„Oddaj mi ręce mojej córki” – morderstwo Yasmin Stieler

Morderstwo 18-letniej Yasmin Stieler to najsłynniejszy być może „cold case” w Niemczech. Nie jest to dziwne, zważywszy na okoliczności tej sprawy: rozczłonkowane zwłoki, ukryte w odległych od siebie miejscach; policyjne kampanie odwołujące się w niekonwencjonalny sposób do emocji sprawcy oraz godny podziwu upór śledczych, którzy mimo upływu lat nie dają za wygraną.

Znalezisko w pobliżu nasypu

Jest 14 października 1996 roku. W Vechelde, niewielkiej miejscowości leżącej w Dolnej Saksonii (w gminie o tejże nazwie, w okręgu Peine), pewien emeryt przechodzący z widłami wzdłuż nasypu kolejowego postanawia zajrzeć w mało dostępne miejsce, które od dłuższego czasu służy mu za prywatny i, oczywiście, zupełnie nielegalny śmietnik na ogrodowe odpady organiczne. W tej chwili wprawdzie mężczyzna nie ma ze sobą żadnych śmieci, ale gdy pozbywał się ich tutaj tydzień temu, zauważył świeżo rozgrzebaną ziemię. Teraz emeryt chce więc sprawdzić, czy ma „konkurencję”, to jest czy prócz niego jeszcze jakiś inny mieszkaniec Vechelde również wpadł na pomysł, żeby wykorzystywać to miejsce jako śmietnik.

Ale teraz spod warstwy rozgrzebanej ziemi prześwituje coś, co wygląda jak niebieski worek na śmieci. Emeryt postanawia zbadać sprawę dogłębnie; wbija w worek widły i po kilku chwilach wydobywa na zewnątrz mniej więcej półmetrowy pakunek.

Mężczyzna rozrywa widłami folię, spogląda do środka – i odskakuje przerażony. Wewnątrz znajduje się coś, co wygląda jak część ciała ludzkiego.

Policjanci, którzy wkrótce przybywają na miejsce, ustalają, że w ziemi leży nagi ludzki tułów. Głowy, nóg oraz rąk brak, nie ma ich również w pobliżu, co wiadomo po przeszukaniu okolicznego terenu. Nie udaje się także odnaleźć żadnych śladów, które w jakikolwiek sposób mogłyby wskazywać na sprawcę.

Na razie wiadomo tylko, że tułów należy do kobiety, a jej głowa, nogi i ręce zostały odcięte jakimś ostrym narzędziem. Korpus zakopano w ziemi około tydzień temu; lekarz nie jest w stanie stwierdzić, czy na przykład kobieta została wykorzystana seksualnie przed śmiercią.

Pierwsze ustalenia

Następnego dnia policja – przy użyciu helikoptera oraz psów tropiących – gruntownie przeszukuje teren wokół miejsca, w którym znaleziono tułów. Funkcjonariusze liczą na to, że znajdą brakujące części ciała, co pomogłoby w procesie identyfikacji.

Niestety, nie znajdują niczego. W tej sytuacji, jak przypuszczali, również nic nie daje przejrzenie zgłoszonych zaginięć, gdyż praktycznie brak danych, które dałoby się ze sobą porównać.

Sprawą zajmuje się policja w Peine. 18 października, czyli dwa dni po znalezieniu tułowia, nadchodzą wyniki badań – podczas sekcji lekarz medycyny sądowej wykrył bliznę po usunięciu wyrostka robaczkowego. To bardzo ważny szczegół; dzięki niemu policjanci są niemal pewni, że w przypadku zmarłej kobiety chodzi o 18-letnią Yasmin Stieler, mieszkankę miasta Uelzen, leżącego w odległości około stu kilometrów na północ od Vechelde, czyli od miejsca, w którym znaleziono korpus. Przy tułowiu lekarz znalazł także włos; być może należy on do sprawcy, ale najpierw trzeba sprawdzić, czy nie należał do Yasmin – na wyniki badań laboratoryjnych trzeba będzie jednak trochę poczekać.

Policjanci z Peine porządkują wszystkie informacje dotyczące zaginięcia Yasmin.

Dzień, w którym Yasmin widziana była po raz ostatni

Jest sobota, 5 października. Yasmin Stieler przebywa w swoim mieszkaniu w Uelzen (18-latka, mimo że jest jeszcze uczennicą, mieszka już w samodzielnym niewielkim lokum).

Tego dnia Yasmin przygotowuje się do wieczornego wyjścia na dyskotekę. Zakłada krótką obcisłą minispódniczkę, bluzę z bardzo charakterystycznym wzorem w duże ciemne plamy na białym tle, a na to czarną skórzaną kurtkę. Na nogach ma czarne wysokie buty.

Do plecaka, który bierze ze sobą, dziewczyna wkłada rzeczy na zmianę: T-shirt oraz dżinsy. Yasmin właściwie miała iść na dyskotekę z koleżanką, ta jednak ostatecznie zmieniła zdanie. Yasmin nie zamierza rezygnować przez to ze swoich planów, mimo że dyskoteka, na którą się wybiera, odbywa się w Brunszwiku, mieście oddalonym od Uelzen o około sto kilometrów. Yasmin nie ma auta, zatem pewnym problemem jest dojazd, z jej miasta nie ma bowiem bezpośredniego połączenia z Brunszwikiem. Najpierw trzeba dojechać do Hanoweru i tam dopiero się przesiąść.

Tak była ubrana Yasmin, gdy wyszła z domu – fotomontaż policji

Dyskoteka „Atlantis” jest jednak słynna w całym kraju, a dla zdecydowanej i odważnej Yasmin żadne przeszkody nie istnieją. Dziewczyna zawsze zresztą taka była: otwarta, pewna siebie i świadoma tego, czego chce.

W okolicy dworca kolejowego Yasmin spotyka koleżankę ze szkoły. Chwali się jej, że jedzie na dyskotekę „Atlantis” i że zaraz ma pociąg; obydwie dziewczyny rozmawiają jeszcze przez kilka chwil.

Zaginięcie 18-latki

Trzy dni później, we wtorek 8 października, na posterunek policji w Uelzen przychodzi zdenerwowana Rosemarie Schäfer, matka Yasmin. Zgłasza zaginiecie córki. Wyjaśnia, że od niedzieli nie jest w stanie się z nią skontaktować; dzwoniła już do wszystkich możliwych przyjaciół oraz znajomych dziewczyny i jest pewna, że od niedzieli nikt ani nie widział Yasmin, ani nie rozmawiał z nią przez telefon. Rosemarie tłumaczy, że jej 18-letnia córka mieszka sama, tak więc brak możliwości kontaktu z nią nie był na początku szczególnie niepokojący. Na dodatek właśnie trwają ferie jesienne, a gdyby nie one, to nieobecność Yasmin w szkole od razu rzuciłaby się w oczy.

Policja przyjmuje zgłoszenie i wykonuje podstawowe czynności służbowe – bez rezultatu. Dopiero 18 października, gdy ze zgłoszonym zaginięciem udaje się powiązać sprawę znalezionego korpusu, wiadomo już, że Yasmin nie żyje.

Pierwszy dzień pracy komisji specjalnej

Jeszcze tego samego dnia policja w Peine tworzy komisję specjalną, której celem jest wyjaśnienie sprawy Yasmin Stieler. Komisja liczy osiemnastu funkcjonariuszy; zaczynają działać natychmiast, od początku ściśle współpracując z policjantami w Uelzen. Rozpoczynają od ustalenia możliwych scenariuszy tego, co wydarzyło się w sobotę wieczorem.

Na podstawie analizy połączeń kolejowych należy założyć, że w Hanowerze Yasmine musiała czekać blisko godzinę na pociąg, który jechał do Brunszwiku. Jedną ze stacji na tej trasie jest Vechelde, czyli miejscowość, w której znaleziono korpus. Czy zatem Yasmin spotkała swojego mordercę już w pociągu? Czy w ogóle dojechała do Brunszwiku?

Wstępne zapytania skierowane do potencjalnych świadków (np. konduktorów, kasjerów, taksówkarzy itd.) nie przynoszą odpowiedzi na to pytanie. Nikt nie widział Yasmin – ani w Vechelde, ani w Brunszwiku (na dworcu czy też w samym mieście); nie ma też zresztą świadków z Uelzen, zatem, gdyby nie przypadkowe spotkanie z koleżanką, nie byłoby nawet podstawy do założenia, że Yasmin w ogóle udała się na dworzec.

Ponieważ mimo to nie można wykluczyć, że dziewczyna jednak dotarła na dyskotekę, śledczy postanawiają przeprowadzić nietypową akcję w samej „Atlantis”. Kolejny dzień to sobota i na dyskotece będzie mnóstwo osób, jest więc ku temu doskonała okazja.

„Atlantis”

19 października zabawę w ogromnej hali „Atlantis” nagle przerywa didżej, prosząc uczestników o uwagę. Zapowiada, że zwraca się do nich z wyjątkową sprawą.

Mikrofon bierze stojący obok policjant. Informuje o tym, że prowadzi śledztwo; zamordowano dziewczynę, która bawiła się tutaj na dyskotece dokładnie dwa tygodnie temu, zatem o zgłoszenie się proszone są osoby, które przypominają sobie tak wyglądającą i ubraną dziewczynę – i tu mężczyzna wskazuje na swoją koleżankę, stojącą obok niego.

Młoda policjantka ze wzrostu i twarzy podobna jest do Yasmin, ma również taki sam kolor włosów i fryzurę, a przede wszystkim ubrana jest dokładnie tak, jak ubrana była Yasmin tamtego dnia.

W tym momencie kilku policjantów zaczyna rozdawać ulotki ze zdjęciem Yasmin.

Uczestnicy dyskoteki są bardzo poruszeni. Zgłasza się mnóstwo osób, które twierdzą, że tamtego dnia widziały na dyskotece Yasmin, tak więc na początku wydaje się, że akcja przyniesie przełom w sprawie. W kolejnych dniach policjanci nie są już jednak tego tak pewni, gdyż napływają wskazówki od osób, które twierdzą, że widziały Yasmin także i później, nie tylko w lokalach w Brunszwiku, ale również i w innych okolicznych miejscowościach. Informacje te odnoszą się do czasu, kiedy Yasmin na pewno już nie żyła. Może bawiący się na dyskotece widzieli po prostu jakąś inną dziewczynę – lub nawet dziewczyny – podobne do Yasmin? Stawia to pod znakiem zapytania sens całej akcji; w tym momencie nawet policjanci tracą pewność, czy Yasmin w ogóle dotarła na dyskotekę.

Na wysypisku

Cały czas trwają poszukiwania pozostałych części ciała Yasmin. Policja bierze pod uwagę, że sprawca mógł je po prostu wyrzucić na śmietnik. Śledczy ustalają, że 8 października w gminie Vechelde zebrano 104 tony odpadów z gospodarstw domowych, które wywieziono na wysypisko w Stedum (gmina Hohenhameln). W związku z tym, że nie można już dokładnie zlokalizować miejsca wyrzucenia tej części odpadów, psy policyjne, wyszkolone pod kątem wyszukiwania zapachu ludzkich zwłok, muszą penetrować teren całego wysypiska.

Niestety, niczego nie znajdują.

Sprawa stoi w miejscu, a na razie jedyną pomyślną dla śledztwa informacją jest ta, która dokładnie 24 października nadchodzi z laboratorium: wyniki szczegółowych analiz ze stuprocentową pewnością potwierdzają przypuszczenia, że znaleziony tułów należy do Yasmin.

Nogi

W niedzielę 27 października, około południa, pewien mieszkaniec Hanoweru spaceruje w okolicy stawów znajdujących się w południowej części miasta (Ricklinger Teiche). Ten duży, niezwykle malowniczy zielony teren, na którym leżą stawy, to zielone płuca Hanoweru i tym samym miejsce licznie odwiedzane przez mieszkańców, szczególnie w weekendy.

Na brzegu jednego ze stawów, leżącego bardzo blisko drogi krajowej B65, spacerujący mężczyzna dokonuje makabrycznego odkrycia: dostrzega pływającą w wodzie ludzką nogę.

Policja, która przybywa na miejsce, zabezpiecza teren i rozpoczyna poszukiwania. Funkcjonariusze znają sprawę z Uelzen i przypuszczają, że może chodzić o Yasmin Stieler. Chcą przede wszystkim odnaleźć pozostałe części ciała, ale też i ewentualne ślady, jakie mógł zostawić po sobie sprawca.

Nie znajdują niczego, ale następnego dnia zamierzają poszerzyć teren poszukiwań, w tym także spenetrować dno stawu.

W poniedziałek, gdy nurkowie akurat mają rozpocząć swoją pracę, nadchodzi informacja o tym, że właśnie przed chwilą jakiś spacerowicz znalazł nad jeziorem ludzką nogę, i to w odległości zaledwie stu metrów od miejsca, w którym wczoraj dokonano pierwszego znaleziska.

Miejsce zostaje zabezpieczone, poszukiwania trwają. Śledczy tym bardziej mają teraz nadzieję, że w stawie lub okolicy odnajdą głowę i ręce Yasmin. Te oczekiwania się nie spełniają – ani nurkowie, ani pracujący w terenie funkcjonariusze nie natrafiają na żaden istotny ślad.

Co można powiedzieć o sprawcy

Znalezienie odciętych dolnych kończyn pozwala jednak dokonać pewnych ustaleń: po pierwsze, wiadomo już na pewno, że nogi należą do znalezionego korpusu (gdyż miejsca przecięć pasują do siebie idealnie); po drugie, z bardzo dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, co było narzędziem zbrodni: niezwykle ostra piła, prawdopodobnie elektryczna.

Niewiele da się na tej podstawie powiedzieć o sprawcy, ale oczywiste jest jedno: musi to być ktoś, kto ma możliwość pracy z takim narzędziem, i to pracy w całkowitym odosobnieniu – ten ostatni szczegół wydaje się dość istotny.

Ponieważ na ciele Yasmin nie znaleziono niczego, co świadczyłoby o wykorzystaniu seksualnym, policja przypuszcza, że rozcięcie zwłok przez sprawcę (można przy tym założyć, że był to mężczyzna) wynikało z czysto pragmatycznych pobudek, to jest z chęci pozbycia się ciała. Śledczy przyjmują, że Yasmin została zamordowana, choć teoretycznie mogło być i tak, że miał miejsce jakiś nieszczęśliwy wypadek, a sprawca wpadł w panikę i zamiast zgłosić się na policję, postanowił pozbyć się zwłok.

Według policji nie można również wykluczyć, że ów mężczyzna prowadzi z pozoru normalne życie i że nikomu z jego otoczenia nawet nie przyjdzie do głowy, iż byłby on zdolny do takiego czynu.

Masowy test DNA

W grudniu przychodzą wyniki badań włosa znalezionego przy korpusie. Okazuje się, że włos nie należał do Yasmin.

Na razie jest to jedyny ślad, który może wskazywać na sprawcę, zatem policja organizuje w Vechelde masowy test DNA. Wszyscy mężczyźni w wieku od 18 do 55 lat proszeni są o oddanie próbki swojej śliny w celu przeprowadzenia testu DNA. Akcja obejmuje ponad 1300 osób; ci, którzy nie stawiają się dobrowolnie, zostają dokładnie „prześwietleni” przez policję.

Niestety, sprawdzenie w systemie nie wykazuje zgodności kodu na włosie z żadną z pobranych próbek. Co gorsza, całe przedsięwzięcie jawi się wkrótce jako zupełnie bezsensowne – po dokładniejszych badaniach genetycznych włosa (a należy pamiętać, że stan badań nad DNA był ówcześnie dużo mniej zaawansowany niż dziś) okazuje się, że należał on prawdopodobnie do Yasmin.

Nagroda

Sprawa stoi w miejscu. W marcu kolejnego roku materiał na temat Yasmin zostaje wyemitowany w niezwykle popularnym niemieckim programie telewizyjnym „Aktenzeichen XY… ungelöst” (dosłownie „Sygnatura akt XY… sprawy nierozwiązane”). Widzowie tego programu proszeni są o kontakt z policją, jeżeli mają do przekazanie jakieś istotne informacje na temat prezentowanego przypadku. Po emisji materiału na temat Yasmin prowadzący program informuje też o tym, że za zgłoszenie informacji, które przyczynią się do zatrzymania sprawcy, przewidziana jest nagroda w wysokości 20 tysięcy marek.

Po programie wpływa wprawdzie mnóstwo wskazówek, ale żadna z nich nie okazuje się istotna.

Głowa

13 maja 1997 roku, czyli mniej więcej dwa miesiące później, 15-letni Alexander jedzie na swoim rowerze górskim przez las Hämelerwald. Hämelerwald to część miasta Lehrte (leżącego około 20 kilometrów od Hanoweru); jej nazwa pochodzi właśnie od znajdującego się na tym terenie lasu.

Alexander chce obejrzeć lisią norę, którą odkrył w głębi lasu jakiś czas temu. Nora jest w trudno dostępnym miejscu; tym razem, przedzierając się przez gęste krzaki, chłopiec dostrzega leżącą na ziemi ludzką czaszkę. Piętnastolatek wraca w to miejsce z ojcem, po czym obydwaj informują o tym odkryciu policję.

Wiadomość szybko dociera do komisji zajmującej się sprawą Yasmin. Po kilku dniach, które potrzebne są na przeprowadzenie specjalistycznych badań, przypuszczenia śledczych z Peine się potwierdzają – znaleziona czaszka należy do Yasmin. Podobnie jak korpus, głowę Yasmin sprawca zakopał niezbyt głęboko, potem została zapewne wywleczona z ziemi przez zwierzęta.

Scenariusz się powtarza: policja przeprowadza intensywne poszukiwania na okolicznym terenie, lecz nie znajduje niczego.

Funkcjonariusze zwracają uwagę na coś, co może okazać się ważne dla śledztwa: wszystkie odnalezione części ciała leżały w pobliżu drogi krajowej B65 na przestrzeni 60 kilometrów na odcinku Hanower – Brunszwik. Sprawca zapewne mieszka w miejscu leżącym blisko tej trasy, a być może nawet często się nią przemieszcza.

Apel do mordercy

Jednakże ani powyższe ustalenie, ani odnalezienie tego, co zostało z głowy Yasmin, nie posuwa sprawy do przodu ani o krok. Śledczy decydują się zatem na przeprowadzenie nietypowej kampanii. Projektują ogromny plakat, na którym jest zdjęcie Yasmin oraz duży napis: „Korpus w Vechelde, głowa w Hämelerwald, nogi w Hanowerze, ręce…? Da się z tym żyć?” (1).

Całość jest bardzo „mocna” w swojej wymowie i taki właśnie jest cel śledczych: wywrzeć na sprawcy presję psychiczną i poruszyć jego sumienie.

Sto egzemplarzy tego plakatu zostaje rozwieszonych na dworcach oraz w widocznych miejscach przy drogach na trasie pomiędzy Brunszwikiem a Hanowerem, poza tym o kampanii głośno jest w całym kraju. Niestety, ani ona sama, ani też fakt, że nagroda w sprawie Yasmin zostaje zwiększona do kwoty 50 tysięcy marek, nie przyczyniają się do odnalezienia sprawcy.

Podejrzenia

Sprawa Yasmin zostaje formalnie umorzona w roku 2001. Mijają lata, ale śledczy się nie poddają. Wykonując codzienne obowiązki, studiują ponownie akta, próbują odnaleźć ewentualne powiązania między przypadkiem Yasmin a innymi sprawami kryminalnymi, zarówno starszymi, jak i aktualnymi.

Wszystko to prowadzi do tego, że w 2008 roku kierują swoją uwagę na niejakiego Heinza K., mieszkańca jednej z miejscowości w gminie Vechelde. W czasie, gdy zginęła Yasmin, ten 30-letni wówczas mężczyzna pracował w Vechelde w miejscu, które znajdowało się niedaleko tego, w którym znaleziono zakopany tułów. Heinz K., zawodowy kierowca, był zresztą przed laty przesłuchiwany w sprawie Yasmin, a w aktach znajduje się informacja, że w nocy po zniknięciu dziewczyny jechał na zlecenie swojej firmy tirem do Duisburga. Zjawił się tam z trzygodzinnym opóźnieniem, a licznik jego samochodu wskazywał 40 nadmiarowych kilometrów.

Zapis tachografu z tej trasy się nie zachował. Heinz K., przesłuchiwany w tej sprawie w 1999 roku, podał, że sam zniszczył ów zapis, ponieważ bał się kontroli drogowej z powodu przekroczenia dopuszczalnej prędkości. Mężczyzna obstawał jednak przy tym, że nigdy nie widział Yasmine ani tym bardziej jej nie zamordował.

Łopata

W marcu 2008 roku policjanci postanawiają przeszukać w Vechelde teren przedsiębiorstwa, w którym pracował Heinz K. wtedy, kiedy zniknęła Yasmin. Ich uwagę przykuwa stara nieużywana już od lat łopata, na której znajdują się grudki zaschniętej ziemi. Łopata stoi w warsztacie i w zasadzie jest to miejsce, w którym sprawca, dobrawszy odpowiedni czas i termin, mógł rozczłonkować ludzkie zwłoki nie będąc niepokojonym przez nikogo.

Przeprowadzone profesjonalne badanie składu próbek ziemi wykazuje, że pochodzi ona z tego samego miejsca, w którym leżał korpus Yasmin. Przy okazji tej ponownej analizy laboratorium odnajduje drobny odprysk lakieru w próbkach ziemi pobranych po wykopaniu korpusu. Odprysk jest wielkości zaledwie 0,3 milimetra, ale doskonale nadaje się do badań. Wkrótce śledczy mają już ich wynik – nie ulega najmniejszej wątpliwości, że to lakier z zabezpieczonej łopaty.

Oznacza to, że tą właśnie łopatą w tamtym czasie kopano ziemię w miejscu, w którym leżał korpus Yasmin. Te ustalenia nie mają wprawdzie statusu dowodu, ale są już podstawą do dalszych konkretnych działań w odniesieniu do osoby Heinza K. – we wrześniu tegoż roku mężczyzna zostaje aresztowany pod zarzutem pozbawienia życia 18-letniej Yasmin Stieler.

Jak się zdaje, sukces jest już jedynie kwestią czasu.

Proces, którego nie było

W listopadzie 2008 roku, czyli dwa miesiące później, prokuratura w Brunszwiku oskarża Heinza K. o zabójstwo. W akcie oskarżenia pojawia się właśnie termin „zabójstwo” (niem. „Totschlag”), nie zaś „morderstwo” (niem. „Mord”), ponieważ prokuratura ma świadomość, że dysponuje jedynie poszlakami – zatem takie sformułowanie zarzutu stanowi lepszy punkt wyjścia.

Jednakże to, co ma miejsce w marcu 2009 roku, można nazwać „zimnym prysznicem” zarówno dla prokuratury, jak i dla śledczych tak bardzo zaangażowanych w sprawę – sąd krajowy w Brunszwiku odmawia bowiem wszczęcia procesu przeciwko Heinzowi K. Jednocześnie nakaz aresztowania przeciwko niemu zostaje anulowany, a sam Heinz K., siedzący od pół roku w areszcie śledczym, wychodzi na wolność.

Uzasadniając tę decyzję sąd krajowy argumentuje, że nie ma żadnych dowodów na to, iż Heinz K. miał kiedykolwiek kontakt z Yasmin. Do znalezionej łopaty dostęp miało bardzo wiele osób i nie da się określić, kto i kiedy kopał nią w ziemi w miejscu, w którym znaleziono tułów.

Prokuratura natychmiast zaskarża tę decyzję, ale zostaje ona utrzymana przez wyższe instancje.

„Oddaj mi ręce mojej córki”

Za kilka dni przypada dokładnie 25 rocznica zaginięcia Yasmin. Nagroda wyznaczona za podanie wskazówek, które doprowadzą do prawomocnego skazania sprawcy, to obecnie 75 tys. euro.

Matka Yasmin w wywiadzie udzielonym niedawno tygodnikowi „Bild” podkreśla, że traumy, którą przeszła, nie da się opisać – nie dość, że straciła córkę jedynaczkę, ale do tego po znalezieniu każdej części ciała musiała robić swojemu dziecku kolejny pogrzeb. „Najbardziej pragnę tego, żeby mieć moją córkę w całości” (2) mówi Rosemarie Schäfer; adresując swe słowa do mordercy, dodaje: „Oddaj mi ręce mojej córki!”.

Matka Yasmin nie traci nadziei.

Przypisy

(1) Weser Kurier, 6.10.2016 (Silke Looden: Ermittler geben Fall Yasmin Stieler nicht auf).

(2) BILD VIDEO, 24.08.2021 (Mutter fleht: „Bring mir die Hände meiner Tochter!“).

(3) DER STERN, 5.09.2008 (Anita Pöhlig: Polizei findet mutmaßlichen Mörder).

(4) ZDF, Aktenzeichen XY… ungelöst. 21.03.1997.

* Wszystkie cytaty w tekście w moim przekładzie.

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  1. Niestety przypuszczam,że dziewczyna nie dojechała na dyskotekę. Zaufała komuś komu nie powinna. Straszne to czytać ,mam córkę i syna i zawsze ich przestrzegam przed ludźmi i młodzieńczym myśleniem: “mi się nic nie stanie”. Bo sama tak myślałam i dzięki Bogu nic się nie stało,a byłam krnąbrna. I dziś mogę stwierdzić ,że naprawdę miałam opiekę kogoś z góry. Obecnie mając dzieci i czytając takie rzeczy mogę ich przestrzec … . Mam doświadczenie z różnymi dziwnymi sytuacjami, osobami … gdzie naprawdę trzeba było biec ile się ma tchu a nie rozmawiać.

%d bloggers like this: