Tajemnicze zaginięcie ojca rodziny na Rodos

Ostatni dzień urlopu

Zaginięcia bardzo często mają w sobie coś tajemniczego, ale jeśli tę właściwość dałoby się stopniować, to poniższa sprawa powinna znaleźć się na samym szczycie tej skali. Szczególne jest też z pewnością miejsce, w którym rozegrały się opisane wydarzenia: Rodos, czyli „wyspa słońca”, znana jest za sprawą pięknych plaż, krystalicznie czystej wody i wspaniałych zabytków – a właśnie tu, w tej uroczej scenerii, wydarzyło się coś niepojętego…

Ostatni dzień urlopu

Rankiem 21 sierpnia 2016 r. z hotelu na greckiej wyspie Rodos wychodzi 34-letni Sergej Enns. Mężczyzna niesie ze sobą worek z kamieniami, które zamierza wysypać w pobliżu na plaży. Te kamienie podczas pobytu na Rodos zbierały nad morzem jego dzieci, a potem przynosiły je do pokoju hotelowego. Dziś jest ostatni dzień urlopu, zatem trzeba kamienie wyrzucić – a zgromadziło się ich sporo, bo w sumie około 5 kilogramów.

Jest dopiero siódma i Sergej niezbyt chętnie idzie na plażę. Ale o wyrzucenie zebranych kamieni poprosiła go żona, argumentując, że lepiej zrobić to teraz, gdy dzieci jeszcze śpią, jest bowiem prawdopodobne, że nie widząc kamieni podczas pakowania, w ogóle nie przypomną sobie o swoim cennym zbiorze, którego przecież z oczywistych powodów nie można zabrać do domu.

Sergej mieszka w Niemczech, w Bielefeld. Tu, na pięknej wyspie Rodos w hotelu „Mitsis Grand”, spędził wraz z żoną, 9-letnią córką i 2-letnim synem dziesięć dni. Urlop był pod każdym względem bardzo udany; wczoraj, czyli w ostatni wieczór, cała rodzina, mocno objęta, pozowała jeszcze do zdjęcia na tle zachodu słońca.

Teraz zaś, w ten ostatni poranek pobytu na Rodos, Sergej się śpieszy, gdyż za dwie godziny wszyscy mają zostać odebrani spod hotelu i zawiezieni na pobliskie lotnisko. Polecą do Hanoweru, po czym już stamtąd dojadą bezpośrednio do domu.

Wychodząc z hotelu z kamieniami, Sergej ma przy sobie jedynie swój telefon komórkowy, wszystkie jego dokumenty zostały w pokoju hotelowym. Nie miałby po co ich zabierać, skoro wychodzi jedynie na parę chwil – gdy wróci, trzeba będzie dalej się pakować i szykować do wyjazdu.

Ale Sergej nie wraca.

Co się stało?!

Gdy nieobecność męża się przedłuża, jego żona, Inna Enns, najpierw próbuje się do niego dodzwonić. Za każdym razem słychać wolny sygnał, ale Sergej nie odbiera. Inna zostawia więc dzieci w pokoju i udaje się na pobliską plażę, żeby poszukać męża. Jest na niego trochę zła, ale z drugiej strony tłumaczy sobie, że mogło go tam zatrzymać jedynie coś bardzo ważnego i tak czy inaczej zaraz wróci – w każdym razie kobieta chce po prostu sprawdzić, o co chodzi.

Na plaży jednak nic się nie dzieje, a po Sergeju nie ma śladu. Inna wraca do hotelu i prosi w recepcji o pomoc. Po kilku minutach zarówno ona, jak i obsługa hotelu przeszukują już pobliską część plaży oraz okolice hotelu.

Jednakże również i teraz nic nie wynika z poszukiwań. Sergeja nie ma, a przy tym nic nie wskazuje na to, że na plaży miał miejsce jakikolwiek incydent, na przykład zasłabnięcie, bójka lub też wypadek. Inna czuje się coraz bardziej zdenerwowana i zagubiona. Telefon męża, tak jak i wcześniej, jest włączony, ale on go nie odbiera.

Co mogło się stać? Plaża leży praktycznie „za drzwiami” hotelu, bo po wyjściu z budynku wystarczy przejść przez ulicę, żeby się na niej znaleźć – Sergej powinien był więc wrócić najwyżej po kilku minutach! A jeśli nawet coś się stało, to dlaczego nikt nic nie widział i nie wie?!

Z powrotem w Niemczech

Na dodatek nieubłaganie zbliża się czas odjazdu na lotnisko. Kobieta kompletnie nie wie, co ma robić. W końcu (głównie ze względu na fakt, że jako matka ma pod opieką dwójkę dzieci) decyduje się na rozwiązanie, które, jak się jej wydaje, jest w tej sytuacji najlepsze: w recepcji hotelu pozostawia dokumenty i ubrania męża, zaś sama z dziećmi udaje się na lotnisko. Inna wychodzi z założenia, że mąż wróci do hotelu, a potem, choćby nawet dzień później, dołączy do rodziny, w międzyczasie zaś wszystko się wyjaśni.

Oczywiście jeszcze w trakcie podróży powrotnej kobieta czeka na telefon lub wiadomość od męża. Robi też wszystko, żeby jej nastrój nie udzielił się dzieciom, w szczególności zaś 9-letniej córce, która – w odróżnieniu od dwulatka – nie zadowoli się pierwszym z brzegu wyjaśnieniem. Dziewczynka jest wystraszona, mama zapewnia ją więc, że tatuś na pewno wkrótce się odezwie.

Tak się jednak nie dzieje, dlatego też po dotarciu do domu Inna Enns jeszcze tego samego dnia wieczorem składa na policji w Bielefeld zawiadomienie o zaginięciu męża.

Poszukiwania na Rodos

Następnego dnia, czyli 22 sierpnia, Inna Enns i siostra męża Natalie Eisenbraun lecą z powrotem na Rodos lotem o godzinie 17 – to pierwszy wolny samolot. Zamierzają dalej szukać tam Sergeja, ponieważ mężczyzna wciąż nie skontaktował ani z żadną z nich, ani z kimkolwiek z rodziny, do recepcji hotelu zaś nie dotarły żadne informacje. Obydwie kobiety zgłaszają zaginięcie na policji w mieście Rodos, po czym zaczynają roznosić ulotki z informacją o zniknięciu Sergeja. Powiadamiają też konsulat oraz ambasadę niemiecką w Atenach, licząc na pomoc ze strony tych instytucji. Konsulat angażuje do sprawy miejscowe media, zarówno prasę, jak i telewizję oraz radio, poza tym informuje również media w Niemczech.

Naturalnie rodzina Sergeja działa też bardzo intensywnie w mediach społecznościowych, w czym pomagają bliżsi i dalsi znajomi.

Aparat telefoniczny Sergeja

23 sierpnia, dzięki staraniom policji niemieckiej, operator sieci przekazuje dane na temat połączeń (wychodzących i przychodzących) z telefonu Sergeja oraz logowania się aparatu do masztów.

Jak się okazuje, ostatnie połączenie wychodzące miało miejsce 20 sierpnia, to jest wieczorem przed zaginięciem. Sergej dzwonił do swoich rodziców. Ponieważ nie odebrali, napisał do ojca SMS.

To, jakiej treści była ta wiadomość, żona Sergeja wie już od swojego teścia: „U nas wszystko w porządku. Jutro rano wracamy do domu” (1); nowe są natomiast informacje, że od tamtego momentu z telefonu męża nie wykonano żadnych połączeń ani też żadnego połączenia nie przyjęto; to samo dotyczy wiadomości tekstowych.

Z danych operatora wynika, że aparat pozostawał jeszcze włączony relatywnie długo, to jest mniej więcej przez półtorej doby licząc od zniknięcia właściciela – ostatni raz został bowiem zlokalizowany 22 sierpnia o godz. 19.12. Telefon był wtedy zalogowany do masztu znajdującego się przy skrzyżowaniu dwóch ulic: Athinon oraz Kon/nou Tsaldari w mieście Rodos, w miejscu odległym około 3 kilometrów od hotelu.

Ze względu na specyficzne rozmieszczenie masztów w okolicy lokalizacja ta z pewnością nie jest precyzyjna. Jeśli przyjąć wymienione skrzyżowanie za środek okręgu, to należy uznać, że aparat znajdował się w obszarze o promieniu 3 do 5 kilometrów. Okręg taki obejmowałby zatem niemal całe stare miasto,  przy czym logowanie się telefonu Sergeja do różnych masztów w tym obszarze niekoniecznie oznacza, że aparat się przemieszczał.

W rezultacie z danych od operatora nie wynika nic konkretnego.

Jak w matni

Cały czas trwają poszukiwania. Prowadzone są zarówno w mieście Rodos, jak i w miarę możliwości na nieco dalszym obszarze wyspy (miasto Rodos leży na jej krańcu wysuniętym najbardziej na północ). Rodzinie Sergeja udaje się pozyskać pomoc od organizacji „omnibus.gr” i dzięki temu zaginionego szukają także wolontariusze.

Siostra i żona zaginionego wciąż rozdają i rozwieszają ulotki, na których jest zdjęcie Sergeja, podstawowe informacje i prośba o natychmiastowy kontakt z miejscową policją, skierowana do wszystkich osób, które mają jakieś istotne dla sprawy wskazówki.

Po kilku dniach pobytu na Rodos Natalie Eisenbraun mówi mediom: „Nie pojmujemy tego, co się stało. Od 5 dni tak naprawdę nie spałyśmy. Ulotka wisi już chyba na każdym zabytku” (2).

Odzew jest jednak mierny. Ktoś informuje policję, że widział Sergeja pod ratuszem, ktoś inny twierdzi, że podobny mężczyzna właśnie siedzi na plaży; policja sprawdza wszystkie zgłoszenia (których tak czy inaczej jest niewiele), jednakże nic z nich nie wynika.

Siostra i żona zaginionego odnoszą wrażenie, że grecka policja nie robi nic poza sprawdzaniem owych zgłoszeń. „W policji brak ludzi, czujemy się pozostawione na lodzie” (3) – stwierdza Natalie Eisenbraun. Kobiety czują się również pozostawione same sobie przez inne instytucje, w tym konsulat i ambasadę.

Pod koniec sierpnia na Rodos przylatują inni członkowie rodziny oraz kilku przyjaciół. Wszyscy razem kontynuują poszukiwania.

Regularnie sprawdzają też szpitale i inne hotele na wyspie, obchodzą port, parki, a poza tym wszelkie dziwne zakątki, w tym na przykład opuszczone budynki i mnóstwo innych tego typu miejsc. Poszukujący starają się wypytywać wszystkie możliwe osoby, szczególnie sprzedawców, taksówkarzy, a nawet bezdomnych i uchodźców. Rodzina bierze pod uwagę, że Sergej być może nie wie, gdzie się znajduje i co się z nim dzieje, mężczyzna bowiem cierpi na chorobę metaboliczną i stale bierze leki, ich brak zaś mógłby wywołać takie właśnie skutki.

Psy tropiące

Bliskim udaje się zaangażować niemieckie media na tyle, że telewizja RTL obiecuje zorganizować na Rodos profesjonalne poszukiwania przy pomocy psów tropiących wyszkolonych w tak zwanym mantrailingu. Psy posiadające te umiejętności potrafią zwietrzyć ślad, który człowiek pozostawił nawet kilka tygodni wcześniej (w odróżnieniu od standardowo szkolonych psów tropiących, które pracują na śladach świeżych, czyli kilku- lub kilkunastogodzinnych).

23 września na wyspę przybywa ekipa RTL oraz ściągnięci przez nią z Niemiec opiekunowie wraz z dwoma psami tropiącymi.

Akcja rozpoczyna się w nocy. Psy chwytają ślad po godzinie. Każdy z nich, niezależnie od drugiego, prowadzi opiekunów do miejsca leżącego w pobliżu masztu, do którego po raz ostatni logował się telefon Sergeja. Ale po czterech godzinach psy są zmęczone i dalsze tropienie trzeba odłożyć na jutro.

Jednakże jest to pierwszy ważny ślad, tak więc rodzina zaginionego jest pełna nadziei.

Kolejnego dnia psy ponownie chwytają ślad. Tym razem prowadzą opiekunów dalej – do parku Rodini.

Park Rodini

Park ten leży w południowej części miasta Rodos, w odległości około kilometra od miejsca, gdzie maszt po raz ostatni zlokalizował telefon Sergeja. Park Rodini – będący, jak twierdzą Grecy, jednym z najstarszych parków na świecie – jest niezwykle malowniczy. Ukryte wśród zieleni ścieżki zachęcają do spacerów, a pomiędzy egzotycznymi drzewami przepływają strumyki. W parku jest również mnóstwo małych naturalnych zbiorników wodnych, są urocze mostki i kładki, małe wodospady; to enklawa zieleni i tym samym miejsce idealnie nadające się do odpoczynku w upały. Park jest ogólnie dostępny, a wstęp na jego teren jest bezpłatny.

Inna Enns, która cały czas jest obecna podczas poszukiwań, zapewnia, że jej rodzina podczas pobytu na Rodos ani razu nie była w tym parku. Oznacza to, że był tam Sergej i że miało to miejsce po jego zaginięciu.

Ale nadzieje bliskich zostają zawiedzione, gdyż ślad po prostu urywa się na niewielkiej łączce, leżącej w środku parku. Nie można zrobić nic więcej i w rezultacie ten obiecujący trop nie prowadzi do niczego konkretnego, a rodzina nie ma środków na profesjonalne przeszukanie całego parku.

Bliskich nie stać także na to, żeby wciąż latać na Rodos. Mimo to udaje im się zorganizować jeszcze jedną większa akcję: w październiku dwudziestu pięciu wolontariuszy pewnej organizacji humanitarnej przeszukuje park Rodini; niestety, bez skutku.

Nie pomaga również nagroda w wysokości 5 tys. euro, która zostaje wyznaczona za wskazówki dotyczące tego, co stało się z zaginionym.

Znowu aparat telefoniczny

W odbiorze rodziny grecka policja nie robi zbyt wiele, gdyż z jednej strony jest niedoinwestowana, z drugiej zaś nie zależy jej na nagłaśnianiu zaginięcia i tym bardziej na odkryciu prawdy. Taka prawda mogłaby bowiem okazać się niewygodna, gdyż – jak napisał któryś z dziennikarzy – „Na Rodos żyje się z turystyki, a nie z turystów, którzy znikają” (4).

Niespodziewanie kilka miesięcy później uaktywnia się aparat Sergeja. Policja z Rodos dociera do osoby, która jest w jego posiadaniu, i konfiskuje aparat. Śledczy sprawdzają dane z telefonu oraz, śledząc ten trop, ustalają, że aparat został znaleziony na plaży przez pewnego Egipcjanina, który potem sprzedał go komuś innemu. Po przesłuchaniu wszystkich związanych z tym osób policja stwierdza, że nie natrafiła na nic podejrzanego: telefon został znaleziony, a potem sprzedany przez znalazcę, i to wszystko.

Również i w samym aparacie policjanci nie znajdują niczego, co wniosłoby cokolwiek do sprawy. Telefon wkrótce zostaje oddany rodzinie.

Po dziś dzień po Sergeju nie ma żadnego śladu, a jego zniknięcie jest dla bliskich nieopisaną traumą – dorosły mężczyzna zniknął w biały dzień, udając się w miejsce oddalone o kilkadziesiąt metrów od hotelu. Owszem, była siódma rano, ale Sergej przebywał w środku tętniącego życiem miasta, na dodatek w samym szczycie sezonu turystycznego. Bliscy podkreślają, że teoria, iż mężczyzna poszedł się wykąpać i utonął, nie ma absolutnie żadnego punktu zaczepienia.

Teorie spiskowe

Rodzinę dręczy to, że w tej historii nic do niczego nie pasuje i że nie ma podstaw dla jakiegokolwiek wyjaśnienia. Jednocześnie na temat tego, co mogło się stać z Sergejem, krąży w sieci mnóstwo teorii autorstwa samozwańczych „śledczych”. Osoby te sugerują na przykład, że Sergej uciekł do Rosji. Ta teza jest absurdalna – Sergej miał wprawdzie zarówno niemieckie, jak i rosyjskie obywatelstwo, ale wraz z rodzicami przyjechał do Niemiec przed wielu, wielu laty, a z dalszymi krewnymi mieszkającymi w Rosji mężczyzna nie miał niemal żadnych kontaktów.

Fakt, że w ówczesnym czasie na wyspie było wielu uchodźców z Afryki, dał pożywkę teoriom, iż Sergej przemieścił się łodzią lub pontonem na sąsiednią wyspę, a potem uciekł w jakieś nieokreślone miejsce. Pojawiają się też inne plotki – że był cukrzykiem, narkomanem, wpadł w ręce mafii handlującej narządami ludzkimi lub też został uprowadzony przez dilerów narkotykowych, ponieważ czymś im się naraził.

Internauci piszący takie rzeczy być może nie zdają sobie sprawy z tego, jak wielką przykrość sprawiają bliskim – te wymyślone teorie godzą bowiem w to, co pozostało im najcenniejszego, czyli w pamięć o zaginionej osobie i w jej dobre imię.

Wciąż aktualne jest to, co żona Sergeja powiedziała w wywiadzie z dziennikarzem RTL niedługo po zaginięciu męża: „Ta historia także i dla mnie jest tak niewiarygodna, że sama w nią nie wierzę (5).

W 2016 roku obiecała córce, że znajdzie tatę – niestety, nie udało się jej dotrzymać obietnicy.

Przypisy

(1) Vermisst: Sergej Enns, http://www.findet-sergej.de

(2) Westfalen-Blatt, Bielefeld, 27.08.2016 (Stefan Biestmann: Bielefelder auf Rhodos vermisst).

(3) Lippische Landes-Zeitung, 28.08.2016 (Silke Buhrmester: Noch keine Spur von Familienvater Sergej Enns).

(4) The Kasaan Times, 27.05.2017 (Vermisst wird: Wo ist Sergej Enns?)

(5) RTL Explosiv – Das Magazin (2016): Spürhunde suchen nach Sergej Enns.

*Wszystkie cytaty w tekście w moim przekładzie.

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  1. Byłam na Rodos w 2018 roku.
    Jedna z piękniejszych greckich wysp.
    Przebywam w mieście Rodos i nic nie słyszałam o tej sprawie 😱
    Z moich obserwacji wynika, że Grecy mają raczej luźne podejście do pracy i obowiązków… Więc podejście policji nie szczególnie mnie dziwi.

  2. Po pierwsze , człowiek u którego znaleziono telefon to był ćpun, on go niby znalazł, ale to mogła być bujda. Zwłaszcza, ze lokalny sprzedawca owoców twierdził, ze widział zaginionego z 2 sprzedawcami narkotyków.

%d bloggers like this: