeleine wykazują podobieństwo choćby w odniesieniu do wieku i wyglądu ofiar. W 2013 roku policja brytyjska jednoznacznie wykluczyła taki związek (10).

Wspomnienia

W wywiadzie udzielonym 10 lat po śmierci Ylenii Charlotte mówi, że nauczyła się lepiej radzić sobie z negatywnymi myślami, które wciąż ją nachodzą. Najgorsze ze wszystkich są powracające pytania: Czy Ylenia cierpiała? O czym myślała w ostatnich chwilach przed śmiercią? (1)
Charlotte odczuwa ogromny ból, gdy mija na ulicy osoby, które chodziły do przedszkola razem z Ylenią (1). Trudno jej patrzeć na to, jak inne dzieci rosną i się zmieniają. Myśli o tym, jak wyglądałaby Ylenia dzisiaj, jaki zawód w końcu by wybrała – bo dziewczynka zawsze mówiła, że chciałaby zostać pielęgniarką jak jej mama (7).
Na przestrzeni tylu lat Charlotte i dzieci nigdy nie unikały – a i teraz nie unikają – rozmów o Ylenii. Wprost przeciwnie: często wspominają wspólnie spędzone chwile, czasem mówią głośno o tym, jak Ylenia zachowałaby się w określonej sytuacji. W mieszkaniu wciąż wiszą zdjęcia Ylenii i zrobione przez nią rysunki – dla najbliższych dziewczynka w jakimś sensie cały czas jest obecna (1).

Sprawa wciąż żywa

Sprawa zamordowania Ylenii miała także pewne reperkusje polityczne, związane z debatą, jak – zarówno faktycznie, jak i od strony prawnej – przeciwdziałać przestępstwom popełnianym na dzieciach oraz jakie kroki wdrożyć, gdy zaistnieje podejrzenie popełnienia takiego przestępstwa. Dwa lata po zamordowaniu dziewczynki wdrożono w Szwajcarii specjalny system alarmowy przeznaczony do wykorzystania w sytuacji uprowadzenia dziecka. System ten koordynowany jest na skalę krajową: gdy pojawia się podejrzenie (lub pewność), że uprowadzono dziecko, system zostaje aktywowany (7); oznacza to, że w ciągu kilku minut informacje o porwaniu mogą zostać przekazane dalej i ogłoszone w pociągach, na dworcach, na elektronicznych bilbordach przy autostradach (8).
Spekulacje na temat związków von Aescha ze zniknięciami dzieci w latach 80-tych pojawiają się w mediach do dziś (11) (12), dużo jest także głosów sugerujących, że znał on seryjnego mordercę Wernera Ferrari (którego sprawa opisana jest tutaj), a być może nawet razem z nim uprowadził Ylenię (2). Policja nie potwierdza jednak tych przypuszczeń, a prokuratura nie decyduje się na wszczęcie śledztwa na nowo (13).

Przypisy

(1) Migros Magazin, 18.07.2017 (Monica Müller: Aus dem Leben gerissen).

(2) Blick, 2.03.2019 (Marco Latzer: Neue Zeugen, neue Hinweise, neue Verdächtige).

(3) Blick, 28.02.2019 (Marco Latzer: Schussopfer von Mörder Von Aesch verstrickt sich in Widersprüche).(4) SPIEGEL Panorama, 13.08.2007 (Friederike Freiburg: Das Haus des Grauens).

(5) t-online.de, 16.09.2007 (Vermisste Fünfjährige aus der Schweiz ist tot).

(6) Blick, 30.09.2018 (Walter Hauser / Roland Gamp: Ylenia (†5) starb durch Gift).

(7) Aargauer Zeitung, 19.07.2017 («Sie war zur falschen Zeit am falschen Ort»: Vor 10 Jahren wurde Ylenia [5] entführt und ermordet)

(8) Schweizer Radio und Fernsehen, 3.08.2017 (Der Fall Ylenia und seine Folgen).

(9) swiss.info.ch, 15.09.2007 (Leiche der vermissten Ylenia gefunden).

(10) TAGBLATT, 07.07.2013 (Kein Zusammenhang zwischen Ylenia-Mord und «Fall Maddie»).

(11) 20minuten, 5.03.2009 (Annette Hirschberg: War Ylenias Mörder ein Serientäter?).

(12) https://www.allmystery.de/themen/km105019

(13) TAGBLATT, 7.03.2019 (Stephanie Martina: Viele Spekulationen, null Beweise – weshalb die St.Galler Staatsanwaltschaft die Akte Ylenia nicht wieder öffnen will

Copyright sprawykryminalne.pl

6 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  1. Dziecko, które ma 5 lat, zostaje samo wysłane na basen. Pozdrowienia dla “dbających rodziców”. Po tym wszystkim, co wydarzyło się wcześniej?
    Historia zaczyna się od lat 80-tych. Może nawet wcześniej. Naśladowców nie brakuje.
    Rodzice “myślą”, że historia się skończyła, a tu taki ch…

    • Tez bardzo poruszyl i zastanowil mnie fragment o tym, ze 5 letnie dziecko idzie samo na basen i pozniej jeszcze mialo isc do sklepu. Oczywiscie nic nie usprawiedliwia tego co sie stalo, ale jednak przezorny…

%d bloggers like this: