Brutalny mord w Arbodze (Szwecja)

Z pewnością w każdym kraju są takie sprawy kryminalne, które na tyle mocno poruszyły daną społeczność, że pamięta się o nich potem przez całe lata. W Szwecji do takich spraw należy zaliczyć to, co w 2008 roku wydarzyło się w Arbodze, niewielkim mieście, leżącym około 160 km na zachód od Sztokholmu.

Zwyczajny wieczór

17 marca 2008 roku to dla 23-letniej Emmy Jangestig zwyczajny wieczór nie różniący się wiele od innych. Młoda kobieta oraz jej dzieci, 3-letni Max i 18-miesięczna Saga, spędzają go w domu. Partner Emmy, Torgny Hellgren, wciąż jest w pracy.

Emma jest rozwiedziona. W związku z Torgnym jest mniej więcej od roku. Jakiś czas temu para kupiła dom, w którym mieszka od stycznia, czyli zaledwie od dwóch miesięcy. Mimo że Torgny nie jest biologicznym ojcem dzieci, troszczy się o nie jak o własne i cała czwórka tworzy szczęśliwą rodzinę. Były mąż Emmy i biologiczny ojciec dzieci, Niklas Jangestig, widuje się z nimi regularnie, zabierając je do siebie na co drugi weekend.

O godzinie 18 Emma i dzieci jedzą kolację. Torgny przesyła SMS z informacją, że wróci około 19.30. Czas mija, dochodzi 19. Dzieci oglądają kreskówki w telewizji. Przed powrotem partnera Emma chce jeszcze wysłać kilka wiadomości do przyjaciół. Przez komunikator w komputerze Emma pisze też ze swoją siostrą. Ostatnia wiadomość od Emmy przychodzi o 19.07, potem korespondencja się urywa, gdyż Emma nie odpisuje. Dla jej siostry naturalnie nie jest to żaden powód do niepokoju, gdyż wiadomo, jak absorbująca jest opieka nad małymi dziećmi.

Powrót do domu

Torgny’emu udało się wrócić wcześniej, niż to zapowiadał – jest pod domem już o 19.17. Na zewnątrz nic nie zwraca jego uwagi, ale dziwi go fakt, że drzwi wejściowe nie są zamknięte na klucz. Chwilę później czeka go jeszcze większe zaskoczenie, bo gdy staje w korytarzu, od razu rzuca mu się w oczy straszliwy chaos. W pierwszej chwili przez głowę przebiega mu myśl, że ów chaos powstał podczas jakiejś nowej, wyjątkowo swawolnej zabawy Maxa i Sagi, ale zaraz potem uświadamia sobie, że porozrzucane na podłodze części odzieży, przewrócone krzesło oraz niepokojące – choć bardzo ogólne wrażenie – jakie on sam przy tym odnosi, nie mogą być rezultatem żadnej zabawy.

I dokładnie wtedy Torgny dostrzega na podłodze w pewnej odległości od niego coś jakby podłużną sylwetkę. „Emma?” – myśli mężczyzna jakby z niedowierzaniem i w tym samym momencie przyskakuje do tego czegoś lub kogoś leżącego na podłodze.

Widok, jaki Torgny ma przed sobą, jest szokujący: to Emma, leżąca w nienaturalnej pozycji. Włosy ma oblepione krwią, na głowie głęboką ranę, a jej twarz jest spuchnięta.

Ale to jeszcze nie wszystko. Pochylony nad Emmą Torgny widzi kolejny podłużny kształt rozciągnięty na podłodze. A niedaleko jeszcze jeden. Obydwa są zakrwawione. Żaden się nie porusza.

Torgny jednocześnie wie i nie chce wiedzieć, co znaczy to, co widzi.

Mężczyzna chwyta za telefon. Jest dokładnie 19.20, gdy dzwoni na numer alarmowy.

Osoba, która odbiera, słyszy w słuchawce krzyczącego z rozpaczą mężczyznę: „Na miłość boską! Moment, muszę pomóc Emmie się podnieść, ona nie może leżeć, siadaj Emma, siadaj!” (1). W tle słychać słaby kobiecy głos, coś jakby jęk.

Dyżurująca zbiera podstawowe informacje i po chwili informuje, że karetka jest już w drodze. Stara się też uspokoić dzwoniącego, który najwyraźniej jest w szoku.

Na miejscu tragedii

Przybyły na miejsce zespół ratunkowy stwierdza, że każda z trzech ofiar oddycha. Widoczne obrażenia są jednak tak ciężkie, że ratownicy i lekarz są niemal pewni, iż nikt z rannych nie ma szans na przeżycie.

Dzieci trafiają do jednego szpitala, ich matka do drugiego. Lekarze robią wszystko, żeby ofiary przeżyły. Max i Saga znajdują się w stanie krytycznym. Emma zostaje zabrana na oddział intensywnej terapii i tam wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej.

W tym samym czasie śledztwo już trwa. Przybyli na miejsce zbrodni funkcjonariusze zabezpieczają teren i rozpoczynają zbieranie śladów. Mają bardzo trudne zadanie, gdyż na miejscu zbrodni panuje straszliwy chaos spowodowany interwencją pracowników pogotowia: ratownicy oraz lekarze zostawili ślady obuwia, poprzesuwali niektóre stojące w mieszkaniu sprzęty, zostawili przedmioty, co do których dopiero trzeba się będzie upewnić, że nie było ich tam wcześniej (np. nożyczki).

Ważne jest, że można dość dokładnie określić przedział czasowy, w którym dokonano napadu – to trzynaście minut pomiędzy godziną 19.07 a 19.20; jeśli natomiast zgodne z prawdą są informacje podane przez partnera Emmy, przedział ten dałoby się nawet zawęzić do dziesięciu minut (pomiędzy 19.07 a 19.17).

Pierwsze pytania

W ramach trwającego śledztwa na komisariacie przesłuchiwany jest Torgny. Pierwsze skierowane do niego pytania dotyczą tego, czy w pobliżu domu nie spotkał kogoś lub też czy nie dostrzegł niczego podejrzanego. Mężczyzna jest absolutnie pewny, że nikogo nie widział, a jedyna rzecz, która zwróciła jego uwagę, to niezamknięte drzwi od domu. Zapytany o to, czy przychodzi mu do głowy, kto mógłby chcieć wyrządzić krzywdę Emmie i dzieciom, Torgny nie jest w stanie wskazać nikogo.

Naturalnie również i on sam, jako partner ofiary, od początku brany jest pod uwagę jako potencjalny sprawca – tyle że policjanci, im dłużej z nim rozmawiają, tym bardziej skłonni są wykluczyć to podejrzenie.

Funkcjonariusze proszą go o informacje dotyczące byłego męża Emmy. Torgny podkreśla, że nie podejrzewałby go o napaść na dzieci i Emmę; wprawdzie przez długi czas jej relacje z Niklasem były bardzo złe (kobieta złożyła na niego nawet skargę na policji), ale ostatnio obydwoje całkiem dobrze się dogadują.

Po zakończeniu przesłuchania Torgny zostaje odebrany z komisariatu przez swojego ojca. W aucie siedzi także ojciec Emmy; wszyscy jadą do szpitala, żeby dowiedzieć się, jaki jest stan zdrowia ofiar napadu. W trakcie jazdy włączone jest radio. Zaczynają się wiadomości. Pierwsza z nich dotyczy napadu na Emmę i dzieci; spikerka krótko relacjonuje to, co się wydarzyło, po czym pojawia się informacja o tym, że dzieci właśnie zmarły w szpitalu.

Torgny całkowicie się załamuje.

Aresztowanie

W odniesieniu do zbrodni już teraz, na wstępie, wiadome jest jedno: liczba ciosów oraz ich siła świadczą o nadmiarze przemocy zadanej ofiarom. Wskazuje to na przestępcę, który z racji ogromnego wzburzenia stracił panowanie nad sobą. Ponieważ takie zaangażowanie emocjonalne sugeruje, że sprawcą jest osoba z najbliższego otoczenia ofiary, śledczy kierują swoje podejrzenia na Niklasa, byłego męża Emmy, szczególnie zaś dlatego, że jakiś czas temu kierował w jej stronę groźby.

Niklas zostaje aresztowany. Podczas przesłuchania pytany jest oczywiście o to, co robił w czasie, w którym popełniono zbrodnię. Niklas twierdzi, że przebywał wtedy w zupełnie innym miejscu. Podane alibi naturalnie trzeba będzie dopiero sprawdzić, ale już podczas tego pierwszego przesłuchania śledczy zaczynają wątpić, czy Niklas mógł być sprawcą tej zbrodni. Przede wszystkim mężczyzna jest, jak się wydaje, całkowicie zaskoczony i zszokowany informacją o napadzie, a przy tym autentycznie wstrząśnięty śmiercią swoich dzieci. Wątpliwości śledczych wiążą się z jeszcze jedną kwestią: na razie nie wyłania się żaden konkretny motyw, jakim mógłby kierować się były mąż Emmy.

Można tylko mieć nadzieję, że kobieta przeżyje i – jako jedyny świadek – wskaże sprawcę.

Trudne śledztwo

Dla rodziny Emmy oraz dla Torgny’ego nastają teraz bardzo ciężkie chwile – to ból i cierpienie po śmierci dwójki malutkich dzieci oraz strach o to, czy uda się walka lekarzy o życie Emmy. Prócz tego wszyscy bezustannie zadają sobie pytanie o to, kto mógł dokonać tego potwornego czynu. Ponieważ Emmie wciąż może grozić niebezpieczeństwo, przed drzwiami jej pokoju w szpitalu bezustannie dyżurują ochroniarze.

Już wieczorem o sprawie mówią wszystkie media w całym kraju; będą ją relacjonować na bieżąco także i w kolejnych dniach oraz tygodniach.

Dzień po zbrodni śledztwo zyskuje jeszcze na intensywności. Policja zabezpiecza nagrania z ulic oraz dworca kolejowego, poza tym szuka w okolicy narzędzia zbrodni. Funkcjonariusze przepytują taksówkarzy i kierowców autobusów, a także kontynuują rozmowy z sąsiadami i mieszkańcami dalszej okolicy.

Obdukcja u dzieci wykazuje liczne rany zadane z ogromną siłą narzędziem podobnym do młotka. Liczba zadanych ciosów uprawdopodabnia przyjętą przez śledczych tezę o wyjątkowo silnym podłożu emocjonalnym zbrodni. W teorii powinno to stanowić jakiś ślad, ale policja niejako drepcze w miejscu, gdyż ani Torgny, ani nikt z jego oraz Emmy otoczenia nie zna osoby, która życzyłaby śmierci jego partnerce i jej dzieciom. Na dodatek pojawia się tu inne podstawowe pytanie: czy celem ataku miał być także Torgny? W tym momencie nie ma żadnych danych, które pozwoliłyby udzielić konkretnej odpowiedzi na to pytanie.

Sprawa w ogóle jest bardzo zagadkowa, zwłaszcza że dzień po zbrodni wiadomo już na sto procent, iż z mieszkania nic nie zginęło, motyw rabunkowy trzeba zatem ostatecznie wykluczyć.

Wciąż same pytania

Alibi Niklasa potwierdza się w stu procentach, mężczyzna zostaje więc zwolniony z aresztu. Nie ma żadnych inny podejrzanych. Emma cały czas trzymana jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Mimo że sprawa, jak wspomniano, cały czas obecna jest w mediach, policja wciąż nie ma żadnego punktu zaczepienia. Śledczy decydują się zatem wystąpić w mediach z konkretnym apelem o pomoc w rozwiązaniu sprawy.

W jednym z bardzo popularnych programów kryminalnych obywatele proszeni są o zgłaszanie się z jakimikolwiek wskazówkami, które mogłyby się przyczynić do wykrycia sprawcy zbrodni. Prowadzący sprawę akcentują przy tym, że ważne są zarówno informacje dotyczące tego, co działo się w dniu zbrodni w bezpośredniej okolicy, jak i wszystko to, co miało miejsce w czasie poprzedzającym to wydarzenie.

Po programie wpływa bardzo wiele ważnych wskazówek, jak na przykład informacja o tym, że około godziny 19 w dniu zbrodni przed drzwiami domu Torgny’ego i Emmy kręciła się jakaś osoba ubrana na czarno, z kapturem na głowie. Sąsiad, który ją dostrzegł, zwrócił uwagę na coś jeszcze – gdy osoba ta usłyszała zapalony przez niego silnik samochodu, odeszła od drzwi i wróciła na ulicę.

Podobnie ubraną osobę kręcącą się wtedy po okolicy zaobserwowali także inni sąsiedzi, również i w poprzednich dniach.

Na apel policji reaguje także przyjaciółka Emmy, mieszkająca obecnie w innej części kraju. Kobieta zapytuje, czy policja sprawdzała już byłą partnerkę Torgny’ego, Niemkę mieszkającą teraz, jak kojarzy dzwoniąca, w Sztokholmie. Przyjaciółka nie zna wprawdzie imienia i nazwiska tej osoby, ale słyszała kiedyś od Emmy, że owa eks śledziła Torgny’ego.

Policja kontaktuje się z Torgnym i uzyskuje od niego dane tej kobiety, po czym szybko znajduje jej sztokholmski adres oraz inne podstawowe informacje na jej temat. Torgny potwierdza, że jego była partnerka zachowywała się podejrzanie, ale podkreśla, iż według niego nie byłaby zdolna do popełnienia takiej zbrodni.

Mimo to policja zaprasza go na komisariat, żeby uzyskać więcej informacji. Podczas przesłuchania mężczyzna opowiada śledczym dokładną historię znajomości z Christine.

Romans

W sierpniu 2006 roku 26-letni wtedy Torgny pojechał na tygodniowy urlop do Grecji na Kretę. Tam poznał Christine S., 31-letnią Niemkę z Hanoweru. Christine, studentka historii, pracowała na Krecie w hostelu, w którym zatrzymał się Szwed. Rozmowę z Christine nawiązał w pierwszym dniu swojego pobytu, a znajomość błyskawicznie przerodziła się w romans, trwający siłą rzeczy jedynie kilka dni. Wyjeżdżając z Grecji, Torgny pozostawał z Christine w kontakcie.

W listopadzie Christine przyjechała do niego do Arbogi. Spędzili razem tydzień i planowali nawet wspólny wyjazd na narty w nowym roku, ale właśnie po tej wizycie w głowie Torgny’ego powoli zaczęła dojrzewała myśl, że nie chce już dalszych kontaktów. Czuł, że jest to znajomość bez przyszłości, a przy tym, jak sam później stwierdził, miał jakieś „dziwne odczucie” (2). W styczniu wysłał jej SMS z informacją, że zrywa z nią znajomość.

Christine nie mogła się pogodzić z rozstaniem. Cały czas utrzymywała z Torgnym kontakt i próbowała robić wszystko, żeby zmienił zdanie. W marcu 2007 przyjechała do Szwecji, tym razem na dwa tygodnie. W trakcie tego pobytu zadzwoniła do swojego byłego chłopaka i poprosiła go, żeby zgodził się zjeść z nią kolację. Torgny przyjął propozycję, ale podczas tego spotkania ponownie podkreślił, że mogą być jedynie przyjaciółmi. Kobieta, jak się w tamtym momencie zdawało, zaakceptowała to rozwiązanie.

Jednakże niewiele później, to jest w czasie, gdy jeszcze przebywała w Szwecji, Christine ponownie skontaktowała się z nim i poprosiła o ostatnie już na pewno spotkanie, którego celem miało być jakoby ostateczne zerwanie. Torgny tym razem odmówił, a wtedy Christine powiedziała, że w takim razie wraz ze znajomymi wpadnie do niego tylko po to, żeby odebrać swoje rzeczy; na to mężczyzna wyraził zgodę.

Christine przyjechała wynajętym samochodem. Była sama i wprawdzie odebrała rzeczy, ale kolejnego dnia znowu zadzwoniła. Powiedziała Torgny’emu, że przebywa w pobliżu jakiegoś zamku, ale nie wie dokładnie, jak wrócić, robiła przy tym wrażenie osoby znajdującej się w jakimś dziwnym stanie. Torgny postanowił jej pomóc i pojechał po nią samochodem.

Gdy udało mu się ją odnaleźć, kobieta poinformowała go, że poprzedniego dnia wzięła dużą dawkę jakichś leków, gdyż chciała popełnić samobójstwo. Kierując się współczuciem, Torgny się zgodził, żeby wyjątkowo przenocowała u niego. Dopilnował także, żeby skontaktowała go ze swoimi przyjaciółmi w Niemczech. Uzgodnił z nimi, że Christine następnego dnia wróci do Niemiec, a on odwiezie ją na lotnisko; przyjaciele odbiorą ją z lotniska w Hanowerze.

Tak też uczynił, lecz, ku swojemu zaskoczeniu, kolejnego dnia odebrał telefon od niemieckich przyjaciół Christine, którzy zaniepokojeni byli tym, że kobiety nie było na lotnisku w Hanowerze i że wszystko wskazuje na to, iż wcale nie wróciła do Niemiec.

To był moment, w którym Torgny zrozumiał, że wszystkie te działania są manipulacją i postanowił całkowicie urwać wszelkie kontakty z Christine, bez względu na to, co miałaby mu do powiedzenia.

Jakiś czas później otrzymał jeszcze od Christine wiadomość, że po raz kolejny próbowała popełnić samobójstwo, a od niemieckich przyjaciół nadeszła informacja, że dopiero po tej próbie samobójczej Christine wróciła do Niemiec oraz że po powrocie trafiła tam do szpitala psychiatrycznego, w którym przebywała przez trzy tygodnie.

Torgny liczył już na to, że mieszkająca teraz tak daleko była partnerka da mu wreszcie spokój. Niestety, pomylił się. Jeszcze tego samego roku – czyli 2007 – w lecie Christine pojawiła się w Sztokholmie, planując pozostanie tu na dłużej. Na spółkę z pewną Szwedką wynajęła pokój i rozpoczęła poszukiwanie pracy.

W styczniu 2008 roku poleciała na krótko do Niemiec, szybko jednak wróciła do Sztokholmu. 20 lutego Torgny otrzymał od niej list, w którym Christine poinformowała go, że we wrześniu 2007, czyli mniej więcej pół roku temu, urodziła syna i że to właśnie Torgny jest jego ojcem. Napisała, że oddała dziecko do adopcji zarówno ze względu na stan swojego zdrowia psychicznego, jak i dlatego, że wychowując je, musiałaby stale wspominać odrzucenie, jakiego doznała ze strony jego ojca. Christine pisała też, że odzywa się teraz do niego, gdyż niedawno zaszły nowe okoliczności – okazało się mianowicie, że dziecko prawdopodobnie cierpi na pewną dziedziczną chorobę krwi (takową zdiagnozowano zresztą u jej matki); Christine dodała, że jeśli te obawy się potwierdzą, to rodzice adopcyjni skontaktują się z nim jako biologicznym ojcem dziecka.

Po lekturze tego listu Torgny był w szoku, szczególnie że w pierwszej chwili cała historia wydała mu się całkiem prawdopodobna, a przy tym zajście w ciążę z partnerem, który rozstał się z matką swojego przyszłego dziecka, w dużym stopniu tłumaczyłoby rozchwianie emocjonalne Christine w tamtym czasie. Jednocześnie Torgny był załamany, gdyż od czasu zerwania był pewny, że nie chce już nawet słyszeć o swojej byłej dziewczynie, a co dopiero być z nią czymkolwiek związany.

Mężczyzna był już wtedy zresztą w szczęśliwym związku z Emmą Jangestig; planowali wspólne życie, a od stycznia 2008 roku (czyli mniej więcej od dwóch miesięcy przed napadem) mieszkali razem we wspólnie zakupionym domu.

Otrzymany list Torgny zaraz pokazał Emmie– i to ona właśnie, mając wiedzę o wszystkim, co robiła Christine, podsunęła mu myśl, że owo dziecko być może wcale nie istnieje. Torgny odpisał Christine tylko jednym zdaniem: „W którym szpitalu urodziło się dziecko?” (3) Pytanie pozostało bez odpowiedzi.

Ale po kilku dniach Torgny otrzymał mail, w którym pewien mężczyzna – przedstawiwszy się z nazwiska – podał informację, że jest ojcem adopcyjnym syna Torgny’ego. Mężczyzna stwierdził, że on i jego żona chcieliby pomóc Christine w jej obecnej trudnej sytuacji życiowej i bardzo proszą, żeby mogli się kontaktować w tej sprawie właśnie z nim, ojcem biologicznym dziecka, nie zaś z samą Christine, gdyż jest ona w bardzo złym stanie psychicznym.

Torgny i Emma byli już wtedy pewni, że cała historia o dziecku jest zmyślona.

Gdzie jest Christine?

Policja bardzo poważnie traktuje wątek znajomości z Niemką i szybko przystępuje do działania. Jest 19 marca, gdy śledczy udają się do jej sztokholmskiego mieszkania. Kobiety tam jednak nie ma, a jej współlokatorka mówi, że Christine 18 marca, czyli dzień wcześniej, wyjechała do Niemiec. Wśród niewielu pozostawionych przez Niemkę rzeczy nie ma, jak się zdaje, niczego, co mogłoby mieć jakieś znaczenie dla śledztwa.

Dzięki danym uzyskanym od operatora telefonii komórkowej policja szybko potwierdza, że Christine w dniu zbrodni przebywała w Arbodze, a dzień po morderstwach opuściła Szwecję i wróciła do Niemiec, do Hanoweru. Naturalnie wszystko to wzmacnia istniejące wobec niej podejrzenia.

Szwedzka policja nawiązuje kontakt z niemiecką. Wydarzenia rozgrywają się błyskawicznie, bo już 20 marca szwedzka policja uzyskuje europejski nakaz aresztowania Christine S., o czym zresztą natychmiast informują media. Kobieta faktycznie przebywa w Hanowerze, a tymczasem dowiaduje się od znajomych oraz od własnej matki (która widzi jej zdjęcie w telewizji), że jest poszukiwana, i sama zgłasza się na policję.

Na komisariacie pyta, z jakiego powodu jest poszukiwana. Śledczy informują, że ma to związek z morderstwami w Arbodze. Christine stwierdza, że nie ma na ten temat nic do powiedzenia i prosi o kontakt z adwokatem. Ponieważ wkrótce się okazuje, że nakaz aresztowania zawiera pewien formalny błąd (a jednocześnie w tym momencie nie ma podstaw, żeby Christine zatrzymywać), 23 marca, czyli po 24 godzinach aresztu, kobieta zostaje wypuszczona na wolność.

Po kilku dniach Szwecja wydaje nowy nakaz i 29 marca Christine zostaje po raz drugi aresztowana. Podczas zatrzymania przez policję kobieta reaguje spokojnie i podkreśla (obstając przy tym także i później), że nie ma nic wspólnego z morderstwami. Wkrótce po aresztowaniu prokuratura w Niemczech podejmuje działania, których celem jest ekstradycja Christine S. do Szwecji.

Przeszukanie

Ponieważ Christine ostatnio mieszkała tymczasowo u jednego ze swoich znajomych w Hanowerze, policja szybko uzyskuje nakaz przeszukania tego mieszkania.

W trakcie przeszukania funkcjonariusze zabierają do badań niektóre sztuki odzieży Christine oraz konfiskują jej telefon komórkowy oraz laptop. Na laptopie policjanci znajdują ściągnięte przez właścicielkę zdjęcia Emmy, Maxa i Sagi, jak również zdjęcia obecnego domu Emmy i Torgny’ego. Bardzo interesujące są wyniki analizy wyszukiwań w Internecie, zawierają one bowiem takie hasła jak „zacieranie śladów”, „odciski buta”, „plamy krwi”, „miejsce zbrodni” (3). Prócz tego historia wyszukiwań pokazuje, że kobieta bezustannie wchodziła na blog prowadzony przez byłego partnera, na którym zamieszczał on relacje z życia swojego i Emmy. Policjanci znajdują także kartki z odręcznymi zapiskami Christine; jedna z tych notatek znajduje się adres domu Emmy i Torgny’ego.

Wszystkie te poszlaki świadczą o rozmiarach obsesji, jaką Christine miała na punkcie byłego partnera, a policja uznaje je za bardzo obciążające.

Wybudzenie Emmy

Mijają dni. Stan Emmy się stabilizuje, ale lekarze podkreślają, że nie wiadomo, czy kobieta całkowicie powróci do zdrowia.

Na 27 marca planowane jest wybudzenie Emmy ze śpiączki, o czym lekarze informują najbliższe jej osoby. Proces wybudzania trwa przez wiele godzin, podczas których Torgny i rodzina Emmy ze strachem oczekują tych pierwszych chwil po powrocie jej świadomości – nie wiadomo bowiem, czy kobieta będzie w stanie poznać najbliższe sobie osoby.

Po przebudzeniu Emma nie jest w stanie nic powiedzieć, ale po jej reakcji widać, że rozpoznała bliskich. To bardzo ważne, gdyż daje nadzieję na powrót do zdrowia. Bliscy oddychają z ulgą.

Policja szykuje się powoli do pierwszego, szczególnie ważnego przesłuchania wybudzonej ze śpiączki kobiety. Do tych przygotowań przynależy poinstruowanie Torgny’ego oraz rodziny Emmy co do tego, w jaki sposób mają z nią rozmawiać – i to zarówno teraz, jak i w najbliższych dniach i tygodniach, gdy będą trwały kolejne przesłuchania. Przede wszystkim policja zabrania bliskim mówienia z nią o tym, co się stało, a tym samym podawania jej jakichkolwiek szczegółów choćby pośrednio związanych z napadem; z Emmą nie wolno też na razie rozmawiać o dzieciach, a jeśli o nie spyta, należy udzielać wymijających odpowiedzi.

Te ograniczenia są konieczne, żeby policja mogła mieć pewność, że podczas przesłuchań Emma będzie mówić wyłącznie to, co stanowi jej własne wspomnienia o napadzie; zarzut, że – choćby nieświadomie – wplotła do swych relacji zasłyszane od innych informacje, mógłby wykluczyć wiarygodność jej zeznań jako świadka.

Pierwsze przesłuchanie

W dniu 1 kwietnia, czyli trzy dni po wybudzeniu, ma miejsce pierwsze przesłuchanie Emmy. Policjanci stosują przy nim technikę zadawania pytań zalecaną podczas przesłuchań dzieci: są to wyłącznie pytania otwarte, przy jednoczesnym braku jakichkolwiek pytań sugestywnych.

Niestety, Emma nie pamięta zupełnie nic. Nie ma pojęcia, dlaczego leży w szpitalu, nie wie, dlaczego rozmawia z nią policja.

Jest to jednakże dopiero pierwsze przesłuchanie, a zarówno lekarze, jak i sami śledczy są skłonni przypuszczać, że pamięć chorej o zdarzeniach tamtego wieczoru z czasem powróci.

Emma, mimo że ledwo mówi, pyta jeszcze o swoje dzieci. Policja uzgadnia z lekarzem i jej rodziną, że można spróbować przekazać informację o śmierci Maxa i Sagi, gdyż unikanie odpowiedzi na pytania matki o dzieci wydaje się okrucieństwem, nawet pomimo świadomości, jak straszliwie bolesna będzie w tej sytuacji prawda.

Tego samego zatem dnia, po pierwszym przesłuchaniu, lekarz, znajdując się z Emmą sam w pokoju, mówi do niej: „Emma, padłaś ofiarą przestępstwa, dzieci nie przeżyły” (1). Owo zdanie zostało celowo sformułowane w taki sposób, żeby przekazać wiadomość wyłącznie o tym, że dzieci nie żyją, bez szczegółów na temat tego, w jaki sposób zginęły.

Reakcja matki dzieci to po prostu krótkie „Aha” – i to wszystko. Zaraz potem kobieta zapada w sen. Jak się wydaje, wiadomość o śmierci Maksa i Sagi w ogóle do niej nie dotarła. Następnego dnia zachowanie Emmy wskazuje na to, że nawet nie pamięta tego, o czym wczoraj powiedział lekarz.

Przez najbliższe tygodnie bliskich Emmy mają obowiązywać te same zasady: udzielanie wymijających odpowiedzi na pytania o dzieci (co najwyżej, i to nie od razu, bardzo delikatne próby przekazania jej tej straszliwej prawdy), żadnych rozmów o tym, co się stało. Kobiecie nie wolno czytać prasy ani oglądać telewizji.

„Mówiłam o dzieciach tak, jakby żyły”

Nastaje bardzo trudny okres zarówno dla rodziny, jak i dla samej Emmy, która, mimo opieki i obecności bliskich, czuje się coraz bardziej zagubiona i zła, zupełnie bowiem nie rozumie tego, co się wokół niej dzieje. Rok później będzie wspominać ten czas następująco: „Naturalnie cały czas zadawałam mojej rodzinie pytania, ale oni wciąż mówili tylko ‘To nie my mamy opowiadać, lecz ty sama’. Również i Torgny, który z oddaniem się o mnie troszczył, trzymał się tego i rozmawiał ze mną wyłącznie o mało istotnych sprawach. To oczywiście doprowadzało mnie do wściekłości” (4).

Na samym początku policja rozmawia z Emmą raz w tygodniu, potem już co drugi dzień. Niestety, w odniesieniu do wieczoru 17 marca przesłuchiwana nie może sobie absolutnie niczego przypomnieć.

Emma wciąż mówi o dzieciach tak, jakby żyły, a delikatnie przemycane informacje o ich śmierci zupełnie do niej nie docierają. Wszyscy dochodzą więc do wniosku, że w końcu trzeba bardzo stanowczo uświadomić jej, że Max i Saga nie żyją, choć naturalnie bez podawania żadnych szczegółów.

Okoliczności, w jakich dotarła do niej ta informacja, sama Emma będzie później wspominać tak:

„Faktycznie pojęłam to dopiero po kilku tygodniach, gdy lekarze mieli już poczucie, że nie można z tym dłużej czekać, i przekazali mi tę wiadomość ponownie. Ja przecież wciąż mówiłam o dzieciach tak, jakby żyły – że gdy wrócę do domu, będę je teraz sama kąpać, że będę się z nimi bawić. A gdy dotarło do mnie, że nigdy już ich nie wykąpię ani też nigdy już nie będę się z nimi bawić, przepłakałam całą noc. Żeby mnie oszczędzić, nie powiedziano mi, jak umarły. Dziwne, że najpierw myślałam, iż chodziło o wypadek samochodowy” (4).

Emma jest wstrząśnięta, a dodatkowy ciężar stanowi dla niej to, że zupełnie nie pamięta tego, co wydarzyło się tamtego wieczora.

Dalsze śledztwo

W czasie kiedy Emma stopniowo dochodzi do siebie, pojawiają się pierwsze wyniki analiz z miejsca zbrodni. Niestety, wbrew temu, czego się spodziewano, na miejscu zbrodni nie znaleziono żadnego śladu DNA ani choćby odcisku palca, który konkretnie wskazywałby na sprawcę. Co gorsza, nigdzie nie znaleziono też narzędzia zbrodni. Współlokatorka, z którą Christine mieszkała w Sztokholmie, zeznała wprawdzie, że w marcu, w okresie przed popełnieniem zbrodni, z jej skrzynki z narzędziami zniknął młotek, dla policji nie jest to jednak dowód, lecz jedynie poszlaka.

Jeśli chodzi o brak śladów DNA sprawcy w miejscu zbrodni, to śledczy są bardzo niemile zaskoczeni, taka sytuacja jest bowiem nietypowa. Na dodatek w odniesieniu do tej akurat zbrodni wręcz trudno uwierzyć, że na miejscu nie było DNA sprawcy – wszystko rozegrało się właściwie na przestrzeni kilku metrów kwadratowych, jest więc tym bardziej niemożliwe, że technicy coś przeoczyli.

Fakt jest jednak faktem, zatem policja nie dysponuje żadnym „twardym” dowodem świadczącym o sprawstwie Christine.

Śledztwo koncentruje się zatem na śladach butów znalezionych na miejscu zbrodni. Każdy ślad zostaje przyporządkowany do konkretnej osoby, włącznie z sanitariuszami, jak i policjantami i technikami. Analizy wykazują w końcu, że jednego ze śladów nie da się przyporządkować, być może więc pochodzi on od sprawcy.

Policja porównuje wzór podeszwy buta z setkami innych i w końcu dopasowuje do niego odcisk tenisówek konkretnej marki. Christine, zapytana, czy kiedykolwiek miała takie buty, zaprzecza, ale policja dość szybko znajduje zdjęcie, na którym ma tenisówki tej właśnie marki. Rozmiar stopy Niemki odpowiada też rozmiarowi buta, którego odcisk był na miejscu zbrodni.

Same buty nie zostają wprawdzie znalezione, ale to ważny ślad; śledczy gromadzą przy tym coraz więcej poszlak przemawiających za winą Christine.

Dysponują na przykład zdjęciami z kamery dworcowej w Arbodze, które wykazują, że na przestrzeni jednego tygodnia Christine przynajmniej trzy raz (12, 14 i – w dniu zbrodni – 17 marca) podróżowała do tego miasta. Zdjęcia są wprawdzie niezbyt wyraźne, ale śledczy twierdzą, że można na nich rozpoznać Christine i że w dniu zabójstwa przyjechała ona pociągiem ze Sztokholmu do Arbogi. Do tej koncepcji pasują także logowania się jej komórki do masztów. Na swoją obecność w tym miejscu i czasie w Arbodze Niemka nie ma żadnego wiarogodnego wytłumaczenia, gdyż jej wyjaśnienie o tym, że zwiedzała wykopaliska znajdujące się pod miastem, nie może być uznane za przekonujące w świetle zebranych danych. Dodatkowo obciążają ją zeznania kilku różnych osób, które, niezależnie od siebie, widziały ją w dniu zbrodni w pobliżu domu Emmy i Torgny’ego.

Jeśli chodzi o motyw popełnienia zbrodni, to rysuje się on dość jasno – treść wiadomości wysyłanych przez Christine do byłego partnera, notatki oraz zabezpieczone wcześniej zdjęcia z jej laptopa wyraźnie świadczą o chorobliwej zazdrości Niemki, która nie mogła się pogodzić zarówno z odrzuceniem, jak i z faktem, że jej były partner szczęśliwie żyje z kimś innym.

Wspomnienia wracają

W tym czasie stan zdrowia Emmy znacznie się poprawia. Kobieta wprawdzie mocno przeżywa tragedię, jaką jest strata dzieci, ale najbliżsi wspierają ją, jak tylko mogą.

Ponieważ jej pamięć o zdarzeniach z 17 marca wciąż nie powraca, śledczy któregoś dnia zabierają Emmę do jej domu, licząc na to, że pobyt w miejscu zbrodni sprawi, że powrócą jej wspomnienia z wydarzeń, które zaszły dokładnie w tym miejscu.

Niestety, na próżno, Emmie bowiem nic się nie przypomina, a na dodatek wizyta we własnym domu jest dla niej w tamtym momencie bardzo obciążającym przeżyciem.

To, jak zaskakującym fenomenem jest ludzka pamięć, potwierdza się, gdy kilka tygodni później, zupełnie nagle i bez żadnej konkretnej przyczyny, przed oczami Emmy pojawiają się nagle wyraźne obrazy zdarzeń z 17 marca: ktoś mocno puka lub też dzwoni do drzwi; Emma podchodzi do drzwi; otwiera je; za progiem stoi osoba, której Emma nie zna; osoba ta jest ciemno ubrana, a na głowie ma kaptur; osoba mówi po angielsku: „Hej, jestem Tina” – i nagle uderza Emmę czymś twardym w głowę…

Proces

29 lipca 2008 roku, czyli pięć miesięcy po zbrodni, w Szwecji (gdzie przetransportowano Christine w kwietniu), rozpoczyna się jej proces. Niemka jest oskarżona o podwójne morderstwo oraz o próbę morderstwa.

Obrona jest dobrej myśli, uznając, że dowody przeciwko Christine nie okażą się wystarczające.

Najważniejszym świadkiem staje się Emma, która już pierwszego dnia procesu identyfikuje oskarżoną jako osobę, którą 17 marca zobaczyła w drzwiach swojego domu. Reakcja Emmy na sali sądowej jest w ogóle bardzo znamienna: kobieta, zobaczywszy Christine, doznaje szoku i mdleje. Również i ten fakt staje się ważny w kontekście tego, że Emma była dotychczas izolowana od wszelkich informacji na temat sprawy i naturalnie nikt nie pokazywał jej zdjęcia Christine.

Mimo to obrona próbuje podważać zasadność tego rozpoznania i twierdzi, że możliwości Emmy w tym zakresie są ograniczone, a samo rozpoznanie wynika z podświadomych wpływów tego, co usłyszała od swojej rodziny podczas pobytu w szpitalu.

Zachowanie oskarżonej w trakcie trwania procesu jest bardzo charakterystyczne: wchodząc na salę kiwa ręką do różnych osób, bywa też tak, że śmieje się w wyjątkowo nieodpowiednich momentach, na przykład wtedy, gdy mowa jest o śmierci dzieci. Zachowanie to robi bardzo złe wrażenie i pogłębia negatywny wizerunek oskarżonej.

Christine cały czas konsekwentnie twierdzi, że nie miała nic wspólnego ze zbrodnią. Upiera się przy tym, że jej obecność w Arbodze w czasie morderstwa wynikała z chęci przeprowadzenia badań archeologicznych na potrzeby studiów.

Oskarżenie nie daje temu wiary, ale udowodnienie Niemce winy jest bardzo trudne, ponieważ, jak już wspomniano, brak dowodów takich jak jej DNA z miejsca zbrodni, brak też nawet narzędzia zbrodni – jednym słowem nie ma niczego, co z absolutną pewnością pozwoliłoby bezpośrednio powiązać oskarżoną ze zbrodnią.

Tak jak w każdym procesie poszlakowym, wyrok jest szczególnie trudny do przewidzenia, dlatego też wszyscy oczekują go w wyjątkowym napięciu. Zostaje ogłoszony 26 sierpnia: Christine S. otrzymuje dożywocie, bez możliwości wcześniejszego opuszczenia zakładu karnego.

Christine składa sprzeciw od wyroku, zostaje on jednak odrzucony z uzasadnieniem, że nie istnieją żadne nowe poszlaki, które zmieniałyby dotychczasowy obraz sprawy i wskazywały na niewinność osadzonej.

Od 2012 roku Christine odbywa karę w Niemczech w więzieniu dla kobiet w mieście Vechta (Dolna Saksonia). Skazana bezustannie stara się o wznowienie postępowania, chcąc wykazać swoją niewinność.

Emma

W tym czasie Emma próbuje zwalczyć traumę i odnaleźć się w nowej dla niej rzeczywistości. Przy wsparciu i pomocy najbliższych udaje jej się z czasem przepracować to, co się stało. W wywiadzie, którego Emma udziela cztery lata po tragicznych wydarzeniach, podkreśla, że najważniejsze są dla niej wspomnienia, które zachowała o swoich dzieciach – jest wdzięczna losowi, że mogła być mamą Maxa i Sagi choćby przez ten bardzo krótki czas. Mówi również, że stara się koncentrować na tym, co dały jej dzieci, a nie myśleć o tym, co straciła.

Emma wciąż jest w związku z Torgnym. Ma z nim dwoje dzieci, Julię (obecnie 10 lat) i Caspiana (5 lat). Rodzice powiedzieli im, że mieliby dziś starsze rodzeństwo. Nie unikali jednocześnie przekazania prawdy o tym, co się stało: „Przyszła dziewczyna i uderzyła nas w głowę i Max i Saga zginęli. Ale teraz dziewczyna jest w więzieniu” (5). Jak akcentuje Emma, bardzo zależało im na tym, żeby dzieci dowiedziały się prawdy od nich, rodziców, a nie od obcych osób.

Informacja o miejscu, w którym mieszka Emma ze swoją rodziną, objęta jest tajemnicą. Wszyscy mają także zmienione nazwisko. Szwedzki sąd bierze pod uwagę, że jeśli Christine uda się uzyskać zwolnienie, to Emma wraz z rodziną ponownie może stać się celem jej ataku.

* Wszystkie cytaty w tekście w moim przekładzie.

Przypisy

(1) „Schuldig in Schweden – Das Drama von Arboga“ Reż. Britta Marks, ZDF 2018.

(2) FOCUS, 15.11.2013 (Erste Aussagen beim Kindermord in Schweden).

(3) Adrian Langenscheid (2020): Unerfüllte Liebe. W: True Crime. Schweden. Luxemburg: Amazon Media EU.

(4) STERN, 13.04.2009 (Anette Lache: „Sie haben Löcher in der Stirn“).

(5) Aftonbladet, 17.03.2018 (Karin Ahlborg: Emma Jangestig: „Max och Saga har flyttat in i mig“).

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  1. Wystarczy sobie wygooglać i zobaczyć tą Niemkę. Już sam jej widok budzi niepokój. Widać, że coś było z nią nie tak. Co do samego tekstu – kawał dobrej roboty, jak cały blog zresztą :).

%d bloggers like this: