Cmentarz na balkonie

To, co miało miejsce w życiu Sabine H., nie poddaje się właściwie żadnej kategoryzacji, dlatego tytułem wstępu najlepiej chyba powiedzieć, że opisane poniżej wydarzenia mogłyby posłużyć za scenariusz horroru. Widzowie uznaliby ów scenariusz wprawdzie za oryginalny, lecz na pewno groteskowy i oczywiście zupełnie nieprawdopodobny…

Porządki

Wieś Brieskow-Finkenheerd leży na terenie byłego NRD w pobliżu polskiej granicy, w odległości dziesięciu kilometrów na południe od Frankfurtu nad Odrą. Wieś ta liczy niecałe trzy tysiące mieszkańców. W jednym z domów „od zawsze” mieszka tu 80-letnia wdowa Martha K. razem z jedną ze swoich córek oraz dorosłym już wnukiem. Od jakiegoś czasu w domu mieszka też partnerka wnuka (1).

Jest 30 lipca 2005 roku. Na posesji przynależącej do domu Marthy trwają prace porządkowe. Bierze w nich udział 28-letni Frank K., wspomniany wnuk właścicielki, który został o to poproszony przez matkę.

Zaplanowano między innymi uprzątnięcie terenu w tylnej części podwórza, pomiędzy dwoma garażami. Stoją tutaj różnego rodzaju pojemniki, jak na przykład akwarium, wiaderka, koszyk na bieliznę, nieduża wanienka (2). Każdy z nich wypełniony jest ziemią porośniętą chwastami. W rodzinie wszyscy wiedzą, że pojemniki te należą do 39-letniej Sabine H, także córki właścicielki i tym samym ciotki Franka, i że przez całe lata te właśnie pojemniki stały w jej poprzednim mieszkaniu na balkonie, służąc tam za doniczki. Sabine H. przywiozła pojemniki jakiś czas temu, bardzo prosząc o niewyrzucanie ich zawartości, ponieważ trzyma w nich cebulki.

Młody mężczyzna postanawia jednak zignorować tę prośbę i wyrzucić pojemniki. W tym celu chce z nich najpierw usunąć ziemię. Zaczyna od akwarium. Wysypuje jego zawartość, pomagając sobie łopatką. Zauważa, że w ziemi leży plastikowy worek (4). W nim również znajduje się ziemia, ale Frank dostrzega tam jeszcze coś, co wygląda jak drobne kości. Woła matkę i pyta: „Powiedz, czy Sabine grzebała w doniczkach swoje papugi?” (3).

Matka nic o tym nie wie, babcia także. Znalezisko wydaje się bardzo podejrzane, a rodzina w pierwszej chwili nie ma pojęcia, co w ogóle o tym myśleć. Sprawa zostaje odłożona na kolejny dzień; członkowie rodziny postanawiają przeszukać jeszcze inne pojemniki i dopiero wtedy zastanowić się, co dalej (4).

Następnego dnia Frank kontynuuje opróżnianie pojemników. Zaczyna od wanienki. W znajdującej się tam ziemi leży foliowa torebka, także wypełniona ziemią. Po rozcięciu torebki w środku widać coś, co w pierwszej chwili wygląda jak uwalany ziemią orzech kokosowy, po chwili jednak daje się stwierdzić, że jest to malutka ludzka czaszka.

Rodzina natychmiast zawiadamia policję. Meldunek o znalezisku wpływa dokładnie o godzinie 13.41. 

„Matka niosąca śmierć”

Niedługo później na odgrodzonej taśmą posesji pracuje ponad 40 policjantów, przeszukując dokładnie cały teren. Szybko się okazuje, że odnajdywane szczątki z pewnością nie należą do jednego dziecka.

Jeszcze tego samego dnia ciotka Franka, Sabine H., zostaje zatrzymana i wstępnie przesłuchana. Początkowo kobieta wszystkiemu zaprzecza. Dopiero gdy policjanci wyjaśniają jej, że testy DNA tak czy inaczej określą, czy to ona była matką pochowanych dzieci, przyznaje się i mówi: „Tak, mają panowie rację. Zabiłam dzieci i pochowałam je w pojemnikach. I jestem zadowolona, że to wyszło na jaw” (4).

Policjanci i technicy przeszukują teren posesji w sumie przez dwa dni. Wciąż jeszcze nie wiadomo, ile dokładnie dzieci pochowano w pojemnikach. Dużo później, po dokładniejszych analizach, okaże się, że było ich dziewięcioro; analizy potwierdzą też, iż Sabine oraz Oliver byli rodzicami każdego dziecka.

Naturalnie sprawa błyskawicznie trafia do wszystkich mediów. Wstrząśnięte są całe Niemcy. Trudno pogodzić się z tym, że może istnieć matka, która zabija dzieci po narodzinach, robi im groby na balkonie, a potem przesiaduje na nim, niczym na miniaturowym cmentarzu. Kim jest osoba zdolna do czegoś takiego?!

Prasa nazywa Sabine H. „Matką niosącą śmierć” albo „Matką z horroru” (6), jednocześnie zaś do wiadomości publicznej stopniowo przenikają informacje o jej życiu, rodzinie, a także o kulisach popełnionych przez nią zbrodni. Pochodzą one wyłącznie od świadków, gdyż sama sprawczyni milczy, a jedyne uzyskane od niej samej informacje to te z pierwszego przesłuchania, gdyż podczas kolejnych przesłuchań Sabine H. konsekwentnie odmawia odpowiedzi na jakiekolwiek pytania; będzie zresztą milczeć także później, w trakcie procesu.

Nie wszystkie wątpliwości zostaną zatem rozwiane, a niektóre może pozostaną już na zawsze, lecz dotychczas zebrane informacje bez wątpienia rzucają wiele światła na to, co się stało.

Dzieciństwo Sabine

Dom w Brieskow-Finkenheerd to jednocześnie rodzinny dom Sabine. Ojciec pracuje na kolei, matka jest gospodynią domową. Sabine ma dwie siostry, jedna jest starsza od niej o 10, druga o 15 lat. Jedna z sióstr bardzo wcześnie rodzi córkę. Siostrzenica wychowuje się z rodzeństwem matki, a Sabine bardzo długo, to jest do 12 roku życia, jest przekonana, że jest to po prostu jej siostra (7).

Rodzina Sabine należy do tych, które najlepiej dają się zdefiniować przy pomocy określenia „najważniejsze są pozory”: w domu nie mówi się o problemach, nie rozwiązuje się konfliktów, każdy stara się nie zawracać głowy innym. To dom bez kłótni, w którym najlepszym sposobem na życie jest unikanie wszelkich starć. Jeśli pojawia się problem, można udawać, że go wcale nie ma, a być może sprawa sama się rozwiąże. Otoczenie ma widzieć, że to wzorowy dom – i zwłaszcza matka, Martha, robi wszystko, żeby ich rodzina tak właśnie była odbierana.

W życiorysie Sabine są wszystkie elementy typowe dla dziecka urodzonego w Niemieckiej Republice Demokratycznej: przynależność do pionierów, członkostwo w FDJ („Freie Deutsche Jugend” – „Wolna Młodzież Niemiecka”), Jugendweihe (co oznacza świecką ceremonię osiągnięcia pełnoletniości).

W szkole dziewczynka czuje się bardzo dobrze, ma wiele koleżanek, jest akceptowana i lubiana. Uwielbia grać w piłkę ręczną, interesuje się matematyką i literaturą (7). Jest wyjątkowo dobrą uczennicą – jej była wychowawczyni wspomina ją jako najlepszą spośród uczniów, których w tamtych czasach uczyła.; mogłaby pójść do liceum (do którego zresztą zgłosił ją już jej nauczyciel matematyki (8), skończyć je, a potem bez żadnych problemów dostać się na studia. W głębi duszy Sabine tego chce, ale jej zamierzeniom bardzo stanowczo sprzeciwia się ojciec, który życzy sobie, żeby córka wyuczyła się konkretnego zawodu (7).

Dziewczyna wybiera więc technikum medyczne w Eisenhüttenstadt i od roku 1982 uczy się tam zawodu pielęgniarki stomatologicznej. Niektórym znajomym otwarcie mówi, że nigdy nie chciała pracować w tym zawodzie.

Miłość

Jeszcze w trakcie nauki, a konkretnie w maju 1983 roku, poznaje Oliviera H. Sabine ma wtedy 17 lat, Oliver 19. Jest jej pierwszym chłopakiem.

Młody mężczyzna kończy właśnie służbę wojskową, a zaraz potem otrzymuje posadę w Ministerstwie Bezpieczeństwa Państwowego (STASI). Pełni tam wprawdzie dość podrzędną funkcję (w dziale organizacji zaplecza koordynuje pracę kierowców, kucharzy, zajmuje się przydziałami urlopów itp.), ale może się cieszyć wieloma przywilejami, w tym między innymi liczyć na mieszkanie służbowe.

Już po trzech miesiącach znajomości z Oliverem Sabine jest w ciąży. Przyszły ojciec przyjmuje tę wiadomość spokojnie. Akceptuje także fakt, że wkrótce po urodzeniu dziecka Sabine jest już w drugiej ciąży – ale stanowczo daje swojej partnerce do zrozumienia, że więcej dzieci już nie chce. Krótko przed narodzinami drugiego dziecka, to jest późną jesienią 1984 roku, młodzi biorą ślub (jest to warunek otrzymania przez Olivera mieszkania służbowego (8) i wkrótce mogą się już wprowadzić do samodzielnego lokum.

Proza życia

Sabine nie ma przyjaciół ani znajomych i właściwie nie prowadzi żadnego życia towarzyskiego, chodzi jedynie z mężem na oficjalne spotkania o charakterze służbowym. Stopniowo dociera do niej, że jej małżeństwo jest raczej czymś w rodzaju wspólnoty mieszkaniowej niż związkiem dwojga kochających się osób: mąż z nią praktycznie nie rozmawia, ich życie jest uporządkowane i przewidywalne – ona sama od rana zajmuje się domem i dziećmi, czeka na powrót męża z pracy po 18, potem jedzą kolację, a wieczorem oglądają telewizję (7). Sabine chciałaby czegoś innego, ale nie jest w stanie nawet podjąć próby przeforsowania jakichkolwiek zmian; młoda kobieta zaczyna powoli odnosić wrażenie, że wpadła z deszczu pod rynnę, gdyż jej sytuacja w małżeństwie jest właściwie taka sama jak w jej domu rodzinnym.

Po narodzinach drugiego dziecka Sabine przez jakiś czas stosuje pigułkę antykoncepcyjną. Znosi ją jednak bardzo źle, dlatego wkrótce ją odstawia (8) – ale zaraz potem znowu zachodzi w ciążę.

Jest przerażona. Ukrywa to przed mężem aż do ostatniego trymestru, w końcu jednak wyznaje mu prawdę.

Oliver wpada w szał. W jego opinii to „wina” żony, gdyż ciąża to wyłącznie sprawa kobiety. Sabine bardzo się boi, szczególnie zaś tego, że mąż ją zostawi, a na dodatek zabierze ze sobą dzieci, choćby po to, żeby zrobić jej na złość (7).

Trzecia ciąża to również czas, kiedy kryzys w małżeństwie Sabine uwidacznia się jeszcze mocniej. Co gorsza, pojawia się nowy problem: gdy trzecie dziecko przychodzi na świat, kobieta zaczyna pić alkohol. Pije ukradkiem, zatem nikt z otoczenia na razie tego nie zauważa.

Bierność

Gdy Sabine stwierdza, że jest w czwartej ciąży, wpada w panikę. Nikomu o niej nie wspomina i postanawia robić wszystko, żeby ukryć ten fakt przed otoczeniem, w tym także przed najbliższymi, włącznie ze swoim mężem. Od momentu, gdy ciąża staje się widoczna, Sabine na przykład nigdy nie pokazuje się mężowi nago. Nosi szerokie ubrania, które maskują jej zaokrągloną sylwetkę. Z nikim się nie spotyka, stara się nie wdawać w żadne rozmowy z sąsiadami. Prócz tego robi to, co wydaje się jej najprostsze – czyli nic, po prostu biernie czeka. Chciałaby tego dziecka, ale nie ma odwagi tego wyartykułować.

Krótko przed terminem porodu, w sierpniu 1988, Sabine i Oliver przeprowadzają się do nowego mieszkania: to 76 metrów kwadratowych, na szóstym piętrze dziesięciopiętrowca we Frankfurcie nad Odrą. Mieszkanie jest z balkonem (1). Budynek należy do całego kompleksu budynków, w których znajdują się mieszkania służbowe pracowników STASI.

W momencie przeprowadzki córka Steffanie ma 4 lata, synowie Dan oraz Ivo odpowiednio 3 i 2 lata, a Sabine czeka na narodziny dziecka, o którego istnieniu – tak przynajmniej chce myśleć – nikt nic nie wie.

Poród

Pewnego wrześniowego dnia nadchodzi czas rozwiązania i Sabine w swoim nowym mieszkaniu rodzi dziecko.

To są fakty, które można uznać za pewne, jeśli zaś chodzi o pozostałe informacje na temat okoliczności towarzyszących temu porodowi, to zapewne nie wszystkie można uznać za wiarygodne; najprawdopodobniej stanowią one specyficzną mieszankę informacji prawdziwych oraz zmyślonych.

Przebieg wydarzeń jest zatem następujący: jest noc, a mąż i dzieci już śpią. Sabine odczuwa silne parcie na pęcherz. Siada na muszli klozetowej. Niespodziewanie noworodek wypada z jej macicy bez żadnych odczuwalnych przez nią bólów. Kobieta jakoby traci wtedy przytomność, a potem budzi się zakrwawiona na podłodze toalety. W muszli klozetowej leży martwe dziecko. Buzia dziecka jest fioletowa, widoczna jest piana na ustach. Obok leży łożysko wraz z błonami płodowymi i pępowiną.

Sabine zawija ciało dziecka w kocyk, kładzie na sofie w salonie. Siada obok zawiniątka i sięga po butelkę z alkoholem. Upija się do nieprzytomności, chcąc stłumić wszelkie odczucia związane z przeżywanym koszmarem.

Budzi się dopiero nad ranem. Stwierdza, że siedzi na ławeczce na balkonie. Czuje, że jest okropnie zmarznięta. Wchodzi do salonu, ale ciała dziecka już tam nie ma. Szuka go w całym mieszkaniu, ale nigdzie nie znajduje. Na balkonie, w którym stoi akwarium wypełnione piaskiem, zwraca jej uwagę inne niż zwykle jego ułożenie. Sabine grzebie w nim i odkrywa tam ciało noworodka; uznaje, że gdy była pijana, pochowała dziecko w piasku w akwarium, a teraz nic już nie pamięta (4). Nie porusza z Oliverem tego tematu.

Nie porusza go także później, gdy mijają kolejne dni, tygodnie, a potem miesiące. Zresztą mąż i żona, tak jak i wcześniej, odzywają się do siebie jedynie wtedy, gdy jest to konieczne ze względu na sprawy dotyczące życia codziennego.

Po przełomie

W roku 1989, po upadku muru berlińskiego, życie państwa H. ulega całkowitej zmianie. Oliver traci pracę i pozostając z niechlubną przeszłością zawodową, szuka nowej (zostaje dekoratorem wnętrz). Sabine dokształca się, jeździ do miasta Goslar (Dolna Saksonia), spędzając tam co tydzień dwa i pół dnia. W tym czasie jest w kolejnej ciąży; oczywiście nikomu się z tego nie zwierza.

Pewnej nocy podczas któregoś z pobytów w Goslar Sabine czuje, że zaczynają się bóle porodowe. Trwają do rana; wtedy do jej pokoju zagląda koleżanka, która dzieli z nią łazienkę, i pyta, dlaczego Sabine nie wybiera się na zajęcia. Kobieta odpowiada, że bardzo źle się czuje.

Rano Sabine rodzi dziecko. Zawija je w ręcznik i zabiera do swojego łóżka. Gdy po południu ponownie na chwilę wpada koleżanka, pytając Sabine o jej samopoczucie, ta ukrywa zawiniątko z dzieckiem pod kołdrą.

W nocy noworodek kwili. Rano Sabine pakuje do torby podróżnej zakrwawioną bieliznę, a na niej kładzie dziecko. Nie zamyka przy tym torby całkowicie, tak żeby umożliwić noworodkowi dostęp świeżego powietrza.

Sabine jest umówiona ze znajomym, że podwiezie ją autem do Berlina. Przed odjazdem kobieta wstawia torbę do bagażnika samochodu. W trakcie podróży czuje się potwornie, ciągle myśli o dziecku. W Berlinie Sabine wysiada z samochodu i zabiera z bagażnika torbę. Kupuje na stacji butelkę wódki i zaczyna pić. Nie wie, w jakiś sposób dostaje się do domu. Z tego, co było potem, pamięta tylko wyrwane z kontekstu obrazy: dociera do mieszkania, jest w nim sama; dziecko jeszcze oddycha, choć słabo. W końcu, według słów Sabine, „w którymś momencie umarło” (1).

Kobieta, tak jak poprzednio, upija się do nieprzytomności, a potem odzyskuje świadomość dopiero wtedy, gdy dziecko pochowane jest już na balkonie.

Sabine uwielbia tam przesiadywać. W przystosowanych do roli doniczek pojemnikach hoduje pomidory oraz zioła. W jednej z nich sadzi Lamprocapnos spectabilis, czyli serduszka okazałe (7).

W szponach nałogu

Od tamtego czasu Sabine pije już regularnie, choć stara się przy tym zachować pozory normalności. Skrupulatnie wywiązuje się ze swoich obowiązków: zajmuje się dziećmi, wysyła je do szkoły, odrabia z nimi lekcje, zajmuje się domem, udaje jej się przy tym wszystkim zrobić maturę.

Sabine nikomu się nie skarży, nikomu nie zwierza, nikogo nie prosi o pomoc. Z mężem w zasadzie nie łączy jej już nic – ale regularnie ze sobą sypiają, tak więc pojawiają się kolejne ciąże…

Ale tych kolejnych porodów i „pogrzebów” kobieta w szczegółach nie pamięta, gdyż wszystkie narodziny, mając przebiegający w podobny sposób scenariusz, zlały się jej w jedną całość: najpierw bóle porodowe, potem upicie się, a potem przebudzenie i stwierdzenie, że dziecko jest już pochowane na balkonie. Oczywiście nigdy nie chodzi do ginekologa, gdyż boi się, że podczas wizyty lekarz odkryje fakt, iż niedawno rodziła.

Niektórzy zauważają jej problem alkoholowy, ale zagadywana o to Sabine konsekwentnie zaprzecza. Znajomi widzą też czasem na jej ciele wyraźne siniaki, ale ona zawsze wymawia się tym, że spadła ze schodów albo o coś się uderzyła. Najważniejsze dla niej jest wciąż to, żeby zachować wszelkie pozory normalności.

W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych nałóg Sabine dalej się pogłębia. Kobieta wypija nawet po dwie lub trzy butelki wódki dziennie. Zdarza się tak, że Oliver dzwoni do jej rodziny w Brieskow-Finkenheerd, aby ktoś po nią przyjechał i zabrał ją do domu rodzinnego. Kobieta przebywa w domu rodzinnym nawet po kilka tygodni pod rząd. Jak okazuje się później podczas procesu, niektóre osoby z rodzinnej miejscowości rejestrują fakt, że kobieta jest raz gruba, raz szczupła; po wsi krążą plotki, że Sabine zarabia, rodząc dzieci jako matka zastępcza (1).

Życie, które legło w gruzach

Sabine szuka pracy, ale bardzo ciężko jej coś znaleźć. Jeśli w końcu się udaje, nie jest to praca na stałe, a jeśli nawet jest, to kobieta traci ją ze względu na to, że współpracownicy po jakimś czasie zauważają jej problem alkoholowy. Tak dzieje się na przykład w roku 1999, gdy Sabine dostaje pracę w muzeum „Viadrina” (1).

Jej małżeństwo w zasadzie istnieje już tylko na papierze, choć wciąż jeszcze zdarza jej się uprawiać z mężem seks. Ale w 2002 roku Oliver się wyprowadza, a troje niemalże dorosłych już dzieci razem z nim, gdyż nie mogą już znieść obecności wiecznie pijanej matki

Życie Sabine leży w gruzach. Kobieta popada w długi, przestaje płacić czynsz. Zdarza się, że w sklepie spożywczym kradnie drobne artykuły żywnościowe.

W 2003 roku zostaje eksmitowana. a jej meble trafiają na licytację. Jest zmuszona wrócić do domu rodzinnego, gdzie zamieszkuje w domku campingowym stojącym na terenie posesji. Wszystkie znajdujące się na balkonie pojemniki z ziemią Sabine zabiera ze sobą (9). Mówi, że są w nich cebulki kwiatów, i prosi członków rodziny o to, żeby tych pojemników nigdy nie wyrzucali; jest to powtarzane na tyle często, że wszyscy o tym pamiętają.

W tym czasie kobieta wdaje się w różne znajomości z mężczyznami. Z jednym z nich znowu zachodzi w ciążę. Sabine pragnie tego dziecka, jej partner także. Gdy we wrześniu 2003 na świat przychodzi córeczka Elisabeth, staje się dla swojej matki głównym sensem życia.

Kłótnia

Pewnego dnia, w lecie 2005 roku, Sabine mocno się upija. Ona i partner zaczynają się kłócić, a potem pomiędzy nimi wywiązuje się bójka. Widząc, co się dzieje, siostrzeniec Frank oraz jego partnerka wzywają policję.

Po tej interwencji do spraw Sabine włącza się Jugendamt (pol. „urząd do spraw młodzieży”), o co kobieta ma potem ogromne pretensje do swojej rodziny, a szczególnie do siostrzeńca. Konflikt rodzinny mocno się zaostrza, choć i wcześniej o sielance nie było mowy, gdyż członkowie rodziny nie akceptowali trybu życia Sabine i dawali jej to odczuć. Teraz jednak siostrzeniec jest wręcz wściekły na swoją ciotkę.

To właśnie sprawia, że przy okazji robienia porządków w ogrodzie młody mężczyzna lekceważy jej prośby i postanawia wyrzucić należące do niej pojemniki z ziemią.

Proces i wyrok

Proces Sabine H. rozpoczyna się pod koniec kwietnia 2006 roku przed Sądem Rejonowym we Frankfurcie nad Odrą. Kobieta zostaje oskarżona o ośmiokrotne zabójstwo (sprawa pierwszego dziecka z roku 1988 uchodzi już za przedawnioną). Obrońca wnosi o skazanie wyłącznie w odniesieniu do sprawy noworodka, który przyszedł na świat w Goslar – to dziecko płakało w nocy, a co do pozostałych, to – jak podkreśla obrońca – nie można mieć pewności, że nie przyszły na świat martwe; obrońca uważa, że jest to możliwe ze względu na fakt spożywania przez matkę dużych ilości alkoholu przed każdym porodem (7).

Podczas procesu nie udaje się rozstrzygnąć kwestii, czy Oliver H. wiedział o ciążach, czy nie. Sabine milczy przed sądem. Nie wypowiada się również sam Oliver ani ich dorosłe dzieci – wykorzystują oni swoją możliwość niezabierania głosu.

1 czerwca 2006 roku sąd skazuje Sabine na 15 lat pozbawienia wolności. W marcu 2007 wyrok ten zostaje utrzymany w mocy przez Trybunał Federalny, który jednak uchyla wymiar kary i zarządza ponowną ocenę poczytalności dzieciobójczyni. W przygotowaniach do drugiego procesu obrona czyni wiele starań o to, żeby zdjąć wyłączną odpowiedzialność za śmierć dzieci z matki, wszak – mimo braku dowodów – trudno uwierzyć w to, że Oliver H. nie zauważył żadnej z dziewięciu ciąż. Trzeba przy tym podkreślić, że także i wcześniej pojawiały się wątpliwości dotyczące tego, czy Oliver H. nie powinien także zasiąść na ławie oskarżonych. Przeciwko niemu toczyło się nawet śledztwo, ale nie znaleziono żadnych dowodów, które potwierdzałyby jego winę.

W lutym 2008 rozpoczyna się więc kolejny proces. Tym razem Sabine udziela odpowiedzi na zadawane jej przez sąd pytania; kobieta informuje między innymi o tym, co mówił jej mąż podczas kłótni, która miała miejsce w 1999 roku: „Powiedział, żebym nie myślała, iż on nie wie, że byłam w ciąży” (2).

Oliver H. nie zostaje w końcu w żaden sposób pociągnięty do odpowiedzialności. W trakcie tego drugiego procesu wyrok piętnastu lat pozbawienia wolności zostaje podtrzymany.

Po 10 latach

W więzieniu Sabine sprawuje się wzorowo (10). W 2015 roku, czyli po dziesięciu latach odbywania kary, składa wniosek o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Sąd Rejonowy w Chociebużu przychyla się do tej prośby. Kobieta opuszcza zakład karny 1 września tego samego roku; wychodząc na wolność, ma zatem 50 lat. Zostaje odebrana przez krewnych, ma u nich zamieszkać, dopóki nie znajdzie własnego lokum (11).

Sabine H. nie udziela żadnych wywiadów i odmawia kontaktów z prasą.

* Wszystkie cytaty w moim przekładzie.

Przypisy

(1) DER SPIEGEL, 7.08.2005 (Wolfgang Bayer /Jürgen Dahlkamp /Sven Röbel /Caroline Schmidt: „Irgendwann war’s tot“).

(2) FOCUS, 12.11.2013 (Tote Babys nicht im Blumenkasten).

(3) DIE WELT, 01.10.2005 (Axel Lier: „Über Sabine H. wird nicht mehr gesprochen“).

(4) DIE ZEIT, 01.06.2006 (Sabine Rückert: Ein ganz privater Friedhof).

(5) RP ONLINE, 2.05.2006 (Schwester will von Kindern nichts gewusst haben).

(6) BILD, 02.05.2006 (Schwester: Sie war eine liebevolle Mutter).

(7) Frankfurter Allgemeine Zeitung, 1.06.2006 (Verena Mayer: Die Kinder für die Kinder getötet).

(8) DER SPIEGEL, 14.02.2008 (Uta Eisenhardt: „Ich habe mich über jedes Kind gefreut“).

(9) Frankfurter Allgemeine Zeitung, 3.08.2005 (Florentine Fritzen: „Sie war eine Ruhige“).

(10) Märkische Allgemeine, 21.08.2015 (Marion Kaufmann: Mutter von 9 toten Babys bald wieder frei?).

(11) BILD, 1.09.2015 (Matthias Lukaschewitsch: Todes-Mutter ist frei!)

Copyright sprawykryminalne.pl

4 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  1. Moim zdaniem nie tylko ona jest odpowiedzialna za te zbrodnie jest cała rodzina. Każdy zamiatał wszystko pod dywan, a ona pogubiona z powodu tego jak została wychowana nie wiedziała co zrobić

    • No tak. “Ona” jak zwykle biedna, niewinna i pogubiona przez innych. Morderczyni 9. dzieci. Rzygaç się chce od femnistycznych prawd objawionych.

%d bloggers like this: