Arszenik w paczce z prezentem

Trucizna w paczce z prezentem, nagła śmierć, zupełnie niemożliwy do określenia motyw – wszystko to składa się na wyjątkowość opisanej poniżej sprawy. Uznawana jest zresztą za najstarszy „cold case” w Austrii, a przy tym jeden z najstarszych w Europie; jednocześnie, zwłaszcza w aspekcie psychologicznym, z pewnością można ją zaliczyć do najciekawszych.

Paczka

Jest czwartek, 14 września 1972 r. W godzinach przedpołudniowych do drzwi mieszkania w starej kamienicy stojącej w centrum Grazu (Austria) dzwoni kurier pocztowy. Otwiera mu mieszkająca tu 29-letnia Helga Kern i odbiera paczkę, która – jak się po chwili okazuje – adresowana jest do jej męża, Heinza Kerna.

Paczka nie jest duża, ma wielkość i kształt pudełka po butach. Helga rozpakowuje ją na prośbę męża, gdyż ten szykuje się właśnie do wyjścia i nie ma czasu. W środku znajduje się słoik z pastą kanapkową z posiekanego mięsa („Verhackertes” – jest to regionalny specjał), prócz tego bochenek chleba wiejskiego, dwie kiełbasy i trzy puszki piwa marki Löwenbräu.

Jak wynika z załączonego listu, zawartość to prezent od niejakiego Josefa Mautnera; ani Helga, ani jej mąż nie kojarzą wprawdzie tego nazwiska, ale prezenty od nieznajomych osób nie są dla nich niczym nietypowym. Helga i Heinz są parą tancerzy światowej sławy. Jeszcze do niedawna występowali na międzynarodowych turniejach, obecnie zaś są właścicielami znanej i świetnie prosperującej szkoły tańca. Obydwoje mają mnóstwo wielbicieli oraz fanów i często otrzymują od nich nie tylko listy czy karty z pozdrowieniami, lecz także i prezenty. Przesyłki przychodzą zarówno na adres szkoły tańca, jak i domowy, gdyż ten ostatni nie jest trzymany w tajemnicy i po prostu „krąży” wśród wielbicieli. Zresztą nawet i wielu mieszkańców okolicy potrafiłoby wskazać, gdzie mieszka słynna para tancerzy – wszystko to wynika z faktu, że w ówczesnych czasach standardy ochrony prywatnych danych zupełnie różniły się od dzisiejszych, a potrzeby i świadomość społeczna w tym zakresie także były odmienne. Warto też podkreślić, że prezenty w postaci produktów spożywczych, w tym także specjałów własnej roboty, były cenione dużo bardziej niż dziś, choćby z powodu znacznie mniejszej dostępności niektórych produktów.

Helga przekłada zawartość paczki do lodówki i jedzie do szkoły tańca. Również i Heinz udaje się do pracy.

Noc

Helga wraca do domu wieczorem. Jej mąż siedzi w gabinecie i wciąż jeszcze pracuje – teraz zajmuje się dokumentacją dotyczącą ich szkoły tańca.

Helga jest bardzo zmęczona i wcześniej kładzie się spać. Budzi się nagle, nie mając w pierwszej chwili świadomości, co przerwało jej sen – i dopiero po kilku chwilach się orientuje, że męża nie ma obok niej i że obudziły ją jakieś odgłosy z łazienki.

Heinz wkrótce pojawia się w sypialni. Na pytanie, co się dzieje, odpowiada, że ma mdłości, że jadł coś z paczki i chyba było to zepsute.

Helga nie widzi powodu do szczególnego niepokoju i zaraz zasypia. Jednakże wkrótce znowu się budzi, gdyż przez sen słyszy, że Heinz chodzi wciąż z sypialni do łazienki i z powrotem. Helga wstaje. Heinz, który akurat wychodzi z łazienki, ma twarz białą jak papier i ledwo trzyma się na nogach. Mówi, że męczą go strasznie silne wymioty i biegunka.

Helga uświadamia sobie, że wszystko to zaczyna wyglądać dość poważnie. Stanowczym tonem mówi mężowi, że trzeba jechać do szpitala. Heinz protestuje. – „Nie mogę, przecież w sobotę muszę być na turnieju w Wiedniu” (1) – odpowiada.

Jednakże jego stan pogarsza się niemal z każdą minutą. Helga dzwoni po karetkę. Nie może już nawet spytać męża o to, co jadł i ile, gdyż jego stan jest bardzo zły.

Szpital

Przybyły na miejsce zespół pogotowia uznaje za konieczne zabrać Heinza do szpitala. Helga również wsiada do karetki, a przed samym wyjściem zabiera jeszcze w pośpiechu jeden lub dwa produkty z tych, które były w paczce.

W szpitalu jej mąż otrzymuje doraźną pomoc, stosowaną w przypadku zatrucia pokarmowego. Nikomu z personelu nie przychodzi wtedy do głowy, że w grę wchodzi trucizna i że mają do czynienia z sytuacją zagrażającą życiu, zwłaszcza że przywiezione przez Helgę produkty wydają się świeże i nic nie wskazuje, że ich spożycie mogło spowodować zatrucie.

Po przyjęciu leków Heinz przez jakiś czas czuje się lepiej, jednakże w pewnym momencie następuje gwałtowne pogorszenie – pojawia się wyjątkowo silna biegunka i ostre bóle w całym ciele. Heinz dostaje zastrzyki, po których wszystko się ponownie uspokaja.

Jest już środek nocy. Pielęgniarka, która widzi, że Helga jest bardzo zmęczona, sugeruje jej, żeby poszła do domu choćby na dwie czy trzy godzinki i się przespała, gdyż jej obecność tutaj niczego nie zmieni.

Szok

Z samego rana, to jest mniej więcej dwie godziny później, Helga wraca do szpitala. Wchodzi do sali i widzi, że łóżko, w którym w nocy leżał Heinz, jest puste. Kobieta ma wrażenie, że w powietrzu „wisi” coś nieokreślonego, że pielęgniarki jakoś dziwnie na nią patrzą.

Po chwili Helga dowiaduje się od lekarza, że jej mąż nie żyje.

Kobieta jest wstrząśnięta, niemal nie może uwierzyć w to, co słyszy – dlaczego zwykłe zatrucie pokarmowe, jeśli nawet było dość silne, miałoby spowodować śmierć zdrowego mężczyzny w sile wieku?! Lekarz odpowiada, że dokładna przyczyna zgonu będzie znana dopiero po autopsji.

Helga nic nie rozumie i raczej skłonna jest uważać, że widocznie w szpitalu popełniono jakiś błąd, nie zajęto się jej mężem odpowiednio. Ale w tych pierwszych chwilach kobieta nie ma siły na roztrząsanie tego, bowiem dopiero powoli zaczyna docierać do niej, co tak naprawdę oznacza informacja o śmierci męża – że właśnie została wdową, jest zdana sama na siebie, trzeba organizować pogrzeb, a do tego za chwilę będzie musiała zadzwonić do matki Heinza i przekazać jej wiadomość o śmierci syna.

Zaczyna się śledztwo

Dzień później Helga otrzymuje telefon z policji. Kobieta dowiaduje się, że podczas autopsji w ciele jej męża stwierdzono obecność bardzo dużej ilości arszeniku. Oznacza to, że Heinz został otruty i że właśnie zostało wszczęte śledztwo, a policja chce teraz zabezpieczyć wszystkie potencjalne dowody.

Informacja o otruciu to kolejny wstrząs dla Helgi, która była niemal pewna, że jej mąż miał wprawdzie zatrucie pokarmowe, ale zmarł raczej za sprawą popełnienia w szpitalu jakichś zaniedbań.

Wkrótce w jej mieszkaniu zjawiają się policjanci. Interesuje ich głównie paczka, która nadeszła 14 września.

Ponieważ Heinz zjadł z niej niewiele, a sama Helga niczego nie zdążyła ani zjeść, ani wyrzucić, zatem prócz niewielkiej ilości tego, co zabrała ze sobą do szpitala, może przekazać policji do badań niemal wszystko. Ma nawet pustą puszkę po piwie, które wypił jej mąż. Policja zwraca uwagę na to, że puszki z piwem posiadają oryginalne zamknięcie. Można też stwierdzić, że szary papier, którym owinięte było pudełko, to zwykły masowy produkt. To samo dotyczy też sznurka, natomiast kartonowe pudełko, choć w pierwszej chwili wygląda jak pudełko po butach, prawdopodobnie takowym nie jest; ma to jeszcze zostać sprawdzone.

Dane nadawcy wypisane są na papierze czarnym flamastrem – jest to jakoby niejaki Heinz Pitzer, zamieszkały w miejscowości Ramsau; podana jest także ulica z numerem domu.

List

Oczywiście szczególnie ważny jest list, który ofiarodawca załączył do paczki. Został napisany na maszynie, a jego treść brzmi następująco: „Szanowny Panie Kern, na krótko przed końcem lata ja i moja żona jedziemy na południe, a po naszym powrocie mamy nadzieję na spotkanie w Schladming. Ponieważ nasz siostrzeniec i początkujący student wybiera się jutro do Grazu, przesyłamy Panu małą przekąskę i życzymy smacznego oraz przy tym udanego początku nadchodzącego sezonu. Serdecznie pozdrawiam. Z poważaniem, Josef Mautner” (2).

Oryginał listu załączonego do paczki, którą otrzymał Heinz Kern

Zarówno Schladming, jak i Ramsau to znane kurorty turystyczne. Obydwie miejscowości leżą blisko siebie i znajdują się w odległości mniej więcej dwóch godzin drogi od Grazu.

Helga zapewnia, że nie słyszała ani jednego, ani drugiego nazwiska. Nic nie mówi jej również adres w Ramsau. Co do Schladming, to owszem, tam Heinz na pewno bywał, gdyż prowadził tam weekendowe kursy tańca. Helga podkreśla jednak, że jej mąż jeździł w tym celu także i do innych miejscowości.

Śledczy pytają, czy Heinz miał jakichś wrogów i proszą jednocześnie, żeby opowiedziała o wszystkim, co mogłoby się w tym kontekście wydawać istotne. Helga tłumaczy, że w tej branży panuje duża konkurencja i oczywiście znalazłyby się osoby, które nie były jej mężowi życzliwe. Chcąc bliżej naświetlić sytuację, Helga zaczyna od początków ich wspólnej kariery.

Heinz i Helga

Poznała Heinza, gdy miała 16 lat. On miał wtedy 21 i już wtedy uważany był za bardzo obiecującego tancerza. Poszukiwał partnerki do profesjonalnego tańczenia. „Wybranka” musiała spełnić dwa główne wymogi: być wysoka i szczupła. Młodziutka Helga nie miała wprawdzie najmniejszego pojęcia o tańcu i otwarcie to przyznała, ale Heinz uznał to za zaletę i odpowiedział jej: „Mam przynajmniej pewność, że nie zostałaś wcześniej zepsuta przez złego nauczyciela” (1).

Od tamtego momentu tańczyli już zawsze razem. Heinz był bardzo zdolny, a przy tym niezwykle ambitny. Był jednocześnie bardzo dobrym nauczycielem i umiał zmotywować swoją partnerkę do pracy. Błyskawicznie zaczęli osiągać sukcesy, zdobywając nagrody w kraju i na świecie.

Szczyt ich wspólnej kariery przypadł na rok 1969, gdy obydwoje zdobyli Puchar Świata na „Mistrzostwach Amatorów w 10 tańcach”.

Ten właśnie moment uznali za najlepszy, żeby założyć w Grazu szkołę tańca. Byli już wtedy parą nie tylko na parkiecie, ale też i na co dzień. Wkrótce wzięli ślub, a założona przez nich „Szkoła tańca Kern-Theissl” zaczęła funkcjonować już na przełomie 1969/70 r.

Zatargi i konflikty

Interes od samego początku szedł doskonale. Prócz „Szkoły tańca Kern-Theissl” w ówczesnym czasie funkcjonowały w Grazu cztery inne renomowane szkoły. Jedną z nich prowadził wieloletni przyjaciel Heinza Ernst Schweighofer. Przed laty Heinz złożył mu obietnicę, że nigdy nie założy własnej szkoły tańca; gdy jednakże ową obietnicę złamał, dawny przyjaciel nie mógł mu tego darować. – „Schweighofer był tak wściekły i obrażony, że całkowicie zerwał z nami relacje. W konsekwencji straciliśmy wiele znajomości, byliśmy w środowisku całkowicie wyizolowani” (3) – tak powie Helga nieco później o reakcji przyjaciela Heinza.

W rozmowie z policją Helga podkreśla, że były jeszcze inne osoby, które, przynajmniej w teorii, mogły źle życzyć Heinzowi i jej samej, ale trudno jej sobie wyobrazić, że którakolwiek z nich mogłaby posunąć się do zbrodni.

Żegnając się z Helgą, policjanci zapewniają, że będą ją na bieżąco informować o wszelkich postępach w śledztwie.

Słoik z pastą mięsną

Już wkrótce Helga dowiaduje się od policji czegoś, co niestety powoduje u niej wyrzuty sumienia i w konsekwencji przysparza jej kolejnych cierpień: arszenik znajdował się wyłącznie w słoiku z pastą mięsną, pozostałe produkty zaś były świeże i nie zostały poddane żadnej manipulacji.

W kontekście tej wiadomości szczególnie tragiczne jest to, że Helga jadąc karetką do szpitala, w pośpiechu zabrała ze sobą jakieś produkty z paczki, ale niestety nie była to potrawa ze słoika. Gdyby zabrała słoik – lub po prostu wszystko, co było w pudełku, bo przecież podejrzewała zatrucie – to może jej męża dałoby się uratować. Arszenik wchłaniany jest wprawdzie dość szybko przez układ pokarmowy, ale nawet spożycie go w dużych dawkach nie musi być śmiertelne, jeśli w porę odkryje się przyczynę dolegliwości i zastosuje płukanie żołądka.

Heldze przychodzi także do głowy, że być może teraz zacznie być podejrzewana o to, że sama otruła swojego męża. Jak się szybko okazuje, przeczucie ją nie myli.

Kolejne problemy

Informacja o tym, że słynny tancerz został otruty, błyskawicznie przedostaje się do mediów, te zaś niejako zaocznie wydają wyrok na Helgę Kern, oskarżając ją o zamordowanie męża. Nie ma to zresztą najmniejszego odniesienia do stanu faktycznego, gdyż policja traktuje wdowę wyłącznie jako świadka.

Prowadzona przez prasę nagonka skutkuje tym, że po pogrzebie Heinza Helga przez kilka tygodni wręcz nie opuszcza mieszkania, nie mając ochoty na żadne kontakty z otoczeniem. Jak później będzie wspominać, przetrwała ten czas wyłącznie dzięki wsparciu rodziny i przyjaciół.

Jakby nie dość było dramatu i wszystkich dodatkowych zmartwień, wkrótce pojawia się kolejny problem: bóle w dole brzucha. Helga, która dopiero co zaczęła pokazywać się w szkole tańca (będąc w końcu zmuszona, żeby uporządkować tam wszelkie sprawy) natychmiast zaczyna podejrzewać, że być może również i ją ktoś próbuje w jakiś sposób otruć. Lekarz wstępnie to wyklucza i sugeruje Heldze wizytę u ginekologa. Wynik badania  jest jednoznaczny: kobieta jest w ciąży.

Dla Helgi, która w ogólności zawsze pragnęła zostać matką, jest to mimo wszystko kolejny niezwykle trudny moment; szczególnym ciężarem jest świadomość tego, że dziecko nigdy nie pozna swojego ojca i że wszelkie trudy macierzyństwa spadną teraz wyłącznie na jej barki.

Kobieta postanawia jednak wytrwać – zająć się sprawami szkoły i uporządkować je na tyle, żeby po urodzeniu dziecka mieć możliwość skoncentrowania się przez jakiś czas wyłącznie na jego wychowywaniu.

Mężczyzna w urzędzie pocztowym

Śledztwo w sprawie śmierci Heinza cały czas trwa. Wbrew oczekiwaniom żadnych rezultatów nie przynoszą ani przesłuchania wszelkich możliwych świadków, ani też sprawdzenie wpływających – także i anonimowo – informacji.

Naturalnie żaden Heinz Pitzer nie mieszka pod podanym na paczce adresem, a w Schladming nie ma również Josefa Mautnera.

Policja sprawdza, gdzie nadano paczkę – i ten trop na początku wydaje się bardzo obiecujący.

13 września około godz. 14 do urzędu pocztowego znajdującego się na dworcu kolejowym w Grazu wszedł mężczyzna i poprosił w okienku o nadanie paczki. Adresatem paczki był Heinz Kern, znany powszechnie tancerz, mieszkający w okolicy. Pracownica poczty, wskazując wypisany na paczce adres, zwróciła uwagę nadawcy na fakt, że chodzi o miejsce leżące niespełna sto metrów od budynku poczty i spytała, czy zatem nie lepiej byłoby po prostu zanieść paczkę osobiście. Mężczyzna wydawał się zaskoczony tą propozycją i jakby zakłopotany. Po chwili zastanowienia odmówił, stwierdzając, że woli tak czy inaczej nadać paczkę pocztą.

Urzędniczce sytuacja ta utkwiła w pamięci właśnie dlatego, że wydała jej się dziwna. Jeśli zaś chodzi o wygląd mężczyzny, to nie zapamiętała zbyt wiele: na pewno był on w wieku około 30 lub 35 lat i ogólnie niczym się nie wyróżniał.

Śledztwo stoi w miejscu

Niestety policji nie udaje się odnaleźć mężczyzny, który przyniósł paczkę na pocztę.

Nie wiadomo tym samym, czy nadawca był mordercą, czy też jedynie jego pomocnikiem. Oczywiście nie wiadomo również, czy sprawcą był mężczyzna, czy kobieta, choć pewne jest jedno: osoba ta musiała znać Heinza lub przynajmniej mieć dostęp do dokładnych informacji na jego temat, gdyż wiedziała, jak bardzo słynny tancerz lubi tę konkretną pastę mięsną. Jeśli chodzi o sam motyw, to również trudno znaleźć jakikolwiek, który byłby faktycznie przekonujący.

Teoretycznie najbardziej racjonalny mógłby się wydawać motyw zazdrości ze strony konkurencji w branży. Policja sprawdza jednak wszystkie tropy i w rezultacie wyklucza z kręgu podejrzanych właścicieli innych szkół tańca. W samym otoczeniu Heinza – o czym policja dowiaduje się dzięki dyskretnemu wywiadowi – nikt nie wierzy w to, że Schweighofer lub ktokolwiek inny z branży mógłby się posunąć do morderstwa.

Badania daktyloskopijne nie dają żadnego punktu zaczepienia, a w zakresie innych śladów, choćby na przykład biologicznych, ówczesna kryminalistyka nie dysponuje odpowiednimi możliwościami, które dałoby się zastosować w tym konkretnym przypadku.

Śledztwo stoi w miejscu i w końcu zostaje umorzone, a sprawa otrucia słynnego tancerza staje się jedną z największych nierozwiązanych zagadek kryminalnych w Austrii.

Po 41 latach

W austriackim Federalnym Biurze Policji Kryminalnej od 2010 r. funkcjonuje jednostka zajmująca się wyłącznie niewyjaśnionymi sprawami („Cold-Case-Management”). Jak mówi jeden z działających w niej śledczych, „cold case to ciężkie przestępstwo lub też przypadek zaginięcia, który od minimum trzech lat jest niewyjaśniony, a jednocześnie ma w sobie pewien potencjał, stwarzający możliwości rozwiązania dzięki ewentualnym nowym ustaleniom lub też nowoczesnym metodom badań (4).

W 2013 r. „Cold-Case-Management”wznawia śledztwo w sprawie zamordowanego przed 41 laty Heinza Kerna.

Śledczy wciąż mają dostęp do zabezpieczonych dowodów rzeczowych, planują zatem przede wszystkim wykorzystanie badań DNA, a także przeprowadzenie nowoczesnych analiz operacyjnych; prócz tego zamierzają ponownie przesłuchać świadków oraz ewentualnie odnaleźć nowych.

Za sprawą badań wykonanych przy użyciu najbardziej nowoczesnych technologii laboratorium ustala, że na pudełku, papierze i liście znajdują się wyłącznie tak zwane mieszane profile DNA i jest ich tyle, że żadnego z nich nie da się przyporządkować konkretnej osobie (4). Ślady te pozostawili nie tylko pracownicy poczty i kurierzy, lecz także mnóstwo innych osób, gdyż w czasie, gdy zmarł Kern, standardy obchodzenia się z dowodami rzeczowymi były całkowicie odmienne. Produktów z paczki dotykało  mnóstwo osób, w tym choćby na przykład dziennikarze prowadzący program telewizyjny, w którym w 1972 prezentowano na antenie oryginalną (!) zawartość paczki i jej opakowanie.

Jedynym miejscem, które na przestrzeni lat nie zostało „zanieczyszczone” obcymi śladami, jest to, które znajduje się pod znaczkiem. Okazuje się jednak, że obecna technologia nie daje możliwości wyizolowania DNA z tego akurat śladu, choć wszystko wskazuje na to, że za jakiś czas będzie to możliwe.

W toku prowadzonego śledztwa policjanci przesłuchują dziesiątki osób z otoczenia Heinza Kerna. Oczywiście w aspekcie przesłuchań świadków czas akurat jest bardzo poważnym problemem, gdyż wielu z nich już nie żyje, pozostali zaś (zwłaszcza po kilkudziesięciu latach) albo nie pamiętają już wielu rzeczy, albo też zniekształcają fakty w swoich wspomnieniach. Tak czy inaczej policja liczy na jakieś nowe informacje choćby i z tego powodu, że świadkowie po latach bywają czasem bardziej skłonni do wyznań – jednakże w tym wypadku przesłuchania zupełnie niczego nie wnoszą.

Nie ma więc żadnych nowych ustaleń i w 2016 roku to ponownie wznowione śledztwo zostaje umorzone.

Kobieta?…

Helga Kern dziś zbliża się już do osiemdziesiątki. Cieszy się dobrym zdrowiem i jest w doskonałej formie. Ma dwójkę dzieci, oczywiście dawno już dorosłych: córkę (która nigdy nie poznała swojego ojca, Heinza Kerna) oraz syna, który jest dzieckiem jej drugiego męża.

Mimo upływu lat w oczach Helgi pojawiają się łzy, gdy wspomina tamtą noc, w której zabierano jej męża do szpitala. I po dziś dzień męczą ją myśli związane z tamtą sprawą. Co by się stało, gdyby sama zjadła to, co było w słoiku? A co by było, gdyby Heinz – jak to często robił z prezentami tego typu – zabrał paczkę do szkoły tańca i tam poczęstował inne osoby? Morderca musiał być bardzo zdeterminowany, skoro z zimną krwią brał na siebie ryzyko, że jego ofiar może być znacznie więcej.

Jednocześnie teraz, po kilkudziesięciu latach, Helga ma dziwną pewność co do tego, gdzie należałoby szukać mordercy. W jej odczuciu ta ogromna nienawiść, która widoczna jest gdzieś w tle owego podstępnego morderczego działania (jak i cały dość skomplikowany plan jego przeprowadzenia) zupełnie nie „komponuje się” z jakąkolwiek rywalizacją w obszarze zawodowym – za to idealnie pasuje do spraw natury uczuciowej.

Heinz był bardzo przystojny, szarmancki i w ogólności zawsze podobał się kobietom. Chętnie zresztą z nimi flirtował, nawet i w jej obecności, co ją często drażniło. Helga nigdy nie podejrzewała męża o zdradę, ale stwierdza, że obiektywnie nie można tego wykluczyć. Jeśli zatem Heinz miał kochankę, to możliwe jest, że owa kobieta z jakiegoś powodu poczuła się odrzucona lub też zawiedziona i postanowiła się zemścić.

Schladming mogło się wcale nieprzypadkowo pojawić w liście, gdyż Heinz prowadził tam kursy i tym samym często bywał w tym kurorcie. Być może jego kochanka mieszkała w Schladming lub też w jakiejś miejscowości leżącej gdzieś po drodze.

Możliwe jest również, że sprawczynią nie była sama kobieta – mógł to być także jej mąż lub partner, a ona mogła albo o niczym nie wiedzieć, albo też czegoś się domyślać, lecz nigdy się z tym nie zdradzić.

Gdy Helga myśli o paczce (którą przecież sama rozpakowywała), to w pamięci ma niezbyt ładne kartonowe pudełko, owinięte zwykłym papierem i przewiązane sznurkiem – i nie może się pozbyć wrażenia, że jest to paczka, którą pakował mężczyzna.

Naturalnie nie dowodzi to niczego, a przy tym tak czy inaczej nie posuwa do przodu tej niezwykle tajemniczej sprawy.

Szkoła tańca istnieje po dziś dzień. Ma nowych właścicieli, ale wystrój pomieszczeń praktycznie się nie zmienił. Na ścianach wiszą zdjęcia sprzed lat, na wielu z nich są Kernowie. Helga jest w bardzo dobrych kontaktach z nowym właścicielem, ma klucze do szkoły.

Wciąż liczy na to, że dalsze postępy w zakresie badań DNA wkrótce przyczynią się do odnalezienia sprawcy lub sprawczyni morderstwa.

Przypisy

(1) KURIER, 27.11.2020 (Yvonne Widler/ Tobias Pehböck/ Elias Natmessnig/ Dominik Kanzian/ Stephan Andrejs: Das tödliche Geschenk: Der Fall Heinz Kern).

(2) KURIER, 6.12.2020 (Yvonne Widler, Tobias Pehböck, Dominik Kanzian: Das tödliche Geschenk: Der Giftmord an Heinz Kern).

(3) Kleine Zeitung, 5.04.2013 (Hans Breitegger: Helga Kern-Theissl: „Ich bin froh, dass jetzt ermittelt wird“).

(4) Bundesministerium Inneres. Cold-Case-Management https://bmi.gv.at/magazin/2021_07_08/Cold-Case-Management.aspx

Wszystkie cytaty w tekście w moim tłumaczeniu.

5 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  1. Uwielbiam czytać Twoje artykuły. Robisz świetną i profesjonalną robotę! Gratulacje!

    Pozdrawiam, życząc wszystkiego najwspanialszego w Nowym Roku!

  2. Mimo że interesuję się sprawami kryminalnymi, to ta przedstawiona tutaj jest jedną z najciekawszych i najbardziej zagadkowych, z jakimi się zetknęłam. A tym samym niezwykle przerażająca…
    Bardzo się cieszę, że materiały pojawiają się tak często. A jednak nie wpływa to na jakość – bo ta zawsze jest na najwyższym poziomie! Oby tak dalej 🙂

  3. Kolejny świetny tekst, brawo! Ciekawostka – w Thal na przedmieściach Grazu w Austrii urodził się i wychował Arnold Schwarzenegger

    • no to mamy podejrzanego… zważywszy, że Arnie rusza się jak kloc to mogła być z jego strony zemsta, że z nauki tańca niewiele wyszło…

%d bloggers like this: